Tragiczny finał poszukiwań. Ratownicy odnaleźli ciała trzech zasypanych osób

Fot. PAP/A. Grygiel
Fot. PAP/A. Grygiel

Ratownicy odnaleźli w gruzowisku zawalonej kamienicy w Katowicach ciała trzech poszukiwanych osób – poinformował w TVP Info szef Rządowego Centrum Bezpieczeństwa Janusz Skulich. Ofiary to prawdopodobnie: dziennikarka TVP Katowice Brygida Frosztęga-Kmiecik, jej mąż reporter Faktów TVN Dariusz Kmiecik oraz ich dziecko.

Wchodząc do studia rozmawiałem z Komendantem Głównym PSP, który przekazał mi, że ratownicy dotarli do ciał trzech osób. Zostały całkowicie zagruzowane, co wskazywałoby na to, że najprawdopodobniej śmierć ponieśli natychmiast w momencie katastrofy

– powiedział gen. Skulich, podkreślając że należy teraz przeprowadzić proces identyfikacji ciał.

Jednak nieprawdopodobne jest, że w mieszkaniu, w którym mieszkali Darek, Brygida i ich dziecko, akurat znalazły się inne osoby

– dodał gen. Skulich.

Fot. PAP
Fot. PAP

Dariusz Kmiecik przygodę z dziennikarstwem rozpoczął jako student od praktyk w TVP Katowice w 2001 r. Najpierw pracował jako reporter, a potem jako wydawca. Relacjonował m.in. katastrofę hali Międzynarodowych Targów Katowickich oraz pielgrzymkę Benedykta XVI do Bawarii. Od listopada 2006 r. pracował w „Faktach TVN”.

Jego żona Brygida Frosztęga-Kmiecik również była dziennikarką. Pracowała jako wydawca Magazynu Reporterów telewizji TVP Katowice. Przygotowywała także reportaże dla telewizji publicznej, w których zajmowała się problematyką społeczną oraz historią. Była reżyserem „Innego filmu” (2013 r.), który został nominowany do nagrody Złotego Lajkonika.

CZYTAJ TAKŻE: Reporter Faktów TVN, Dariusz Kmiecik wraz z żoną i synem zaginął w gruzach kamienicy w Katowicach

Podczas późnowieczornych briefingów ratownicy sygnalizowali, że poszukiwane osoby znaleźli pod stropami i ścianami, które w czasie katastrofy „złożyły się, jak przysłowiowy domek z kart”.

Musieliśmy część tych elementów konstrukcyjnych i stropów rozebrać i w pewnym momencie natknęliśmy się na te ofiary

— mówili ratownicy.

Po wydobyciu poszukiwanych osób z ruin strażacy w nocy kontynuowali działania w miejscu katastrofy.

Prace powinny pójść nieco szybciej, bo nie szukamy w tej chwili konkretnych osób. Te osoby, o których mieliśmy informacje, że są zameldowane, zamieszkują, mogą przebywać w budynku - nikt nie zgłosił nam, że kogoś brakuje. Prace będą mogły postępować z większym zaangażowaniem ciężkiego sprzętu

— zapowiedzieli dowodzący akcją.

Po zezwoleniu ratowników w miejsce katastrofy wejdą ekipy dochodzeniowe policji z prokuratorem. Ze względu na niestabilność pozostałości budynku, miejsce to cały czas mają obserwować przedstawiciele nadzoru budowlanego.

Eksplozja przed godz. 5 w czwartek zniszczyła trzy kondygnacje kamienicy u zbiegu ulic Chopina i Sokolskiej w ścisłym centrum Katowic. To zwarta zabudowa pochodząca większości z początku XX w. Zawaliła się ściana frontowa części obiektu, ocalał tam tylko wysoki parter. W kamienicy zameldowanych było ponad 20 osób. Po wybuchu ewakuowano 15 lokatorów, pięć osób trafiło do szpitali, dwie w ciągu dnia go opuściły. Stan jednego oparzonego lekarze ocenili jako ciężki.

Prowadzący akcję poszukiwawczą ratownicy najpierw sprawdzali i uprzątali gruzowisko od strony ulicy, potem usunęli też kolejne - od strony wewnętrznego dziedzińca. Wykorzystywali psy poszukiwawcze oraz bardzo czuły sprzęt nasłuchowy. Do usunięcia największego, przygniecionego belkami stropowymi potrzebowali specjalistycznego sprzętu rozbiórkowego ściąganego z Oświęcimia.

