Rok po Smoleńsku. Jest okazja, by wykazać się odwagą cywilną. Prof. Rzepliński oznajmia jednak: "W takim składzie i z takim prowadzącym debata odbyć się nie może"

To było rok po tragedii smoleńskiej. Państwo Platformy ścigało wówczas pamięć o poległych i deptało prawdę. Wówczas rzeczywiście można było wykazać się odwagą cywilną.

Jak wówczas zachowywał się prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński?

19 kwietnia 2011 roku na łamach „Faktu” Łukasz Warzecha opisał następującą historię:

Kiedy jakiś czas temu organizatorzy debaty, poświęconej pamięci Janusz Kochanowskiego i ostatniemu zredagowanemu przez niego tomowi „Quo vadis, Polonia?”, przedstawili mi propozycję jej poprowadzenia - w dzień urodzin zmarłego tragicznie rzecznika - było to dla mnie wielkie wyróżnienie - pisze publicysta Faktu, Łukasz Warzecha

Warzecha podkreśla, że znał i cenił ś.p. Janusza Kochanowskiego.

Organizatorzy debaty znaleźli dla niej bardzo prestiżowe miejsce: gmach Trybunału Konstytucyjnego. Zaprosił ich prof. Andrzej Rzepliński, prezes TK. Jego urzędnicy otrzymali wszystkie potrzebne informacje, w tym planowane tematy, nazwiska panelistów (Barbara Fedyszak-Radziejowska, Rafał Ziemkiewicz, Antoni Dudek, Czesław Bielecki, Marek A. Cichocki, Zdzisław Krasnodębski) oraz nazwisko prowadzącego.

Jednak w dniu spotkania, prof. Rzepliński skontaktował się z organizatorami i oznajmił, że w takim składzie i z takim prowadzącym debata w Trybunale odbyć się nie może:

Współpracownicy ś.p. rzecznika zostali brutalnie postawieni pod ścianą. Na debatę pozapraszani byli już goście i publiczność. Nie było możliwości zmiany miejsca ani odwołania wydarzenia. Mojej roli podjął się zatem Antoni Dudek, któremu dziękuję. Ważna była tu dyskusja o państwie i pamięć Janusza Kochanowskiego, nie zaś nazwisko prowadzącego.

Pozostaje jednak pytanie, czego tak bardzo przestraszył się prezes trybunału. Jak to możliwe, że mając od dawna informację o biorących udział w spotkaniu, zareagował dopiero wczoraj? Co kazało mu najpierw skierować zaproszenie, a dopiero w ostatniej chwili zgłosić zasadnicze zastrzeżenie do przebiegu debaty? Czy chodziło o to, aby skłonić organizatorów do jej odwołania? Aby pokazać, że mogą debatować, ale tylko w gronie zatwierdzonym przez salon?

Warzecha zadał wówczas pytanie, które dziś brzmi szczególnie aktualnie:

I wreszcie – pytanie zasadnicze: jak mamy oceniać niezawisłość i obiektywizm Trybunału Konstytucyjnego, jeżeli jego prezes rozumie wolność debaty w taki sposób, jak na załączonym obrazku?

CZYTAJ TAKŻE: Miller: „Po wyborach samorządowych prof. Rzepliński wszedł w rolę komentatora politycznego, a nie strażnika konstytucji”

PAP/Tomasz Gzell
PAP/Tomasz Gzell


Wstrząsająca i ważna książka:„Tajne akta S” - Jürgen Róth. Pozycja dostępna „wSklepiku.pl”. Polecamy!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.