Zero słodkich napojów, batoników i chipsów w sklepikach. Zero cukru i minimalne ilości soli w posiłkach serwowanych na szkolnych stołówkach. Mija tydzień od rewolucji jaką szkoły wprowadziły w żywieniu dzieci.
Minister zdrowia o tzw. „śmieciowym jedzeniu” w szkole. Będzie zdrowo ale drogo…
Pierwsze efekty zmiany przepisów to zamykanie sklepików szkolnych, zmiana szkolnych jadłospisów i niezadowolenie dzieci, które nie chcą jeść posiłków bez smaku.
Zmieniliśmy cały jadłospis, cukru już w ogóle nie kupujemy, tylko miód. Do kompotów będziemy wybierać takie owoce, które są niezbyt kwaśne. Mięso mamy smarować oliwą i piec w specjalnym piecu
—mówi w rozmowie z „Kurierem Porannym” Ewa Zając, dyrektorka SP 15 w Białymstoku.
Za złamanie nowych przepisów grozi kara do 5 tysięcy złotych.
Dzieciom nowe obiady nie smakują. Są dla nich bez smaku.
Obserwowałem jak u nas przedszkolaki jadły ten nowy obiad, większość dań została na talerzach. Jak nie będą ich jeść, to nie wiem, co zrobimy
— podkreśla Lech Szargiej, dyrektor ZS nr 6 w Białymstoku
Przez zmianę jadłospisów podrożały też szkolne posiłki, na co narzekają rodzice. Jak informuje „Radio Kraków” sanepid zaczął już przeprowadzanie kontroli w szkołach. Eksperci sprawdzają nie tylko sklepiki, ale także szkolne kuchnie i stołówki, gdzie są przygotowywane i wydawane posiłki.
Najbardziej brakuje słodkich rzeczy. Trochę tęsknię
—mówi jeden z uczniów.
Inni uczniowie i ich rodzice nic sobie z nowych przepisów nie robią i bez względu na rozporządzenia ministra zdrowia w plecakach do szkoły przynoszą słone paluszki, krakersy, chipsy i batoniki. Dochodzi nawet do tak absurdalnych sytuacji, że dzieci przynoszą ze sobą sól do szkoły.
Posiłki bez przypraw, dzieci tego nie chcą jeść 80% tego co jest przygotowywane trafia do kosza
—opisują nauczyciele, a dietetycy podkreslają, że:
Wyrzucenie śmieciowego jedzenia ze szkolnych sklepików to za mało, aby nauczyć dzieci sięgania po zdrowe i dietetyczne produkty. Potrzebna jest długotrwała kampania informacyjna.
Mówienie pani premier o grubaskach, to o wiele za mało…
Kopacz opowiada o „grubaskach” i nielubianej koleżance. A dzieci? To zdjęcie mówi wszystko
ann/poranny.pl/radiokrakow.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/264694-drozejace-obiady-zamykane-sklepiki-i-dzieci-przynoszace-sol-do-szkoly-szkolna-rewolucja-zywieniowa-w-praktyce