Akcję bardzo komplikował stan pozostałości budynku. Ocalałe ściany były niestabilne - wygięta była m.in. ściana frontowa. Stąd cały czas pozostałości kamienicy nadzorowali specjaliści nadzoru budowlanego i geodeci. Strażacy przygotowywali też doraźne wzmocnienia ścian

W tym czasie za pomocą specjalistycznych kamer wprowadzanych poprzez odwierty ratownicy m.in. starali się zaglądać w gruzowisko. Jak mówił po południu w Katowicach wiceminister spraw wewnętrznych Stanisław Rakoczy, strażacy robili wszystko, co nie zagrażałoby zawaleniem się pozostałości konstrukcji.

Obecny na miejscu komendant Państwowej Straży Pożarnej Wiesław Leśniakiewicz mówił m.in., że w akcji wykorzystano praktycznie całą najnowocześniejszą technologię, jaką dysponują strażacy. Wskazał też, że główne obciążenie związane z penetracją wyrobiska leży na dwóch grupach poszukiwawczo-ratowniczych - z Jastrzębia-Zdroju oraz z Małopolski. Łącznie w akcji poszukiwawczej brało udział ok. 160 ratowników.

Strażacy po godz. 17. powoli wpuszczali w okolice zniszczonej kamienicy mieszkańców okolicznych budynków, w których wskutek wybuchu wyleciały tylko szyby. Działały tam służby miejskie oraz m.in. szklarze. Ratownicy nie mogli jednak wpuścić mieszkańców w rejon bezpośrednich działań.

Prezydent Katowic Piotr Uszok deklarował w czwartek objęcie pomocą wszystkich osób poszkodowanych w katastrofie. Sześciorgu rodzinom z mieszkań komunalnych miały zostać przydzielone mieszkania do umeblowania; otrzymały też jednorazową pomoc. Prezydent wskazał, że pomoc dla lokatorów mieszkań własnościowych (w zniszczonej kamienicy takich było 11), będzie uzależniona m.in. od tego czy były ubezpieczone - wobec nich deklarował „zapewnienie przewidywalnego zamieszkania przez dłuższy okres czasu”.

Po wypadku do trzech szpitali trafiło pięć poszkodowanych osób, wśród nich najciężej ranny mężczyzna z oparzeniami - do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Pacjent ten miał oparzone ok. 60 proc. powierzchni ciała i podejrzenie oparzenia dróg oddechowych. Jego stan lekarze oceniali jako ciężki.

Mówił, że nie wie, co się stało, to najprawdopodobniej u niego nastąpił wybuch

— relacjonowała dziennikarzom jedna z lekarek. Prezydent Katowic po południu potwierdził, że to osoba, która następnego dnia miała być eksmitowana z zajmowanego przez nią lokalu w kamienicy.

Czworo innych lokatorów, wśród nich matka z kilkunastoletnim synem, doznało lżejszych obrażeń. Zostali przewiezieni do katowickich szpitali. Przed południem przedstawiciele służb kryzysowych wojewody przekazali, że stan trzech z tych osób umożliwił ich wypisanie do domów.

Wczesnym popołudniem zastępca szefa śląskiej straży pożarnej Jeremi Szczygłowski sygnalizował, że ze wstępnych ocen biegłych, z którymi rozmawiał, wynika że przyczyną katastrofy był wybuch gazu. Strażak zastrzegał, że chodzi o większą ilość gazu, niż np. jedną butlę. „Butla z gazem nie byłaby raczej w stanie zniszczyć trzech kondygnacji” - podkreślił Szczygłowski.

Jak podał z kolei prezydent Katowic, z dokumentów wynika, że w mieszkaniu, z którego najprawdopodobniej w piątek miał być eksmitowany lokator, zakład gazowniczy odciął już instalację gazową. Uszok nie potwierdził, że to w tym mieszkaniu doszło do wybuchu.

Trzeba tu poczekać nas szczegółowe ustalenia prokuratury

— zaznaczył.

Śledztwo po wypadku będzie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Okręgowa Rada Adwokacka w Katowicach zaoferowała poszkodowanym w katastrofie bezpłatną pomoc prawną.

TVP Info /PAP/ mall/ansa

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.