Drożejące obiady, zamykane sklepiki i dzieci przynoszące sól do szkoły! Szkolna rewolucja żywieniowa w praktyce

Fot.zdjęcie ilustracyjne youtube.pl
Fot.zdjęcie ilustracyjne youtube.pl

Zero słodkich napojów, batoników i chipsów w sklepikach. Zero cukru i minimalne ilości soli w posiłkach serwowanych na szkolnych stołówkach. Mija tydzień od rewolucji jaką szkoły wprowadziły w żywieniu dzieci.

Minister zdrowia o tzw. „śmieciowym jedzeniu” w szkole. Będzie zdrowo ale drogo…

Pierwsze efekty zmiany przepisów to zamykanie sklepików szkolnych, zmiana szkolnych jadłospisów i niezadowolenie dzieci, które nie chcą jeść posiłków bez smaku.

Zmieniliśmy cały jadłospis, cukru już w ogóle nie kupujemy, tylko miód. Do kompotów będziemy wybierać takie owoce, które są niezbyt kwaśne. Mięso mamy smarować oliwą i piec w specjalnym piecu

—mówi w rozmowie z „Kurierem Porannym” Ewa Zając, dyrektorka SP 15 w Białymstoku.

Za złamanie nowych przepisów grozi kara do 5 tysięcy złotych.

Dzieciom nowe obiady nie smakują. Są dla nich bez smaku.

Obserwowałem jak u nas przedszkolaki jadły ten nowy obiad, większość dań została na talerzach. Jak nie będą ich jeść, to nie wiem, co zrobimy

— podkreśla Lech Szargiej, dyrektor ZS nr 6 w Białymstoku

Przez zmianę jadłospisów podrożały też szkolne posiłki, na co narzekają rodzice. Jak informuje „Radio Kraków” sanepid zaczął już przeprowadzanie kontroli w szkołach. Eksperci sprawdzają nie tylko sklepiki, ale także szkolne kuchnie i stołówki, gdzie są przygotowywane i wydawane posiłki.

Najbardziej brakuje słodkich rzeczy. Trochę tęsknię

—mówi jeden z uczniów.

Inni uczniowie i ich rodzice nic sobie z nowych przepisów nie robią i bez względu na rozporządzenia ministra zdrowia w plecakach do szkoły przynoszą słone paluszki, krakersy, chipsy i batoniki. Dochodzi nawet do tak absurdalnych sytuacji, że dzieci przynoszą ze sobą sól do szkoły.

Posiłki bez przypraw, dzieci tego nie chcą jeść 80% tego co jest przygotowywane trafia do kosza

—opisują nauczyciele, a dietetycy podkreslają, że:

Wyrzucenie śmieciowego jedzenia ze szkolnych sklepików to za mało, aby nauczyć dzieci sięgania po zdrowe i dietetyczne produkty. Potrzebna jest długotrwała kampania informacyjna.

Mówienie pani premier o grubaskach, to o wiele za mało…

Kopacz opowiada o „grubaskach” i nielubianej koleżance. A dzieci? To zdjęcie mówi wszystko

Kopacz z troską o „grubaskach”: „Nie będzie już coli, nie będzie czipsów. Pewnie z tego powodu ubolewacie tak jak z tego powodu, że skończyły się wakacje”

ann/poranny.pl/radiokrakow.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.