"Dama" to ciepły i wzruszający film o Marii Kaczyńskiej. Ale i opowieść o polskiej inteligencji w najpiękniejszym jej wymiarze. [recenzja]

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
YT
YT

Powiedzieć, że „Dama” jest ciepłą i wzruszającą opowieścią o Marii Kaczyńskiej to nic nie powiedzieć. Film Marii Dłużewskiej dotyka bowiem - opowiadając o śp. Prezydentowej - tylu kart polskiego życia publicznego, historycznego i politycznego, że staje się materiałem obowiązkowym dla wszystkich, którzy chcą zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.

CZYTAJ TAKŻE: Jerzy Jachowicz: Piękne kobiety, piękne Polki u Marii Dłużewskiej. Film poświęcony Marii Kaczyńskiej trzeba zobaczyć!

Zobacz zwiastun:

Miałem przyjemność uczestniczyć w czwartek w przedpremierowym pokazie filmu Marii Dłużewskiej. Kilka poniższych refleksji z pewnością nie oddaje wszystkich walorów tego filmu, ale - ufam - sprawi, że sięgną państwo po ten obraz i wyrobią sobie swoje zdanie.

Po pierwsze - to nie tylko opowieść o Marii Kaczyńskiej, ale opowieść o polskiej historii, która przeplata się i wraca w sposób naprawdę fascynujący. Już wstęp do „Damy” i wizyta na Wileńszczyźnie, gdzie urodziła się „Musia”, jak kazała się nazywać w dzieciństwie przyszła prezydentowa, pokazuje istotę polskich fundamentów.

Fundamentów zakorzenionych w tragicznych i dumnych wydarzeniach z historii naszego kraju. Przymusowe wysiedlenie z Wileńszczyzny, Armia Krajowa, oddział Łupaszki, Katyń, ubeckie aresztowania. Jeśli wśród najbliższych członków rodziny znajdują się ci, którzy dotknęli z bliska wszystkich tych wydarzeń, to polskość musi wręcz pulsować w rodzinnym domu. Nie da się nie wynieść z takiej rodziny zakorzenienia w tym, co Polska przynosi najlepszego. Jakże symbolicznie brzmi fakt, że pani Maria zginęła lecąc oddać hołd również swojemu stryjowi.

I znów - klamra, której nie da się tak po ludzku zrozumieć i wytłumaczyć przypadkowością, bezcelowością i „racjonalnością”. Zrozumie to tylko ten, kto rozumie polską historię, polskość w ogóle. W tym sensie to arcypolski film. Patetycznie? Być może, ale czasem tak trzeba.

Po drugie - to opowieść o polskiej inteligencji, tej w najpiękniejszym wydaniu. Maria Mackiewicz-Kaczyńska była jej reprezentantką od samego początku. To rodzina, w której pojawiają się lekcje fortepianu i języka francuskiego, w której prowadzi się pamiętnik i nieustannie czyta książki. Opowieść o inteligenckim etosie, który dziś powoli zanika, ustępując miejsca cynizmowi, draństwu i cwaniactwu. A może ten etos zawsze był w mniejszości - ale dzięki takim filmom pokazany jest jego urok i fascynująca zachęta, by żyć w ten sposób, by w taki sposób prowadzić swoje rodziny.

Maria Dłużewska opowiada o tym wszystkim, ale bardzo lekko, nie nachalnie, jak gdyby pozwalała widzom odkrywać to, co chcą odkryć w życiorysie Marii Kaczyńskiej. Bo to jest życiorys, ale pisany bardzo krucho, bez jakichkolwiek z góry założonych tez.

Po trzecie - warto zobaczyć „Damę” choćby z powodu unikatowych ujęć. Krótkie, często kilkunastosekundowe nagrania z urodzin Anny Walentynowicz, Balu Dziennikarzy, medialnej wigilii w Pałacu Prezydenckim czy wyprawy do Azji pokazują zupełnie inne oblicze śp. Pary Prezydenckiej.

W pamięć zapadła mi szczególnie scena podczas urodzin Anny Walentynowicz. Szereg oficjeli - w tym braci Kaczyńskich, pełniących wówczas najważniejsze funkcje w kraju - śpiewa jej „sto lat”, życząc, by żyła jak najdłużej. „Niech żyje, żyje nam…” - odśpiewuje tłum, a uśmiechnięta legenda „Solidarności” cicho dopowiada:

Niech żyje Polska.

I znów - symbol jakich mało, zwłaszcza, jeśli ma się w perspektywie, że Walentynowicz zginie w smoleńskim błocie razem z Marią i Lechem Kaczyńskimi.

Po czwarte - ukazana ludzka twarz Marii Kaczyńskiej. Ta pretensja kilkakrotnie pojawiała się już w debacie publicznej i komentarzach - jak to się stało, jak to możliwe, że przez niemal pięć lat prezydentury widzieliśmy z reguły wykrzywione twarze Pary Prezydenckiej? Że dopiero po ich tragicznej śmierci odnalazły się urocze zdjęcia i nagrania?

Dłużewska odświeża kilka z nich. Widzimy Kaczyńską (a w zasadzie jeszcze Mackiewicz) na nartach w Rabce. Na bankietach w Pałacu Prezydenckim. Podczas wywiadu dla francuskich w mediów, w którym - z gracją, jakiej nie powstydziłyby się najważniejsze kobiety tego świata - odpowiada na kuriozalne zarzuty, sugerujące jej mężowi nacjonalizm, antysemityzm i sto innych grzechów. Warto zobaczyć te obrazki, by uzmysłowić sobie, jak wielką krzywdę zrobiono Lechowi Kaczyńskiemu. Ale i rykoszetem - jego małżonce.

Naprawdę warto zobaczyć ten film. Interesujący się polityką odnajdą kilka ciekawych smaczków, inni poznają historię Marii Kaczyńskiej, ale - co wydaje mi się najważniejsze - jeszcze inni mogą zostać zachęceni do fascynującej przygody z polskością.

Dama” to słowo zapomniane w polskim języku; może nawet nieco wykoślawione pejoratywnym znaczeniem kogoś, kto bez potrzeby się wywyższa. Film Dłużewskiej przywraca podstawowe i pozytywne znaczenie „damy”. Gwarantuję, że po seansie nikt nie będzie miał wątpliwości, co oznacza to słowo.

Film będzie dołączony do „Gazety Polskiej” 8 kwietnia.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych