Dziadkowie dziewczynki, która zmarła w rozgrzanym aucie, bronią jej ojca. Twierdzą, że był to nieszczęśliwy wypadek

Fot. wPolityce.pl/wSumie.pl/"Fakt"
Fot. wPolityce.pl/wSumie.pl/"Fakt"

Dziadkowie dziewczynki z Rybnika, która zmarła w rozgrzanym aucie na parkingu, bronią jej ojca. Twierdzą, że był to nieszczęśliwy przypadek, a mężczyzna był przepracowany.

Do tragedii, która wstrząsnęła całą Polską, doszło we wtorek na jednym z rybnickich parkingów. 40-letni Krzysztof Ś. miał zawieźć 3-letnią Oliwię do przedszkola. Wszystko wskazuje na to, że o niej zapomniał o i udał się do pracy, zostawiając dziecko na 8 godzin w samochodzie. W aucie, w którym temperatura wzrosła w międzyczasie do prawie 70 stopni Celsjusza, dziewczynka nie miała szans na przeżycie.

Czytaj więcej: Tragedia w Rybniku. 3-letnia dziewczynka zmarła w rozgrzanym samochodzie, bo zapomniał o niej ojciec

Dziadkowie dziewczynki są przekonani, że był to nieszczęśliwy przypadek.

Jedynym wytłumaczeniem tej tragedii może być fakt, że Oliwka przez dwa tygodnie była chora na ospę. Wtorek był pierwszym dniem, gdy Krzysiek miał ją zawieźć do przedszkola. Z natłoku pracy i obowiązków i chyba też dlatego, że miał przerwę w wożeniu córeczki, po prostu o niej zapomniał

— mówią w rozmowie z „Faktem”.

Opiekował się dziećmi, nieba by im przychylił, jest załamany śmiercią córeczki. Nie mieści nam się to w głowie, Krzysiu przecież jest odpowiedzialnym ojcem. Dostał awans w elektrowni, nie wiem co się mogło się wydarzyć, że zapomniał o córeczce i zostawił ją w aucie

— opowiadają.

Jak informuje dziennik.pl, taka wersja wydarzeń zdaniem specjalistów jest bardzo prawdopodobna.

Cytowany przez „Washington Post” profesor David Diamond, fizjolog z Uniwersytetu Południowej Florydy wyjaśnia, że stres osłabia mózg do tego stopnia, że koncentrujemy się tylko na rutynowych działaniach.

Dlatego też czasami okazuje się, że przejechaliście z punktu A do B, a nie zapamiętaliście dokładnej trasy ani tego, co widzieliście po drodze

— tłumaczy prof. Diamond.

Do tragedii takich jak ta w Rybniku dochodzi w różnych częściach świata. Rodzice dzieci, które zmarły w samochodzie, domagali się zmian w prawie mających doprowadzić do montowania w pojazdach specjalnych czujników. Alarmowałyby one kierowcę po jakimś czasie od wyłączenia stacyjki, że waga fotelika nie zmieniła się. Pomysł nie przeszedł, ponieważ ze względu na koszty utrąciło go lobby producentów samochodów.

Wstępne wyniki sekcji zwłok trzyletniej dziewczynki wskazują, że przyczyną zgonu był udar cieplny spowodowany przegrzaniem organizmu na skutek działania wysokiej temperatury w samochodzie -

powiedział prokurator rejonowy z Rybnika Jacek Sławik.

Co do czasu zgonu nie można się w sposób jednoznaczny wypowiedzieć, ale można przyjąć, że nastąpił on kilka godzin wcześniej niż jakby ujawniono te zwłoki -

powiedział prokurator rejonowy.

Dodał, że prokuratura nie prowadziła dotąd „żadnych czynności” z ojcem dziecka.

Jego stan jest poważny, przebywa w szpitalu i lekarze nie zezwalają na wykonywanie czynności z jego udziałem”-

powiedział Sławik.

Poinformował, że nie przesłuchano też dotąd matki i dziadków m.in. „mając na uwadze ich stan emocjonalny”.

bzm/”Fakt”/dziennik.pl/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych