Kuriozalny apel Blumsztajna: Przywróćmy Czterech Śpiących, bo... umawialiśmy się pod nim na randki. Co jeszcze wymyślicie w obronie czerwonoarmistów?

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Gdy wydawało się, że w sprawie pomnika Czterech Śpiących osiągnięto zgniły, bo zgniły, ale jednak kompromis, który pozwoli na w miarę bezinwazyjne zniknięcie monumentu z warszawskiego pejzażu, „Gazeta Wyborcza” ruszyła do walki o dobre imię czerwonoarmistów.

Przypomnijmy - przed wyborami samorządowymi rządzącej w mieście ekipie z Platformy Obywatelskiej nie na rękę było odświeżanie sporu o oceny historyczne, więc postanowiono, by pomnik - choć wyremontowany za publiczne pieniądze (2 mln złotych!) - nie wracał na Pragę. Towarzyszyły temu liczne protesty, listy otwarte i prośby (bardzo często ponad podziałami politycznymi), by pomnik zniknął na dobre.

CZYTAJ WIĘCEJ: LIST OTWARTY. „Armia Czerwona nie przyniosła Polsce wolności i niepodległości, ale nowe zniewolenie”

I tak też się stało. Sprawa pomnika, co w sumie wyszło na dobre, zginęła śmiercią naturalną, a Czterej Śpiący odeszli na zasłużony odpoczynek w jednym z magazynów. Obyło się bez awantur, choć i bez symbolicznego zburzenia pomnika i jasnego oznajmienia opinii publicznej, dlaczego monument znika. Nie towarzyszyła temu likwidacja pozostałych reliktów; licznych tabliczek, mniejszych i większych pomników i znaków pamięci o czasach słusznie minionych. Tak jak pisałem wcześniej - kompromis, choć nieco nadgniły.

Ciszę postanowiła jednak przerwać „Gazeta Wyborcza” piórem nieocenionego w bojach o powrót Czterech Śpiących Seweryna Blumsztajna. Pan redaktor (znany z uroczego transparentu „Pierdolę, nie rodzę”) postanowił przerwać milczenie i domagać się powrotu pomnika na Pragę. A przynajmniej wznowienia dyskusji w tej sprawie.

Co charakterystyczne, Blumsztajn nie skupia się już głównie na argumentach historycznych, ale odwołuje się do sentymentalnych wspomnień.

Przez 60 lat „Śpiący” wrośli w lokalny pejzaż, mieszkańcom Pragi kojarzą się nie politycznie, ale lirycznie - potężny zastęp obrońców pomnika umawiał się pod nim na randki

— ubolewa pan redaktor, który nieszczęsny pomnik nazywa „apolitycznym fragmentem praskiej małej ojczyzny”.

Historyczne oceny są tylko tłem argumentów pana redaktora:

Wmurujmy na cokole tablicę, napiszmy na niej, o co chodziło w 1946 r. komunistom. Tylko nie zapomnijmy o wdzięczności dla poległych sołdatów

— przekonuje Blumsztajn.

Kuriozalny to apel - przywróćmy pomnik, bo umawialiśmy się pod nim na randki. Przywróćmy po to, by przywrócić wdzięczność dla „poległych sołdatów”. Na szczęście apel, który raczej przejdzie bez echa.

Stołeczne władze w sprawie pomników i tak prowadzą niezbyt „prawicową” politykę, jak tego chce Blumsztajn. W mieście, w którym trzeba było stoczyć naprawdę ciężki bój o postawienie pomnika rtm. Pileckiego (czapki z głów przed organizacją Młodzi dla Polski), gdzie Muzeum Historii Żydów Polskich otrzymuje kolejne dotacje (przy równoległym obcięciu budżetu dla Muzeum Żołnierzy Wyklętych), ciężko mówić o zdominowaniu „pomnikowego” (czy muzealnego) dyskursu przez prawicę. O tym, że dla pomnika tragicznie zmarłego prezydenta stolicy miejsca nie ma w całej Warszawie chyba nawet nie warto wspominać.

CZYTAJ WIĘCEJ: Bardzo się cieszę z otwarcia MHŻP. Ale jest mi cholernie przykro, że Muzeum Historii Polski nie może liczyć choć na część takiego wsparcia

CZYTAJ TAKŻE: Obiecane Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Warszawie nie powstanie. Kwota 300 tys. zł dotacji nie zostanie wykorzystana

Sprawie pomnika Czterech Śpiących trzeba po prostu dać umrzeć. A Sewerynowi Blumsztajnowi i im podobnym należy przypominać bez ustanku, że Armia Czerwona nie przyniosła Polsce wolności i niepodległości, ale nowe zniewolenie. Że na jej czołgach wjechała do Polski komunistyczna dyktatura odpowiedzialna za śmierć dziesiątków tysięcy Polaków. Nie da się tego wytłumaczyć żadnymi randkami pod tym pomnikiem, żadnymi pocałunkami skradzionymi dziewczynie w cieniu Czterech Śpiących, żadnym tanim sentymentalizmem. Choć szczerze mówiąc zastanawiam się, co jeszcze szanowni państwo z Czerskiej wymyślą w obronie czerwonoarmistów…

Za puentę niech posłuży krótki film z Sewerynem Blumsztajnem w roli głównej, który w ostatnich dniach zyskał spory odzew w internecie. Randki nie mogą przesłonić nam historii. Coś się komuś popieprzyło…

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych