Chodziło o reakcję szefa BOR na meldunek szefa prezydenckiej ochrony ppłk. Krzysztofa Olszowca, sporządzony po locie 2 maja 2008 r. z panem prezydentem na trasie Skopie – Warszawa, z którego wynika, że BOR kontestowało procedury zapięcia pasów. Umówiłem się z Janickim na spotkanie, stwarzał wrażenie bardzo zdenerwowanego.
W samolocie paliła się czerwona lampka, załoga nie zezwoliła na rozpięcie pasów, czego domagał się funkcjonariusz BOR. Po tym zdarzeniu Janicki wystosował pismo do dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika, w którym jawnie wręcz ganił go za to, że kapitan i załoga tupolewa zachowali się właściwie, przestrzegając procedur bezpieczeństwa. Padają tutaj szokujące słowa:
Panie Generale, nie orzekając o winie konkretnych osób, opisane zdarzenie postrzegam w kategoriach braku woli współpracy stron i braku zrozumienia złożoności wspólnie wykonywanych zadań. Dogmatyczne przestrzeganie zasad nie może godzić w potrzeby, oczekiwania i interesy najwyżej usytuowanych w hierarchii państwowej osób
—napisał Janicki do Błasika.
To jawne nawoływanie do łamania procedur lotniczych spotkało się z ostrą reakcją dowódcy Sił Powietrznych. W odpowiedzi na pismo Janickiego napisał:
Nie orzekając również o winie konkretnych osób -licząc na wzajemne zrozumienie specyfiki służby i zadań obu zainteresowanych stron- nie mogę jednak zgodzić się z Panem Generałem, że „dogmatyczne przestrzeganie zasad” może „godzić w potrzeby, oczekiwania i interesy najwyżej usytuowanych w hierarchii państwowej osób”. Kapitan statku powietrznego wraz z załogą w pierwszym rzędzie odpowiada za bezpieczeństwo wszystkich osób na pokładzie. Gdy nie dopełnią oni swoich obowiązków, np. przez nieprzestrzeganie zasad i procedur bezpieczeństwa, które narzucają lotnicze przepisy międzynarodowe, krajowe i wojskowe, wówczas mogą zaistnieć przesłanki do tragicznych w skutkach wydarzeń
—czytamy w piśmie gen. Andrzeja Błasika.
To jedno z wielu jego pism, do których swego czasu dotarłem, a które pokazują dobitnie jak bardzo dbał on o procedury i poważnie podchodził do zabezpieczania lotów z najważniejszymi osobami na pokładzie. Chciałem, że Janicki wytłumaczył się ze swoich słów. Szczególnie, że –jak mówił mi wtedy jeszcze pułkownik, a obecnie generał Andrzej Pawlikowski, były szef BOR - słyszał, iż Janicki obciążał w prokuraturze Błasika.
Udało mi się spotkać z Janickim sześć lat temu w Biurze Ochrony Rządu. Czekałem na niego z pół godziny, najpierw rzecznik Biura przepytał mnie dokładnie o co chce pytać i czego będzie dotyczyła rozmowa, choć było to wcześniej telefonicznie ustalone. Nie ukrywałem, że jestem zszokowany pismem gen. Janickiego do gen. Błasika, ale że chce pytać również o Smoleńsk. W końcu przyszedł Janicki, był wyraźnie zdenerwowany. Pamiętam, że miał w dłoni dwa telefony komórkowe, które nerwowo przerzucał. Miałem wrażenie, że jest bardzo speszony. Zapytałem, czy mogę rejestrować na dyktafonie całą rozmowę, zgodził się, choć chyba nie był z tego zadowolony. Chciał grać jednak otwartego i przystępnego szefa, który nie ma nic do ukrycia.
Janicki zaczął swoją opowieść od tego, że gen. Błasik źle go zrozumiał, że „dogmatyczne przestrzeganie zasad” nie dotyczyło procedur lotniczych, tylko relacji między BOR-em, a 36 pułkiem. Słaby argument, ale generał uparcie się go trzymał. Oddajmy mu głos:
Zwlekanie z obsługą prezydenta, jak to jest w meldunku podpułkownika Olszowca, nie podanie mu posiłku na pokładzie, pozostawiało wiele do życzenia. Mnie chodziło nie o procedury pilotów, tylko procedury personelu pokładowego. Prawdopodobnie pilot zapomniał wyłączyć tej lampki i pan podpułkownik Olszowiec podszedł i grzecznie poprosił o to, żeby podano posiłek prezydentowi na wyraźne życzenie prezydenta
—powiedział mi Janicki.
Inaczej sprawę komentował wtedy gen. Pawlikowski, który w rozmowie ze mną zauważył, że sam bardzo dużo latał, zarówno z prezydentem Kaczyńskim, jak i z innymi osobami ochranianymi i nigdy się nie zdarzyło, żeby oprócz stewardes lub stewardów, po zapaleniu się czerwonej kontrolki: „proszę zapiąć pasy”, ktoś chodził po pokładzie samolotu.
