Sprawa smoleńska czekała długo na uczciwych ludzi. Lasek i jego współpracownicy niech siedzą cicho. Dowodów ich partactwa jest aż nadto

Fot. Prezydent.pl/wPolityce.pl
Fot. Prezydent.pl/wPolityce.pl

Kolejne zaskoczenie. Raport Milera wprost kłamie w miejscu, które odnosi się do najważniejszych badań dotyczących smoleńskiej tragedii.

Nie stwierdzono śladów detonacji materiałów wybuchowych ani paliwa lotniczego. Niewielki pożar objął swym zasięgiem tylko nieliczne elementy wraku samolotu i został zainicjowany w trakcie lub bezpośrednio po zderzeniu się samolotu z ziemią. Nie stwierdzono śladów charakterystycznych dla pożaru w trakcie lotu samolotu

— czytamy w raporcie.

W tym przypadku mowa już o kłamstwie. Ekspertyza wykonana przez firmę Small Giss, która była dostępna komisji Millera wskazuje właśnie na miejsca detonacji. Eksperci wskazali na zdjęciu satelitarnym ze Smoleńska miejsca, w których widać ślady detonacji. Dlaczego zatem komisja Millera w raporcie napisała, że nie było żadnych detonacji? Czyżby starano się ukryć prawdę? Co więcej, raport Millera w cytowanym fragmencie wskazuje, że nie było śladów detonacji. Pytanie, na jakiej podstawie to przesądził, skoro w momencie pisania raportu nie było żadnych wiarygodnych badań dotyczących materiałów wybuchowych. Do dziś zresztą badania wykonane przez laboratorium policyjne budzą wątpliwości, a procedura ich wykonywania zasadne pytania o rzetelność. Do dziś nie wiadomo, czy biegli nie wykryli – jak wskazywali polscy chemicy heksogenu. Nie ma również odpowiedzi dlaczego w Smoleńsku oraz na rzeczach ofiar tragedii detektory przesiewowe wskazują na obecność materiałów wybuchowych. Tu potrzebne są poważniejsze badania a nie jednozdaniowy komunikat komisji Millera.

Do rangi symbolu nierzetelności i kompromitacji działań komisji Millera urasta fakt, że raport komisji wskazuje na inne miejsce złamania brzozy smoleńskiej niż wynika to z pomiarów wykonanych na zlecenie prokuratury. Komisja wskazała, że brzoza złamana została na wysokości 5,1 metra. Biegli prokuratury zmierzyli jednak, że było to… ponad 6 metrów. Niestety Maciej Lasek nie umiał do tej pory wytłumaczyć, jak to możliwe, że zapisy w tak prostej sprawie się różnią.

Na kolejne błędy w raporcie Millera wskazał wieloletni ekspert zajmujący się w Kanadzie badaniem wypadków lotniczych, Bogdan Gajewski. W czasie Konferencji Smoleńskich wskazywał na nieścisłości w Raporcie Millera. Wskazywał on, że raporty MAK i Millera nie pasują do siebie i oba zawierają liczne nieścisłości i niedomówienia. Zaznaczał, że raporty końcowe muszą odpowiadać na wszystkie pytania i wszystkie wątpliwości rozwiewać. W tym wypadku nie zachodzi taka sytuacja.

Przywołane przykłady błędów w raporcie Millera, czy wątpliwości związanych z jego zapisem to jedynie krótki wyciąg problemów z rzetelnością tego dokumentu. Każdy z tych przykładów jest jednak wystarczającym powodem, by powołać nową komisję badania wypadków i zająć się sprawą smoleńską od nowa. Po to, by stworzyć raport końcowy, który będzie wiarygodny i rzetelny, który odpowie na wszystkie pytania, a nie pozostawi wątpliwości. Tych jest bardzo dużo. Biorąc pod uwagę wypowiedzi Macieja Laska, który wiele razy przyznawał się do nierzetelnej pracy, wygląd dokumentu końcowego jednak nie dziwi.

CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE ==========>>

« poprzednia strona
123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.