Kolejny piękny film związany z tragedią smoleńską zrobiła Maria Dłużewska. O ile mnie pamięć nie myli to już jej szósty film dokumentalny z tego kręgu. Autorka ta od pięciu lat niezmiennie przybliża nam postaci tragicznie zmarłych, ich bliskich i wybitnych badaczy, których życiowym celem stało się wyjaśnienie przyczyn i przebiegu katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku w lesie pod Smoleńskiem.
Tym razem Dłużewska – dla przyjaciół Majka - poświęciła dokument „Dama” śp. Marii Kaczyńskiej, żonie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jego pierwszy pokaz odbył się we wtorek w Brukseli, a dziś w czwartek, 26 marca mogliśmy zobaczyć ten dokument w gościnnych pomieszczeniach internetowej telewizji „Gazety Polskiej”.
Mój kolega redakcyjny Marcin Fijołek przygotował merytorycznie wyczerpujące omówienie filmu. Ja chciałbym tylko podzielić się z Czytelnikami wPolityce, kilkoma pierwszymi wrażeniami. Mam nadzieję, że nie będzie tego za wiele.
Czuję się jednak w obowiązku zrobić to z dwóch co najmniej powodów. O pierwszym już napomknąłem. A teraz go nieco rozwinę. Majka Dłużewska od ponad 20 lat w swojej twórczości penetruje trudne, niechętnie widziane przez „oficjalną kinematografię” obszary naszej rzeczywistości i naszej niedawnej przeszłości. Przez cały ten czas pozostaje strażnikiem prawdy i rzetelności, wydobywając z zapomnienia, ale nierzadko też ze świadomego zaniechania przez oficjalne instytucje państwa i media III RP, ważne zdarzenia. Pozostaje wierna wartościom, ukształtowanym przez okres pierwszej „Solidarności”, choć zdaje sobie sprawę, że wiąże się to z utratą możliwości wysokich dotacji na robienie kolejnych filmów oraz otrzymywania pokaźnych honorariów, jakie mogłaby otrzymywać, gdyby poszła na różnego rodzaju kompromisy. I związała się na przykład z telewizją publiczną.
Ale uczciwość nie jest przecież równoznaczna z talentem. I nic by mnie skusiło do tych kilku refleksji, gdyby film nie wzruszył mnie i nie potwierdził lekkiej ręki Majki Dłużewskiej w tworzeniu pięknych opowieści o ludziach. Już tylko tytułem „Dama” Majka Dłużewska umieszcza Marię Kaczyńską we właściwej hierarchii wśród „pierwszych dam” prezydentów III RP. To była pierwsza myśl, kiedy pupilem w myślach film o żonach pozostałych prezydentów. Była damą z prostego powodu. Urodzona i wychowana, mimo strasznych zewnętrznych warunków politycznych i społecznych, w jakich przyszło jej dorastać, w domu starej przedwojennej inteligencji. Dlatego miała wrodzone poczucie taktu, szanowała każdą istotę ludzką, była zawsze gotowa do pomocy innym, promieniowała ciepłem i serdecznością i miała poczucie humoru. Jakim była człowiekiem najlepiej oddają je słowa zawarte w liście do zawodowego kryminalisty, któremu pomogła wyjść na wolność z tajskiego więzienia. Ale historia ta opowiada też o jej wrażliwości na ludzkie dramaty.
Dłużewska opowiadając o życiu – niemal od kołyski po tragiczna śmierć – pokazuje nam ludzi, którymi Maria Kaczyńska otaczała się w sposób niezwykle naturalny. Sama wewnętrznie szlachetna i dobra przyciągała do siebie jak magnes podobne osobowości i charaktery.
Oglądamy więc w filmie galerię wspaniałych kobiet, z których tak naprawdę każda mogłaby być „damą” w sprzyjających dla niej – tak jak dla głównej bohaterki filmu – okolicznościach. Dłużewska mówi: - Popatrzcie tylko. Kobieta pozornie prosta, skromna, a jakiej klasy to człowiek - jako koleżanka szkolna, przyjaciółka, żona, i wreszcie Pierwsza Dama. Prawdziwa Dama. Czy trzeba aż tragicznej śmierci, żebyśmy to dostrzegli?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/238743-piekne-kobiety-piekne-polki-u-marii-dluzewskiej-film-poswiecony-marii-kaczynskiej-trzeba-zobaczyc