W ostatnich dniach przez wszystkie przypadki odmieniane są sformułowania „nowe dowody” czy „nowe nagrania” w kontekście prac komisji kierowanej przez dr. Wacława Berczyńskiego i zapowiadanej na jutro konferencji prasowej. Ponieważ nawet osoby od lat śledzące proces wyjaśniania miewają kłopot z dekodowaniem tych terminów, warto wszystko usystematyzować. Aby jutro nie było zdziwienia.
Określenie „nowe nagrania” używane są w kontekście trzech taśm. Dwie z nich nie są jednak zupełnie nowe.
Pierwsza to zapis korespondencji radiowej między załogą TU-154M a smoleńską wieżą kontrolną. To nagranie dostarczone na początku tego roku stronie polskiej przez służby Łotwy, a którego istnienie dr Berczyński ujawnił na łamach tygodnika „wSieci” w maju. Zasadniczo ma ono nie odbiegać od tego, co dotychczas znaliśmy z kilku kopii zapisu rejestratora CVR zamontowanego w tupolewie. Jest to jednak nagranie bardzo dobrej jakości. Pozwala więc nie tylko na zweryfikowanie wcześniejszych odczytów, ale również uporządkowanie wiedzy dotyczącej ostatniej fazy, ze szczególnym uwzględnieniem niuansów związanych z czasem pojawiania się poszczególnych wypowiedzi. Ułatwi również osadzenie wszystkich zdarzeń na jednej osi czasu. Poza przejrzystością, najbardziej cenne w tej taśmie jest jej pochodzenie – to oryginał otrzymany od państw sojuszniczych, a nie kopia wykonana z rejestratorów będących od pierwszych chwil pod katastrofie pod pełną kontrolą Rosjan.
O kolejnym nagraniu usłyszeliśmy w sobotę. Jego sensacyjność podkreślił w TVP Info Cezary Gmyz, który stwierdził, że do tej pory polska prokuratura dysponowała jedynie zapisem korespondencji radiowej z wieżą, a teraz zdobyła zapis tego, co działo się na stanowisku kierowania lotami na Siewiernym. Czarek prawdopodobnie się przejęzyczył, bo nagranie z mikrofonów zainstalowanych w wieży (chodzi wyłącznie o dźwięk, zapisu wideo nigdy nie było – twierdzą Rosjanie) jest znane od kilku lat. Wiemy z niego, o czym rozmawiali kontrolerzy jeszcze zanim polskie samoloty wystartowały z Okęcia i co działo się w smoleńskim baraku po katastrofie. Stenogramy można znaleźć np. w tej ekspertyzie sporządzonej przez Instytut im. Sehna, a ujawnionej w styczniu 2015 r. przez prokuraturę. Można ją znaleźć np. pod tym linkiem.
Nowością jest inny odczyt tego nagrania. Skąd się wziął? Gdy pełnomocnikiem części rodzin ofiar był jeszcze mec. Piotr Pszczółkowski, złożył on wniosek dowodowy mający na celu przeprowadzenie dokładnej analizy tego nagrania, z wykorzystaniem próbek głosów kontrolerów. Była to odpowiedź na przeprowadzoną wcześniej podobną analizę głosów załogi polskiego samolotu. Prokuratura zrealizowała ten wniosek, poprosiła stronę rosyjską o próbki głosów Plusnina, Ryżenki i Krasnokutskiego, które dość szybko przekazała. Sama analiza - wykonana przez ABW – trwała jednak wiele miesięcy. Dopiero niedawno jej wyniki przekazano śledczym. Stąd „nowość”.
Wreszcie trzecie nagranie pochodzi z 28 kwietnia 2010 r. To zapis spotkania komisji Millera, na którym szef rządowego ciała ma instruować swoich podwładnych, jak tłumaczyć opinii publicznej ustalenia ws okoliczności katastrofy. To o tym nagraniu mówił przed niespełna dwoma tygodniami minister obrony narodowej:
Będziecie państwo mogli sami usłyszeć, jak organizowano fałszerstwo tego, co zostało nazwane raportem państwa polskiego. To materiał dźwiękowy – nic nie będzie udawane – który pokazuje, jak przygotowywano fałszerstwo. Sam byłem wstrząśnięty. Kilka rzeczy widziałem i słyszałem, także w sprawie smoleńskiej, ale takiego cynizmu nie widziałem. W tym wypadku chodzi o nagranie pana ministra Millera, ale nie chciałbym, aby wynikało z tego, że do niego się ogranicza odpowiedzialność, w żadnym wypadku. Ono zresztą jasno mówi, z czyjego ramienia i na czyje polecenie występuje.
O taśmie pisze więcej „Gazeta Polska” informując, że ma ono zostać upublicznione na jutrzejszej konferencji.
Poza tym nagraniem mamy usłyszeć jeszcze jedno. Chodzi o fragment efektów pracy jednego z zespołów komisji Berczyńskiego, zajmującego się kwestiami akustycznymi. Eksperci z komisji razem z biegłymi sądowymi (m.in. z doświadczeniem pracy w policji) zastosowali najnowocześniejsze narzędzia do czyszczenia dźwięku i najlepsze dostępne technologie rozpoznawania głosu. Jak pisaliśmy z Marcinem Wikłą w aktualnym wydaniu „wSieci”, efektem tej pracy jest stwierdzenie „na 99,9 proc.”, że na nagraniu nie pojawia się głos gen. Andrzeja Błasika. Efektem końcowym tej pracy ma być takie oczyszczenie taśmy, by każde zarejestrowane na niej słowo było nie budziło najmniejszych wątpliwości.
Czego jeszcze możemy spodziewać się po jutrzejszej konferencji komisji? Z naszych ustaleń wynika, że zostanie przedstawiona prezentacja dotycząca ostatnich sekund lotu i kluczowych momentów decydujących o tragedii. Eksperci mają wskazać błędy w dotychczasowych odczytach parametrów lotu popełnione przez działającą przed 5 laty komisję. Ich owocem miała być nieprawidłowo wyliczona trajektoria lotu TU-154M.
Jak pisaliśmy, swoje zasługi ma tu mieć firma ATM (producent jednej z czarnych skrzynek zamontowanych w tupolewie), która pod koniec 2015 r. miała wykryć „błąd w deszyfracji rejestratorów” i dostarczyć swoje ustalenia biegłym prokuratury. Stąd dane trafiły do komisji.
W naszym tygodniku przeczytają Państwo również o kłopotach z wykorzystaniem tunelu aerodynamicznego znajdującego się w Instytucie Lotnictwa, w którym miały odbywać się badania modelu tupolewa. A także o współpracy komisji Berczyńskiego ze specjalistami z zagranicy czy zdjęciach satelitarnych wykonanych w dniu katastrofy, które wciąż są przedmiotem analizy ekspertów komisji i polskich służb specjalnych.
„Pogrzebana prawda. Zwierzenia rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej” - Marek Pyza. Książka do kupienia w „wSklepiku.pl”.
„Kto nie przeczyta, nie zrozumie współczesnej Polski!”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/308327-nowe-dowody-ws-1004-sa-i-nie-ma-przed-konferencja-komisji-berczynskiego-warto-uporzadkowac-wiedze