Ktoś w to wierzy, że Putin spiskował z Tuskiem, żeby zabić prezydenta, a my w komisji zrobiliśmy wszystko, aby ukryć ten spisek? To jest chore myślenie
— tłumaczy się Jerzy Miller, szef komisji, która za poprzednich rządów zajmowała się badaniem przyczyn katastrofy smoleńskiej. W rozmowie z portalem Onet.pl były minister odpiera zarzuty i odnosi się do informacji, które ujawniła komisja smoleńska.
Jerzy Miller odrzucił zarzut, że naciskał na członków swojej komisji, aby przygotowany przez nich raport był zgodny z ustaleniami rosyjskiego raportu przygotowanego przez MAK. Twierdzi, że zarzut ten jest absurdalny. Tłumaczył się, że rosyjski raport został opublikowany w styczniu 2011 r. i jego komisja w odpowiedzi na ten dokument złożyła stustronicowy zbiór zastrzeżeń i sprzeciwów.
Chciałbym, żeby podkomisja ujawniła pełne zapisy naszych posiedzeń. Wtedy także zrozumie pan, w jakim kontekście mówiłem o spójności polskiego i rosyjskiego raportu. Ja naprawdę nie mam nic do ukrycia
— mówi przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.
Jak tłumaczy się z nagrań opublikowanych przez podkomisję MON?
Twierdzi, że mówiąc o „spójności” raportów polskiego i rosyjskiego oraz ich „jednolitym przekazie” miał na myśli jedynie techniczną stronę pisania raportu.
Proszę pamiętać, że wypadki w lotnictwie cywilnym są badane według innej procedury, a w lotnictwie wojskowym — według innej. Rosjanie rozpoczęli swoje badania według procedur lotnictwa cywilnego. Gdybyśmy my przyjęli procedurę wojskową, to czytelnik — który nie zna ani jednej, ani drugiej procedury — nie zrozumie, skąd się biorą różnice w raportach końcowych
— przekonuje Miller.
Nie chodzi o to, że fakty byłyby inne, tylko o to, że raporty miałyby inną konstrukcję. A ja chciałem, by każdy czytelnik mógł przeczytać oba dokumenty i zrozumieć, jakie jest stanowisko polskie, a jakie rosyjskie. Każdy kto przeczytał nasz raport i raport rosyjski przyzna, że mają tę samą konstrukcję i dlatego tak wyraźnie widać różnice w ustalonych przyczynach wypadku
— tłumaczy się były szef komisji.
Miller odnosi się także do ujawnionych przez komisję smoleńską informacji, według których przyczyną katastrofy prezydenckiego samolotu była awaria jednego z silników oraz kilku innych podzespołów, do której doszło na 15 metrach nad ziemią. Oburza się na zarzut, że jego komisja wycięła z dwóch czarnych skrzynek po kilka sekund, by ukryć te awarię.
To obrzydliwe pomówienie. Nie można tak postępować w sprawie wypadku, w którym giną ludzie! Jakżeż tak?!
— piekli się.
Jak podkreśla. nie interesuje go to, że mogą mu zostać postawione zarzuty za dochodzenie smoleńskie.
Zupełnie o to nie dbam
— mówi.
Mnie interesuje los ludzi, którzy na moją prośbę ciężko pracowali przez 16 miesięcy, żeby wyjaśnić tę katastrofę. Są obrażani, upokarzani, zwalniani z pracy — taką dostają zapłatę od organów swojego państwa. O nich się boję. Wszystko się we mnie gotuje, jak widzę, jak się ich traktuje
— dodaje.
Z nagrań KBWLLP ujawnionych przez komisję smoleńską MON wynika, że Jerzy Miller chciał powielić rosyjską narrację wydarzeń. Po uzgodnieniach co do tego, żeby trzymać konwencji chicagowskiej, tak jak chcieli tego Rosjanie, Miller stwierdza:
Albo zadbamy o jednolity przekaz, który nie sprzyja budowaniu mitów i podejrzeń, albo sami sobie ukręcimy bicz na własne plecy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/308745-miller-idzie-w-zaparte-neguje-doniesienia-komisji-smolenskiej-i-drwi-ktos-w-to-wierzy-ze-putin-spiskowal-z-tuskiem-zeby-zabic-prezydenta