Polacy żyją coraz dłużej, wzrasta też jakość życia - mówili politycy PO, tłumacząc konieczność wydłużenia ustawowego wieku emerytalnego do 67 lat. Dziś z powodu braku pracy przed emeryturą setki Polaków odbierają sobie życie.

Przedłużenie wieku emerytalnego zostało przez rząd w bardzo przemyślany sposób zaprojektowane

— tłumaczył ówczesny szef resortu finansów, Jacek Rostowski.

Chyba jednak nie do końca. W swoich lukrowanych, jak zawsze, wizjach władza zapomniała o jednym - pracy dla Polaków w wieku przedemerytalnym często brakuje. Z tego powodu wiele osób odbiera sobie życie i wieku emerytalnego nawet nie dożywa.

Dziennik Gazeta Prawna poinformował dziś, że fala samobójstw bije rekordy. W ubiegłym roku życie odebrało sobie 6165 osób. To rekordowy wynik od 1999 roku, czyli od chwili, gdy takie dane są w ogóle upubliczniane. Nie tylko wzrosła liczba samobójców, ale także zmienił się portret socjologiczny osób odbierających sobie życie.

Jak czytamy w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, najbardziej niepokojący jest trend w grupie wiekowej 55-64 lata. Według informacji z KGP w 2002 roku liczba zgonów z powodu samobójstwa wyniosła 681. Dziesięć lat później już 1091, a w 2014 roku - zamachów samobójczych odnotowano ok. 1300. Dziennik twierdzi, że ten wzrost samobójstw pokrywa się z rosnącym bezrobociem w tej grupie. Może więc Polacy żyją coraz dłużej, ale często w wieku przedemerytalnym nie mają gdzie pracować.

Najsmutniejsze jest to, że taką przyszłość rząd PO-PSL chce zafundować naszym sześciolatkom. Cóż z tego, że jak chciał minister Boni, zostaną wypchnięte rok wcześniej na rynek pracy, żeby ratować system emerytalny, skoro na tym rynku kwitnie bezrobocie i tuż po studiach i tuż przed emeryturą. No ale podobno rząd ma wszystko dobrze przemyślane, a obywatelom nic do tego.

Czytaj także:

Trzeba powtarzać to pytanie: „Kto wpuścił do Sejmu ludzi, którzy plują w twarz obywatelom?!”