**Wszyscy wykonywali polecenia kapitana. Osobiście byłem tego świadkiem i mogę to potwierdzić. Z całym szacunkiem, pan ppłk Olszowiec nie jest ekspertem w dziedzinie bezpieczeństwa czy transportu lotniczego, nie był też dowódcą na pokładzie tego samolotu
—stwierdził Pawlikowski.
Widać Janicki przestrzegał innych procedur, które musiały w konsekwencji doprowadzić do tragedii. Zwracali na to uwagę sami funkcjonariusze BOR, z którymi rozmawiałem po katastrofie smoleńskiej. I to nie tylko ci emerytowani, ale zwłaszcza pozostający wtedy w służbie czynnej. Podkreślali, że nie mogą patrzeć na to, do jakiej ruiny Janicki doprowadził tę formacje i jak bardzo ją upolitycznił. Funkcjonariusze mówili wprost o jego zażyłych relacjach z czołowymi politykami Platformy Obywatelskiej.
**To prawdziwa tragedia narodowa, że dziś takie stanowiska obejmują ludzie, którzy albo mają poparcie polityczne, albo są poprawni politycznie i słabi, albo mają bardzo mocne powiązania rodzinne czy układy koleżeńskie. Z gen. Janickim powiązani są m.in. panowie Grzegorz Schetyna i Paweł Graś, którzy mają wille w Krakowie na tej samej ulicy
—powiedział mi w 2011 roku jeden z oficerów BOR.
Funkcjonariusz podkreślał, że Janicki w ogóle nie nadaje się na szefa, że on i jego koledzy wstydzą się za niego.
On nie nadaje się do tej pracy pod względem psychicznym, charakterologicznym, nie wspominając o przygotowaniu merytorycznym. Nie może być tak, żeby w demokratycznym państwie ktoś, komu - załóżmy - ojciec pomógł dostać się do BOR, bo za czasów komuny coś znaczył, pełnił tak odpowiedzialne stanowiska. Generał przyszedł do Biura niewykształcony, bez wiedzy i przygotowania fizycznego, ale z wielkim apetytem na władzę i możliwości. Poprzez różne dziwne układy, ukłony, bicie czołem przed tymi, z którymi pracował - począwszy od kierowcy, poprzez szefa logistyki - został szefem BOR. Wstyd mi za niego przed tymi, którzy bardzo ciężko pracują w BOR
—usłyszałem od oficera.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Chodziło o reakcję szefa BOR na meldunek szefa prezydenckiej ochrony ppłk. Krzysztofa Olszowca, sporządzony po locie 2 maja 2008 r. z panem prezydentem na trasie Skopie – Warszawa, z którego wynika, że BOR kontestowało procedury zapięcia pasów. Umówiłem się z Janickim na spotkanie, stwarzał wrażenie bardzo zdenerwowanego.
W samolocie paliła się czerwona lampka, załoga nie zezwoliła na rozpięcie pasów, czego domagał się funkcjonariusz BOR. Po tym zdarzeniu Janicki wystosował pismo do dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika, w którym jawnie wręcz ganił go za to, że kapitan i załoga tupolewa zachowali się właściwie, przestrzegając procedur bezpieczeństwa. Padają tutaj szokujące słowa:
Panie Generale, nie orzekając o winie konkretnych osób, opisane zdarzenie postrzegam w kategoriach braku woli współpracy stron i braku zrozumienia złożoności wspólnie wykonywanych zadań. Dogmatyczne przestrzeganie zasad nie może godzić w potrzeby, oczekiwania i interesy najwyżej usytuowanych w hierarchii państwowej osób
—napisał Janicki do Błasika.
To jawne nawoływanie do łamania procedur lotniczych spotkało się z ostrą reakcją dowódcy Sił Powietrznych. W odpowiedzi na pismo Janickiego napisał:
Nie orzekając również o winie konkretnych osób -licząc na wzajemne zrozumienie specyfiki służby i zadań obu zainteresowanych stron- nie mogę jednak zgodzić się z Panem Generałem, że „dogmatyczne przestrzeganie zasad” może „godzić w potrzeby, oczekiwania i interesy najwyżej usytuowanych w hierarchii państwowej osób”. Kapitan statku powietrznego wraz z załogą w pierwszym rzędzie odpowiada za bezpieczeństwo wszystkich osób na pokładzie. Gdy nie dopełnią oni swoich obowiązków, np. przez nieprzestrzeganie zasad i procedur bezpieczeństwa, które narzucają lotnicze przepisy międzynarodowe, krajowe i wojskowe, wówczas mogą zaistnieć przesłanki do tragicznych w skutkach wydarzeń
—czytamy w piśmie gen. Andrzeja Błasika.
To jedno z wielu jego pism, do których swego czasu dotarłem, a które pokazują dobitnie jak bardzo dbał on o procedury i poważnie podchodził do zabezpieczania lotów z najważniejszymi osobami na pokładzie. Chciałem, że Janicki wytłumaczył się ze swoich słów. Szczególnie, że –jak mówił mi wtedy jeszcze pułkownik, a obecnie generał Andrzej Pawlikowski, były szef BOR - słyszał, iż Janicki obciążał w prokuraturze Błasika.
