Ma dwór, będzie miał wieś, a klasy jak nie miał, tak nie ma...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.youtube.pl
Fot.youtube.pl

Najpierw było przywożenie pizzy, ale minister Radek Sikorski ma także wiele innych pomysłów na to, jak skorzystać z przysługującej mu ochrony BOR. Wyszkoleni funkcjonariusze mogą robić za prywatnych kierowców, którzy odważą dzieci znajomych ministra. I kto mu zabroni?

Oczywiście można było zamówić taksówkę. Ale po co, skoro były miejsca w aucie BOR?

—mówił broniąc swojego szefa rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski.

Inne stanowisko w tej sprawie zajmuje jednak były szef Biura płk Andrzej Pawlikowski.

Zachował się bez honoru i bez klasy. Po co szkoli się oficerów? Po to, żeby spełniali zachcianki VIP-ów czy po to, by realizowali swoje ustawowe zadania, czyli ochraniali ministra?

— pyta retorycznie pułkownik.

Fot.wpolityce.pl/Super Express
Fot.wpolityce.pl/Super Express

Pawlikowski, który stał na czele Biura od listopada 2006 do listopada 2007 r., w przeszłości był szefem ochrony osobistej nieżyjącego już ministra spraw zagranicznych Bronisława Geremka i jego następcy Władysława Bartoszewskiego - informuje „Super Express”.

I nigdy do głowy im nie przyszło, by samochodem BOR wozić znajomych czy wykorzystywać funkcjonariuszy Biura do prywatnych celów. Zarówno Geremek, jak i Bartoszewski uważali, że Biuro Ochrony Rządu jest od zapewnienia bezpieczeństwa, a nie od bycia chłopcami na posyłki

— relacjonuje b. szef BOR.

Minister Sikorski ma z kogo brać przykład, ale niestety „wyznacza nowe standardy”.

To kwestia klasy, honoru i prestiżu ministra. A tego najwyraźniej Sikorskiemu zabrakło

— twierdzi Pawlikowski.

I wszystko na ten temat.

Czytaj także:

BOR Pizza na usługi Sikorskiego. Zobacz, jak głodny szef MSZ wysyła borowców po obiad do jego dworku w Chobielinie… 10 km w jedną stronę!

ann/Super Express

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych