Sprawa smoleńska czekała długo na uczciwych ludzi. Lasek i jego współpracownicy niech siedzą cicho. Dowodów ich partactwa jest aż nadto

Fot. Prezydent.pl/wPolityce.pl
Fot. Prezydent.pl/wPolityce.pl

Na zamkniętym spotkaniu ekspertów lotniczych Maciej Lasek przyznał, jak wielu rzeczy komisji Millera nie badała.

Zadaniem Komisji Millera było jedynie ustalenie przyczyn katastrofy, a nie badanie skutków. Dlatego Komisja skupiła się wyłącznie na okresie do uderzenia samolotu w brzozę. (…) Trajektorii lotu nie można było ustalić na podstawie samych zapisów z czarnych skrzynek. Zapisy te pozwalały jedynie na ustalenie zmian położenia samolotu. Dysponując taką „względna trajektorią” Komisja dopasowała ją do mapy terenu i na tej podstawie ustaliła ostateczną „bezwzględną” trajektorię. Podczas dopasowywania do terenu kierowano się również śladami jakie samolot pozostawił w koronach drzew. (…) Ze względu na cel przyjęty przez Komisję uznała ona, że jej praca nie wymaga badania miejsca katastrofy, ani badania wraku. Do ustalenia przyczyn wystarczyło badanie trajektorii lotu do zderzenia z brzozą. Mimo to Komisja oglądała szczątki samolotu i wykonała szereg zdjęć zarówno wraku samolotu jak i terenu katastrofy (…) Komisja uznała jednak, że lepsze jakościowo są zdjęcia pana Sergiusza Amielina mieszkającego w Smoleńsku i wykorzystała w raporcie szereg zdjęć wykonanych przez niego

— mówił Lasek. Jak widać sam rządowy ekspert przyznaje, że badania komisji Millera były pełne luk. I to zasadniczych, bo dotyczących miejsca zdarzenia, końcowej części lotu tupolewa oraz wraku.

W pismach, jakie wymieniali z Maciejem Laskiem senatorowie PiS czytamy z kolei:

Szczegółowa analiza fazy lotu od zderzenia z brzozą, wskutek którego doszło do oderwania fragmentu lewego skrzydła samolotu, do zderzenia z ziemią, przy posiadanych przez Komisję obiektywnych danych zawartych w rejestratorach parametrów lotu i dźwięków w kabinie, śladach zderzeń samolotu z kolejnymi przeszkodami oraz zeznaniami świadków, z punktu widzenia celu pracy Komisji tj. określenia przyczyny czy zaleceń dotyczących bezpieczeństwa nie była celowa

— tłumaczy Lasek, wskazując, że nie zajmowano się lotem tupolewa od brzozy do uderzenia w ziemię. Czy wtedy coś ważnego działo się z samolotem? Zdaniem Laska nie.

Lasek przyznaje również, że komisja nie badała aerodynamiki samolotu, ani skrzydła, przyjmując z założenia, że utrata końcówki skrzydła musiała spowodować, że samolot zaczął robić „beczkę”. Tezy te kwestionuje Glen Jorgensen, podając swoje wyliczenia aerodynamiczne. Lasek zaś zdaje się wiedział bez badań.

Ze względu na istnienie dowodów rzeczowych, jednoznacznie potwierdzających przebieg lotu (zapisy rejestratorów, ślady na drzewach, charakter zniszczeń konstrukcji samolotu) Komisja nie prowadziła szczegółowych obliczeń aerodynamicznych. (…) W wyniku zderzenia z brzozą samolot utracił co najmniej 10 % powierzchni nośnej (powierzchnia oderwanego fragmentu skrzydła oraz część skrzydła zniszczona przez drzewo). Trzeba jednak pamiętać, że siła nośna zależy nie tylko od powierzchni ale i od charakterystyki aerodynamicznej płata, a ta w wyniku zderzeń z przeszkodami, powodującymi liczne uszkodzenia slotów i klap, uległa znacznemu i niemożliwemu do dokładnego określenia pogorszeniu. Ze względu na istnienie dowodów rzeczowych, jednoznacznie potwierdzających przebieg lotu (zapisy rejestratorów, ślady na drzewach, charakter zniszczeń konstrukcji samolotu), oraz wspomnianą powyżej niemożliwość dokładnego określenia charakterystyki aerodynamicznej uszkodzonych skrzydeł, Komisja nie prowadziła szczegółowych obliczeń aerodynamicznych

— czytamy w pismach Macieja Laska.

Sam Lasek wskazuje na koniec, że nie widzi nawet po latach powodów do wznowienia prac komisji.

Komisja po zakończeniu badania wypadku samolotu Tu-154M nie zlecała wykonania dodatkowych ekspertyz, gdyż nie pojawiły się żadne nowe informacje mogące mieć wpływ na określoną przyczynę wypadku oraz zaproponowane zalecenia dot. bezpieczeństwa i nie było potrzeby wznowienia zakończonego badania

— podkreśla Lasek.

Biorąc pod uwagę, jak wielu rzeczy komisja nie badała, jak wiele przeinaczeń znajduje się w raporcie Millera takie słowa można ocenić jedynie jako kpiny.

Krótka analiza „dokonań” komisji Millera wskazuje jednoznacznie, że sprawa Smoleńska na gruncie faktycznych czynności, ale również na gruncie proceduralnym nie została wyjaśniona rzetelnie. Komisja Millera nie wykonała szeregu czynności, zaś raport Millera zawiera błędy i fałszywe treści.

I to jest argument przeważający i ważniejszy niż wszelkie polityczne deklaracje i zapewnienia o tym, że sprawa smoleńska została wyjaśniona. Ona będzie wyjaśniona, gdy każde pytanie znajdzie odpowiedź, a wersja przedstawiona w dokumencie końcowym będzie spójna, pełna i wiarygodna. Przed zadaniem przygotowania i napisania takiego raportu staje dziś nowa komisja. A takie osoby jak Maciej Lasek i jego współpracownicy powinni zapaść się pod ziemię. Oni swoją szansę już mieli. I skompromitowali się zupełnie…

« poprzednia strona
123

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.