Udało mi się spotkać z Janickim sześć lat temu w Biurze Ochrony Rządu. Czekałem na niego z pół godziny, najpierw rzecznik Biura przepytał mnie dokładnie o co chce pytać i czego będzie dotyczyła rozmowa, choć było to wcześniej telefonicznie ustalone. Nie ukrywałem, że jestem zszokowany pismem gen. Janickiego do gen. Błasika, ale że chce pytać również o Smoleńsk. W końcu przyszedł Janicki, był wyraźnie zdenerwowany. Pamiętam, że miał w dłoni dwa telefony komórkowe, które nerwowo przerzucał. Miałem wrażenie, że jest bardzo speszony. Zapytałem, czy mogę rejestrować na dyktafonie całą rozmowę, zgodził się, choć chyba nie był z tego zadowolony. Chciał grać jednak otwartego i przystępnego szefa, który nie ma nic do ukrycia.
Janicki zaczął swoją opowieść od tego, że gen. Błasik źle go zrozumiał, że „dogmatyczne przestrzeganie zasad” nie dotyczyło procedur lotniczych, tylko relacji między BOR-em, a 36 pułkiem. Słaby argument, ale generał uparcie się go trzymał. Oddajmy mu głos:
Zwlekanie z obsługą prezydenta, jak to jest w meldunku podpułkownika Olszowca, nie podanie mu posiłku na pokładzie, pozostawiało wiele do życzenia. Mnie chodziło nie o procedury pilotów, tylko procedury personelu pokładowego. Prawdopodobnie pilot zapomniał wyłączyć tej lampki i pan podpułkownik Olszowiec podszedł i grzecznie poprosił o to, żeby podano posiłek prezydentowi na wyraźne życzenie prezydenta
—powiedział mi Janicki.
Inaczej sprawę komentował wtedy gen. Pawlikowski, który w rozmowie ze mną zauważył, że sam bardzo dużo latał, zarówno z prezydentem Kaczyńskim, jak i z innymi osobami ochranianymi i nigdy się nie zdarzyło, żeby oprócz stewardes lub stewardów, po zapaleniu się czerwonej kontrolki: „proszę zapiąć pasy”, ktoś chodził po pokładzie samolotu.
**Wszyscy wykonywali polecenia kapitana. Osobiście byłem tego świadkiem i mogę to potwierdzić. Z całym szacunkiem, pan ppłk Olszowiec nie jest ekspertem w dziedzinie bezpieczeństwa czy transportu lotniczego, nie był też dowódcą na pokładzie tego samolotu
—stwierdził Pawlikowski.
Widać Janicki przestrzegał innych procedur, które musiały w konsekwencji doprowadzić do tragedii. Zwracali na to uwagę sami funkcjonariusze BOR, z którymi rozmawiałem po katastrofie smoleńskiej. I to nie tylko ci emerytowani, ale zwłaszcza pozostający wtedy w służbie czynnej. Podkreślali, że nie mogą patrzeć na to, do jakiej ruiny Janicki doprowadził tę formacje i jak bardzo ją upolitycznił. Funkcjonariusze mówili wprost o jego zażyłych relacjach z czołowymi politykami Platformy Obywatelskiej.
**To prawdziwa tragedia narodowa, że dziś takie stanowiska obejmują ludzie, którzy albo mają poparcie polityczne, albo są poprawni politycznie i słabi, albo mają bardzo mocne powiązania rodzinne czy układy koleżeńskie. Z gen. Janickim powiązani są m.in. panowie Grzegorz Schetyna i Paweł Graś, którzy mają wille w Krakowie na tej samej ulicy
—powiedział mi w 2011 roku jeden z oficerów BOR.
Funkcjonariusz podkreślał, że Janicki w ogóle nie nadaje się na szefa, że on i jego koledzy wstydzą się za niego.
On nie nadaje się do tej pracy pod względem psychicznym, charakterologicznym, nie wspominając o przygotowaniu merytorycznym. Nie może być tak, żeby w demokratycznym państwie ktoś, komu - załóżmy - ojciec pomógł dostać się do BOR, bo za czasów komuny coś znaczył, pełnił tak odpowiedzialne stanowiska. Generał przyszedł do Biura niewykształcony, bez wiedzy i przygotowania fizycznego, ale z wielkim apetytem na władzę i możliwości. Poprzez różne dziwne układy, ukłony, bicie czołem przed tymi, z którymi pracował - począwszy od kierowcy, poprzez szefa logistyki - został szefem BOR. Wstyd mi za niego przed tymi, którzy bardzo ciężko pracują w BOR
—usłyszałem od oficera.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/340589-o-moim-spotkaniu-z-marianem-janickim-i-o-tym-jak-nawolywal-do-lamania-procedur-lotniczych