Przyjaciele, pracownicy służby zdrowia, pacjenci, przedstawiciele różnych stowarzyszeń broniących pacjentów są zdruzgotani, że za wierność przysiędze Hipokratesa i użycie klauzuli sumienia zostałem odwołany z funkcji dyrektora Szpitala Świętej Rodziny
— mówi prof. Bogdan Chazan w rozmowie z „Gościem Niedzielnym”. Przyznaje, że sam też jest rozczarowany ponieważ w prowadzenie tej placówki przez 10 lat włożył całe swoje serce i energię.
Placówka miała zmienić nazwę na Centrum Zdrowia Rodziny. We wrześniu mieliśmy świętować sześćdziesięciolecie. Budynek został dwukrotnie powiększony, starą część zmodernizowano, ale, co chyba najważniejsze, stworzona została kadra świetnych lekarzy, położnych personelu
— wylicza dyrektor Szpitala Świętej Rodziny. Obawia się, czy podejście do pacjentów, jakie zostało wypracowane na Madalińskiego, zostanie zachowane po przyjściu nowego dyrektora. Zwraca uwagę nie tylko na dzieci, które rodzą się zdrowe, ale także te które umierają w łonach matek.
To ważne, by pacjentki i ciała ich dzieci były dobrze traktowane w przypadku poronień…I mam nadzieję, że po moim odejściu nie zostaną wprowadzone do szpitala takie „usługi medyczne” jak aborcja.
Prof. Chazan nie kryje zdumienia jednoczesnym atakiem, jaki go spotkał ze strony rozmaitych urzędów, polityków i mediów.
Rzuciło się na szpital jednocześnie pięć kontroli, tak jakby ktoś umarł przez zaniedbanie personelu. A powód był taki, że Jaś przeżył. Siła ataku jest nieporównywalnie większa, niż 13 lat temu, gdy w podobnych okolicznościach zostałem usunięty z Kliniki Położnictwa i Ginekologii Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie
— mówi i wskazuje, że pojawiające się zarzuty o skazaniu dziecka na cierpienie są zupełnie niezrozumiałe.
Nie sądzę, żeby cierpiało podczas porodu przez cięcie cesarskie. Zaraz po urodzeniu było pod opieką personelu oddziału noworodków i jestem pewien, że zadbano o nie. Zastanawiające, dlaczego podobnej dyskusji o cierpieniu chorego dziecka nie słychać było w mediach, gdy wiele dni umierała ofiara tzw. nieudanej aborcji we Wrocławiu? Tamto dziecko z pewnością cierpiało. Jego „winą” był jedynie zespół Downa.
Prof. Chazan przyznaje, że czuje się potraktowany niesprawiedliwie, a cała sprawa całkowicie wstrząsnęła jego życiem zawodowym.
Za to, że nie zabiłem pacjenta i nie wskazałem lekarza, który by się tego podjął, grozi mi nawet odebranie prawa do wykonywania zawodu, o czym mówił rzecznik odpowiedzialności zawodowej. Zostałem wyrzucony z pracy: dostałem „dyscyplinarkę” od Urzędu Miasta i, jak się okazuje, nawet się od tej decyzji nie mogę odwołać. Firma Medicover, w której Radzie Naukowej jestem od wielu lat, chce bym sam złożył wypowiedzenie. Gazeta red. Adama Michnika „wytropiła” że jestem nauczycielem akademickim na jednym z uniwersytetów. I podniosła rwetes, że to niesłychane, by lekarz, który podpisał „Deklarację wiary”, mógł uczyć studentów
— wylicza listę swoich prześladowców. Dodaje, że działania te mają być próbą ustawienia świata medycznego:
Moim zdaniem cała ta sytuacja to sygnał ostrzegawczy dla lekarzy, żeby nie afiszowali się z „Deklaracją wiary”, sumienie zostawili w domu oraz zastanowili się głęboko, zanim skorzystają z klauzuli sumienia.
Dyrektor Szpitala Świętej Rodziny nie ma zamiaru dać się zastraszyć. Podkreśla, że jest lekarzem i jego powołaniem jest leczenie ludzi. Mówi, że należy stworzyć placówki, w których otrzymają pomoc niepłodni pacjenci, nie akceptujący in vitro. Wskazuje też na problem braku hospicjów perinatalnych.
Zależy mi wyłącznie na spokoju sumienia. Nie „odłożę” go
— podkreśla profesor.
mall / Gość Niedzielny
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/205383-prof-chazan-mowi-o-kolejnych-represjach-za-to-ze-nie-zabilem-pacjenta-grozi-mi-odebranie-prawa-do-wykonywania-zawodu