Oskarżony Arabski idzie na ostre starcie: "Teraz mówią o spisku, a w Smoleńsku poszli na obiad! Ich zachowanie odbiera im prawo do oceniania zachowania innych!"

msz.gov.pl/premier.gov.pl
msz.gov.pl/premier.gov.pl

Upokarzające jest o tym rozmawiać, tłumaczyć to wszystko

— mówi Tomasz Arabski w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” o tragedii smoleńskiej.

Sam były szef KPRM jest oskarżony w trybie prywatnym przez rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r.

WIĘCEJ: Nareszcie! Arabski zasiądzie na ławie oskarżonych. Sąd odmówił umorzenia procesu przeciwko urzędnikom organizującym lot do Smoleńska

Arabski broniąc swojej wersji wydarzeń powołuje się nawet na słowa… Władysława Stasiaka, który zginął w Smoleńsku. Zdaniem byłego współpracownika Donalda Tuska, Stasiak miał być zadowolony z rozdziału wizyt. Arabski wprowadza przy tym opinię publiczną w błąd, twierdząc, że nie wiedział do końca, że Prezydent Lech Kaczyński chce lecieć do Katynia.

Do końca nie wiedziałem nawet, czy prezydent będzie jechał do Katynia, czy nie. Jakieś dwa tygodnie po tym, kiedy już było jasne, że 7 kwietnia w Katyniu jest spotkanie premierów, a trzy dni później uroczystości organizowane przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, zadzwonił do mnie minister Stasiak i powiedział, że dobrze się wszystko ułożyło. I mam teraz to opowiadać na dowód, że nie było wojny?

— mówi Arabski.

Robiliśmy to, co było polską racją stanu, miało też potencjalnie walor rozpoczęcia nowego rozdziału w relacjach z naszymi sąsiadami

— zapewnia.

Dzisiejsze oskarżenia? Arabski nie ma sobie nic do zarzucenia i przechodzi do kontrataku:

Oni wtedy 10 kwietnia, kiedy zginął prezydent Rzeczpospolitej, nasz prezydent i 95 innych osób, poszli w Smoleńsku na obiad, a potem wrócili do Polski.

Gdy prowadząca wywiad Magdalena Rigamonti dopytuje, czy chodzi o ministra Antoniego Macierewicza, Arabski potwierdza.

Oczywiście. Choćby on. Nie chce mi się wymieniać nazwisk. Oni wiedzą

— urywa.

I dodaje:

Ich zachowanie odbiera im prawo do oceniania zachowania innych po 10 kwietnia, bo nie wiedzą, co się działo w Smoleńsku, co później w Moskwie.

Arabski chętnie robi z siebie ofiarę:

To jest bardzo trudna sytuacja, ale nie będę robił z siebie męczennika. Poradzę sobie. To, co się wydarzyło w Smoleńsku, przeżywałem dużo bardziej 10 kwietnia, kiedy byłem tam na miejscu, i potem, kiedy się spotykałem z rodzinami ludzi, często również przyjaciół, którzy tam zginęli. Wtedy, w Moskwie, to były prawdziwie traumatyczne dni.

O obecnych wydarzeniach mówi, że się nie boi, „z jednej strony dlatego, że prawda jest jego tarczą, z drugiej, jeśli ktoś pełen nienawiści chce, żeby się bał, to mu nie da tej satysfakcji”. Prawda tarczą Arabskiego? Dobre sobie…

Były szef KPRM ma też swoje tłumaczenie jego sądowych problemów. Dlaczego ma proces? Dlaczego rząd wraca do sprawy smoleńskiej? A choćby dlatego, że – jak wieszczy Arabski – są problemy z programem „500+”.

Nie ma realnie pieniędzy na ten projekt, więc albo wejdzie w życie, kiedy wartość 500 zł będzie dużo niższa niż jest teraz, albo trzeba go uczynić jak najbardziej restrykcyjnym, a w 2017 roku się i tak się z niego wycofać. Z kolei tak odważnie uderzają w obcy kapitał podatkiem od hipermarketów, że zaraz uda im się zadusić ostatnie sklepy Społem. Podatek bankowy obciąży konta klientów. PiS musi postawić na igrzyska. To jedyny sposób, żeby utrzymać wysoki poziom wzmożenia. A jak wiemy, w czasach rewolucyjnych są ofiary

— tłumaczy „ofiara” Arabski.

lw, „Dziennik Gazeta Prawna”


„Pogrzebana prawda. Zwierzenia rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej” - Marek Pyza. Książka do kupienia w „wSklepiku.pl”.

„Kto nie przeczyta, nie zrozumie współczesnej Polski!”

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.