Bogdan Święczkowski: "Największa afera korupcyjna w III RP" pokazuje, jak Platforma stworzyła łapówkarski system w naszym kraju. NASZ WYWIAD

wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Dlaczego wokół „największej afery łapówkarskiej w historii Polski” panuje w głównych mediach taka cisza?

WIĘCEJ: „Największa afera łapówkarska w historii Polski” znów daje o sobie znać! Kolejne zarzuty dla urzędników MSZ ws. ustawionych przetargów podczas prezydencji w UE!

Bogdan Święczkowski, b. szef ABW: Przecież największe zdarzenia związane z tą aferą, w tym największe przetargi ochraniane miały być przez mityczną tarczę antykorupcyjną Donalda Tuska i działy się pod jego osobistymi i Platformy Obywatelskiej rządami.

Rządzący od 8 lat nie chcą dużo o tym mówić, a tym bardziej przyznawać, że to oni odpowiadają za to, iż stworzono w Polsce wręcz system łapówkarski, który pozwolił i pozwala wydrenować skarb państwa. System który podprowadził do tego, że wielu z nich oraz ich znajomych nielegalnie się wzbogaciło. I to dlatego nikt tego specjalnie nie nagłaśnia, zapomina się o tarczy antykorupcyjnej, o której Tusk wielokrotnie mówił. Jednocześnie nie łączy się tego z innymi aferami korupcyjnymi. Bo jeżeli połączymy z innymi sprawami, np. z kwestią korupcji przy naszej prezydencji w UE, to naprawdę jawi się naszym oczom system łapówkarski działający w państwie na zasadzie półoficjalnej.

To zaczyna przypominać Rosję, czy Bułgarię sprzed pięciu, czy 10 lat, gdy nie można było zrobić jakiegokolwiek legalnego i uczciwego interesu w sferze publicznej nie dając „w łapę”.

To jest przerażające, co się dzieje w Polsce i dlatego władza tego nie nagłaśnia i być może poza niewielu oficerom służb, policji, prokuratorom, nikomu nie zależy na ukróceniu tego procederu. Dzięki niemu bowiem wybrane osoby i kliki, wybrane grupy interesu, mogą poza prawnie bogacić się na szkodę Polaków.

Od pierwszej odsłony „największej afery łapówkarskiej w historii Polski” przewijało się nazwisko Grzegorza Schetyny. Wówczas mówiło się, że to Tusk szuka haków na swego „przyjaciela z boiska”. Teraz, gdy mowa o aferze związanej z korupcją przy organizacji polskiej prezydencji unijnej, znowu mowa o tym polityku. Przypadek?

Jeżeli popatrzymy na różne programy publicystyczne omawiające historię życia i działalności gospodarczo-publicznej Grzegorza Schetyny, to różni ludzie mogą wyciągnąć różne wnioski.

Najprawdopodobniej można założyć, że niewątpliwie Grzegorz Schetyna nie do końca panował nad swoim otoczeniem w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i nad najważniejszymi przetargami. Oczywiście zadaniem śledczych i prokuratorów będzie ustalenie, czy posiadał wiedzę, czy uczestniczył w tym procederze, czy też jest całkowicie w tej sprawie niewinny. Tak czy inaczej odpowiedzialność polityczną powinien ponieść już dawno, a jak wiemy nie poniósł i jesienią został ponownie ministrem - tym razem spraw zagranicznych.

Jak ocenia pan główny antykorupcyjny „miecz”, czyli CBA?

Niewątpliwie sam pomysł powołania do życia takiej służby był jak najbardziej zasadny. Jest to bardzo ważne w takim kraju, jak Polska, gdzie przestępstwa korupcyjne często mają związek z istotnymi dla bezpieczeństwa kraju działami gospodarki czy administracji.

Czy ta służba dobrze wykonuje swoje zadania? Każdy może ocenić po tym, czy proceder łapówkarstwa w naszym kraju maleje, czy rośnie. A niestety problem ten narasta. Ocena ta więc nie może być najwyższa, mimo że wiele osób z CBA, także tych z kierownictwa, stara się zwalczać patologię łapówkarstwa. Jednak nie osiąga odpowiednich rezultatów. Najprawdopodobniej dlatego, że służba ta  nie posiada odpowiednich długofalowych planów działania, wsparcia rządzących a przede wszystkim pieniędzy. Pamiętajmy, że rząd PO od dłuższego czasu ogranicza środki finansowe na wszelkie służby specjalne, czy porządku publicznego. CBA skoncentrowało się niestety na profilaktyce, na wydawaniu różnych książeczek, broszur,  czy też ściganiu „drobnej korupcji” a nie na rozpoznawaniu najistotniejszych zagrożeń i ich neutralizowaniu.

Mityczna tarcza antykorupcyjna powinna być tarczą rzeczywistą. Przecież CBA ma uprawnienia operacyjne, więc wraz innymi służbami powinna zapobiegać zagrożeniom, powinna o nich informować i powinna inicjować zmiany prawa, aby utrudnić proceder łapówkarstwa.

Co może czekać jeszcze na odkrycie przez służby zwalczające korupcję?

Muszę powiedzieć, że ja nie uważam, aby afera informatyczna była największą aferą. Jestem przekonany, że jest dużo większych spraw aferalnych, o których nie wiemy, albo nie potrafimy ich właściwie ocenić.

Proszę zobaczyć na korupcję w polskim górnictwie i powiązać ze sobą kilka, kilkanaście ostatnich spraw, gdzie byli prezesi zarządów, spółek, kompanii, kopalni, zostali oskarżeni o przyjmowanie korzyści majątkowych, to jeżeli skomasuje się te informacje, to zobaczymy sumy łapówek w tej gałęzi polskiej gospodarki są o wiele wyższe niż w sprawach informatycznych, czy w urzędach publicznych. I mowa tu tylko o ujawnionych sumach w tym procederze. Odnoszę także na przykład nieodparte wrażenie, że uruchomiono w Polsce program budowy elektrowni jądrowej tylko po to, aby stworzyć przykrywkę dla wyprowadzania z budżetu państwa potężnych sum na różne fikcyjne przedsięwzięcia i projekty związane z energetyką jądrową, które nigdy się tak naprawdę nie przydadzą.

Proszę zwrócić uwagę, że nie ma nawet planów rozpoczęcia budowy elektrowni, a ile już zdążono wydać milionów i miliardów złotych na funkcjonowanie spółki, zarządów, władz, umowy z różnymi podmiotami zewnętrznymi itd. Być może za pięć, za dziesięć lat przeczytamy o „największej aferze w historii Polski”, tym razem tej wokół elektrowni jądrowej.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

CZYTAJ WIĘCEJ: Mariusz Kamiński: „Skala korupcji w państwie Tuska jest ogromna. W działaniach CBA brakuje jednak pójścia o krok dalej.” NASZ WYWIAD

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.