Czy Falenta informował służby o podsłuchach w restauracjach? Czy służby to zlekceważyły?

fot. budownictwo.wnp.pl
fot. budownictwo.wnp.pl

Niezwykle zawiła i tajemnicza afera taśmowa robi się jeszcze bardziej zagmatwana. Do tej pory pojawiło się już wiele sprzecznych wersji, kto i po co miał nagrywać najważniejsze osoby w państwie.

Oficjalna wersja prokuratury brzmi, że za podsłuchami stoi „szajka” kelnerów pracujących na zlecenie biznesmena Marka Falenty. Z ustaleń śledczych wynika, że podsłuchiwano kilkadziesiąt osób. Wśród nich są politycy, biznesmeni i osoby publiczne. Proceder miał trwać co najmniej od lata 2013 roku.

Premier Donald Tusk zapowiedział, że do końca wakacji sprawa zostanie ostatecznie wyjaśniona ze wskazaniem, kto stał za podsłuchami. Zanim tak się jednak stało, głos zabrał sam Marek Falenta, prezentując zaskakującą tezę: służby od ubiegłego roku wiedziały o nagraniach i nic w tej sprawie nie zrobiły, żeby zapobiec kompromitacji najważniejszych osób i instytucji państwa.

Istotnie, już w ubiegłym roku przekazałem funkcjonariuszom ABW a potem CBA z delegatur we Wrocławiu informacje, że w warszawskich restauracjach nagrywane są najważniejsze osoby w państwie

— mówi w tygodniku „Do Rzeczy” Falenta. Co więcej, jak dodaje, jego informacje miały zostać zlekceważone przez służby, a nawet nakazano ich funkcjonariuszom „wygaszenie” zainteresowania tą sprawą.

Oficera ABW ta informacja przestraszyła. Natomiast funkcjonariusze CBA przekazali tę informację centrali w Warszawie, jednak zabroniono im się nią zajmować, bo dotyczyła czołowych postaci z Platformy Obywatelskiej

— twierdzi Falenta. Skąd ma on te informacje - nie wyjaśnia, tak samo, jak to, dlaczego dopiero teraz ujawnia swoje rewelacje. Dowody na to, że faktycznie miał powiadamiać służby o podsłuchach mają się znajdować w skrzynce pocztowej jego komputera, zabezpieczonego przez prokuraturę. Falenta zapowiada, że szczegóły tych informacji przekaże śledczym po zapoznaniu się w prokuraturze z materiałem dowodowym.

Na twitterze był o krok bardziej precyzyjny ale też i bardziej tajemniczy.

fot. twitter
fot. twitter

To wierutne bzdury

— komentuje „news” Falenty w „Do Rzeczy” rzecznik CBA Jacek Dobrzyński

Przecież każdy rozsądnie myślący zrozumie, że gdyby szef CBA miał taką informację, to nigdy by do takiej restauracji nie poszedł

— przekonuje. Pod warunkiem, że informacja ta trafiła do Wojtunika, a nie ugrzęzła na którymś ze szczebli hierarchii służby.

Dużo bardziej kategorycznie wypowiada się ABW.

Informacje, o które pan pyta, w sprawie potajemnych nagrań w restauracji Sowa i Przyjaciele są kłamstwem

— komentuje rewelacje Falenty rzecznik Biura ppłk Maciej Karczyński.

Falenta twierdzi, że w tej chwili sprawa wiedzy służb na temat nagrań jest tuszowana a „funkcjonariusze służb robią wszystko, by wejść w posiadanie nagrań, których ujawnienia obawiają się politycy Platformy Obywatelskiej - nie tylko ministrowie, ale także sam Donald Tusk”.

Zdaniem „Do Rzeczy” o nagraniach mogła wiedzieć jeszcze jedna służba - Centralne Biuro Śledcze, którego źródłem informacji miałby być Łukasz N. menedżer VIP roomu w „Sowie i Przyjaciołach”, któremu także postawiono zarzuty nielegalnego nagrywania.

Co ciekawe, „Gazeta Polska Codziennie” dodaje, że Falenta miał powiedzieć związanemu z nią portalowi niezalezna.pl, że „za kelnerami stało CBŚ”.

Gdyby informacje ujawniane przez biznesmena były prawdziwe, oznaczałoby to całkowitą kompromitację instytucji, które dotychczas nie były zaangażowane bezpośrednio w walkę polityczną (…) Teraz dowiadujemy się, że CBŚ mogło być elementem rozgrywek i niejasnych powiązań. To kolejny już fakt potwierdzający, że rząd Tuska prowadzi do upadku państwa

-– powiedział „Gazecie Polskiej Codziennie” b. szef ABW Bogdan Święczkowski.

Z informacji biznesmena wynika, że policja nagrywała polityków, a służby, choć o tym wiedziały, to nic z tym nie robiły. To jeden wielki skandal. Pierwsze pytania zadawałem ABW na posiedzeniach sejmowej komisji służb specjalnych. Było to dwa miesiące przed opublikowaniem treści z taśm z podsłuchanymi rozmowami polityków. Już wtedy krążyły nieoficjalne informacje, że ktoś nagrywał ważnych polityków PO, a przede wszystkim rządzących ministrów

-– mówi z kolei poseł Marek Opioła (PiS) z sejmowej komisji ds. służb specjalnych.

**Wszystko wskazuje na to, że CBŚ prowadziło swoją operację tak, iż udało się jej zwieść ABW i BOR, które mają chronić polityków przed nielegalnymi podsłuchami. W tej sytuacji powstają pytania, dlaczego nagrywano polityków i komu to miało służyć. Nie wiadomo też, dlaczego nie ujawniono najciekawszych nagrań, m.in. wicepremier Bieńkowskiej z szefem CBA czy nagrań z udziałem Jana Burego związanych z aferą korupcyjną na Podkarpaciu

— stawia Opioła pytania, na które powinien odpowiedzieć zarówno premier Donald Tusk jak i niechlubny bohater afery taśmowej - minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz.

CZYTAJ TEŻ: Mydlenie oczu zakończone. Zdaniem rzecznik rządu PO poprze hucpę ws. likwidacji WSI

kim, „Do Rzeczy”, „Gazeta Polska Codziennie”

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.