Ministerstwo Zdrowia sobie kpi

fot. You Tube
fot. You Tube

W pierwszej części spotkania dyrektor Instytutu Żywności i Żywienia – prof. Mirosław Jarosz – wyjaśnił celowość wprowadzonych regulacji m.in. poprzez prezentację wyników badań naukowych w kontekście zaburzeń stanu odżywienia, w tym głównie nadwagi i otyłości wśród dzieci i młodzieży. W drugiej części spotkania zorganizowano otwartą dyskusję. Uczestnicy spotkania zgłosili uwagi w zakresie trudności interpretacyjnych przywołanego na wstępie aktu prawnego. Pani Minister w odpowiedzi wskazała, iż Ministerstwo Zdrowia nie zamyka się na ewentualne korekty, a wprowadzona regulacja to początek długofalowej strategii w zakresie ochrony zdrowia dzieci i młodzieży.

Niezależnie od powyższego należy dodać, że aktualnie trwają prace w sprawie opracowania przewodnika implementacyjnego do ww. rozporządzenia. Odpowiadając na pytanie dotyczące interpelacji w sprawie przedmiotowego rozporządzenia, uprzejmie informuję, iż odpowiedź w ww. sprawie zostanie zamieszczona na stronie oficjalnej Sejmu w najbliższym czasie.

Z poważaniem /-/ Krzysztof Bąk rzecznik prasowy Ministra Zdrowia

Jak nietrudno się zorientować, MZ względnie konkretnie odpowiedziało jedynie na ostatnie pytanie, dotyczące odpowiedzi na poselską interpelację. Nie odpowiedziało na pytanie o nazwiska, funkcje i afiliacje osób, które pracowały przy rozporządzeniu.

Nie odpowiedziało na pytanie, dlaczego konsultacje społeczne odbywały się w czasie wakacji. Tłumaczenie tego przebiegiem procesu legislacyjnego jest niepoważne, bo wiedząc, jakie problemy wywoła rozporządzenie, można było zastosować okres przejściowy (którego zresztą domagali się zdezorientowani właściciele sklepików) i przenieść konsultacje na czas po 1 września. Nie odpowiedziało na pytanie o liczbę ostatecznie uwzględnionych uwag do rozporządzenia.

Nie odpowiedziało na pytanie o rezultat spotkania z 29 września. W zasadzie nie odpowiedziało także na pytanie o reakcję na powszechną krytykę i informacje w mediach o tym, jak absurdalne i fatalne skutki wywołuje ustawa i rozporządzenie.

Czego zatem możemy się dowiedzieć z pisma, poza tym, że MZ próbuje udawać Greka, nie chce odpowiadać na konkretne pytania, a temat jest dla niego kłopotliwy?

Na przykład tego, że w przygotowywaniu przepisów uczestniczyła Fundacja „Szkoła na widelcu”, która – jak wynika z informacji rzecznika MZ – oprócz „propagowania zdrowego stylu żywienia”, zajmuje się także organizowaniem szkoleń w szkołach z tej właśnie dziedziny: „Nasze działania skupiają się również wokół organizacji trasy/Road Show  po największych 10 miastach Polski z zaplanowanymi konferencjami prasowymi poświęconymi żywieniu dzieci i młodzieży w Polsce oraz towarzyszącymi im warsztatami edukacyjno-kulinarnymi i szkoleniami” – czytamy na stronie fundacji. Jest jasne, że wejście w życie nowych przepisów stwarza idealny rynek dla takich przedsięwzięć.

Z kolei sponsorów fundacja ma dwóch (poza tym korzysta, jakże by inaczej, z funduszy europejskich): pierwszy to producent ziół Swedeponic, drugi – producent „zdrowej żywności”, firma Santé. Ta ostatnia firma na swojej stronie publikuje listę 29 produktów spełniających wymogi stawiane przez rozporządzenie. W tej sytuacji uzasadnione wydaje się pytanie, czy pracując przy rozporządzeniu fundacja „Szkoła na widelcu” nie lobbowała nieoficjalnie za takim kształtem przepisów, który pasowałby do konkretnych produktów jej sponsora.

Szef fundacji Grzegorz Łapanowski w lipcu w „Wysokich Obcasach” zachwalał rozporządzenie, ale opowiadając o kręconym dla Polsatu programie o szkolnych stołówkach, przyznawał, że „zdrowo” znaczy drogo:

„To kolejny problem. W Pstrągowej, którą odwiedziliśmy z kamerą, na danie jest 2,50 zł, a potrzeba minimum 5 zł. Za część obiadów płacą ośrodki pomocy społecznej i to jest kwota od 2 do 4 zł. To oznacza, że szkoła musi równać do tej kwoty, żeby nie było dyskryminacji”.

Już wiadomo, że wielu rodziców płaci dziś za szkolne obiady więcej niż przed wejściem przepisów w życie. Oczywiście nikt się do tej podwyżki nie dokłada.

Dalej pan Łapanowski stwierdza:

„[…] potrzebna jest wieloletnia strategia, która będzie zakładała inwestycje, program edukacyjny, doradczy, szkoleniowy. Potrzebne jest wprowadzenie powszechnej edukacji kulinarnej do szkół. Dzieci powinny się uczyć na lekcjach, jak przygotowywać zdrowe posiłki, co najmniej dziesięć razy w roku.

WO: To brzmi dosyć nierealnie.

Dlaczego? Programy obowiązkowej edukacji kulinarnej prowadzone są w Skandynawii, we Francji, Włoszech – i to działa”.

Obowiązkowa edukacja kulinarna? Przypomnijmy: fundacja, którą kieruje pan Łapanowski, organizuje szkolenia w tej dziedzinie. Tu nie ma miejsca na kompromisy. Absurdalna ustawa, przekazująca na poziom ministerialnych urzędasów decyzje, które powinny być podejmowane na poziomie poszczególnych szkół – musi zniknąć. I o to trzeba walczyć. Zwłaszcza że daje ona rozmaitym cwaniakom okazję do zarabiania pieniędzy kosztem rodziców i komfortu dzieci.

W sprawie odpowiedzi na moje pytania będę nadal indagował Ministerstwo Zdrowia.

« poprzednia strona
123

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.