Prof. Marek Żylicz, jeden z członków komisji Millera, od dawna prowadzi w sprawie smoleńskiej jakąś grę, często zaskakując opinię publiczną w Polsce. Co więcej, często przecząc sobie i prowadząc słuchaczy do sprzecznych wniosków.
Już w listopadzie 2012 roku po raz pierwszy ukazał się medialny apel prof. Żylicza dot. wznowienia prac komisji Millera.
Gdybym był doradcą rządu, a nie jestem, to bym doradził wznowienie działania [Komisji Millera], żeby wszystkie te okoliczności zgłoszone przez ekspertów z zewnątrz sprawdzić. Zaprosić tych ekspertów, niech oni się zapoznają, niech wyjaśnią nasi eksperci z Komisji swoje stanowisko. A jeżeli nie dojdzie do wyjaśnienia, między nami a ekspertami zewnętrznymi, to zawsze jest tryb kolejny: zwrócenie się do Europejskiej Sieci Organów Badania Wypadków Lotniczych
Ujawnił przy tym zaskakujące tempo prac komisji oraz okoliczności tych działań, które kładły się cieniem na wiarygodności ustaleń rządowych ekspertów.
Absolutnie wydumana jest teza, że Komisja działała pod z góry ustaloną tezę. Natomiast prawdą jest, że Komisja Millera działała pod niebywałym naciskiem na przyspieszenie jej prac. Niebywałym!
— tłumaczył Żylicz, sugerując, że w pracach komisji jednak było coś z polityki.
Miesiąc wcześniej ekspert rządowej komisji zaskoczył Polaków innym stwierdzeniem. W rozmowie z „Wyborczą” przyznał, że nie ma co liczyć na międzynarodową komisję, bowiem… nie zgadza się na nią Rosja. Sugerował przy tym, że działania zespołu parlamentarnego powodują napięcia w relacjach z Rosją, co wyklucza zgodę Moskwy na zajęcie się Smoleńskiem przez świat.
Ja nigdy nie uważałem za możliwe i celowe powołanie komisji międzynarodowej. Byłoby to niemożliwe bez zgody Rosji, a Rosja z pewnością by się na to nie zgodziła. Zwłaszcza, że zespół Macierewicza stawia zarzut, że katastrofa była wynikiem rosyjskiego zamachu
— mówił Żylicz, budząc pytania o to, czyim ekspertem jest de facto…
CZYTAJ TAKŻE: Prof. Żylicz w „Wyborczej” uznaje powołanie komisji międzynarodowej za niemożliwe bez zgody Rosji. A niby dlaczego?
Co ciekawe, w tym samym wywiadzie prof. Żylicz wskazuje, że jest za rozmową z ekspertami zespołu oraz za prowadzeniem międzynarodowych konsultacji ws. 10/04.
Komisja [Millera – red.] zapoznałaby ich [ekspertów zespołu smoleńskiego – red.] ze swoimi dokumentami. Jeśliby doszłoby do wyjaśnienia tych zarzutów i ich wycofania, to wszystko w porządku. Jeśli nie albo gdyby ci eksperci odmówili konfrontacji z naszą komisją, to do pomocy moglibyśmy zaprosić ekspertów zaproponowanych przez ICAO (Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego) lub Unię Europejską, w której istnieje sieć organizacji badających wypadki lotnicze i która może wytypować ekspertów do pomocy
— mówił Żylicz, uznając, że międzynarodowy charakter prac dot. Smoleńska jednak jest możliwy.
Co warte odnotowania prof. Żylicz jako jedyny członek komisji rządowej przyjął zaproszenie zespołu smoleńskiego i przybył na jedno z jego posiedzeń.
Jednak z drugiej strony prof. Żylicz twardo broni tez zawartych w raporcie Millera, broni oficjalnej wersji wydarzeń, która wydaje się coraz mniej wiarygodna.
Działalność prof. Żylicza przypomina aktywność Edmunda Klicha, któremu zdarzało się zabierać głos zgodny z interesami Polski, któremu zdarzało się ujawniać opinii publicznej ważne okoliczności sprawy smoleńskiej. Jednak zarówno Klich jak i Żylicz ogólnie akceptowali, przyzwalali i popierali skandaliczne wydarzenia i decyzje, jakie zapadały w sprawie 10/04. Obaj prowadzili przy tym swoje medialne gry, których cele pozostają nieznane.
Działalność Żylicza, często wywołująca zaskoczenie i skrajnie różne emocje, kontynuowana jest i dziś. Jego ostatni tekst znów przypomina medialną grę, a być może i poważniejszą kombinację operacyjną.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Prof. Marek Żylicz, jeden z członków komisji Millera, od dawna prowadzi w sprawie smoleńskiej jakąś grę, często zaskakując opinię publiczną w Polsce. Co więcej, często przecząc sobie i prowadząc słuchaczy do sprzecznych wniosków.
Już w listopadzie 2012 roku po raz pierwszy ukazał się medialny apel prof. Żylicza dot. wznowienia prac komisji Millera.
Gdybym był doradcą rządu, a nie jestem, to bym doradził wznowienie działania [Komisji Millera], żeby wszystkie te okoliczności zgłoszone przez ekspertów z zewnątrz sprawdzić. Zaprosić tych ekspertów, niech oni się zapoznają, niech wyjaśnią nasi eksperci z Komisji swoje stanowisko. A jeżeli nie dojdzie do wyjaśnienia, między nami a ekspertami zewnętrznymi, to zawsze jest tryb kolejny: zwrócenie się do Europejskiej Sieci Organów Badania Wypadków Lotniczych
Ujawnił przy tym zaskakujące tempo prac komisji oraz okoliczności tych działań, które kładły się cieniem na wiarygodności ustaleń rządowych ekspertów.
Absolutnie wydumana jest teza, że Komisja działała pod z góry ustaloną tezę. Natomiast prawdą jest, że Komisja Millera działała pod niebywałym naciskiem na przyspieszenie jej prac. Niebywałym!
— tłumaczył Żylicz, sugerując, że w pracach komisji jednak było coś z polityki.
Miesiąc wcześniej ekspert rządowej komisji zaskoczył Polaków innym stwierdzeniem. W rozmowie z „Wyborczą” przyznał, że nie ma co liczyć na międzynarodową komisję, bowiem… nie zgadza się na nią Rosja. Sugerował przy tym, że działania zespołu parlamentarnego powodują napięcia w relacjach z Rosją, co wyklucza zgodę Moskwy na zajęcie się Smoleńskiem przez świat.
Ja nigdy nie uważałem za możliwe i celowe powołanie komisji międzynarodowej. Byłoby to niemożliwe bez zgody Rosji, a Rosja z pewnością by się na to nie zgodziła. Zwłaszcza, że zespół Macierewicza stawia zarzut, że katastrofa była wynikiem rosyjskiego zamachu
— mówił Żylicz, budząc pytania o to, czyim ekspertem jest de facto…
CZYTAJ TAKŻE: Prof. Żylicz w „Wyborczej” uznaje powołanie komisji międzynarodowej za niemożliwe bez zgody Rosji. A niby dlaczego?
Co ciekawe, w tym samym wywiadzie prof. Żylicz wskazuje, że jest za rozmową z ekspertami zespołu oraz za prowadzeniem międzynarodowych konsultacji ws. 10/04.
Komisja [Millera – red.] zapoznałaby ich [ekspertów zespołu smoleńskiego – red.] ze swoimi dokumentami. Jeśliby doszłoby do wyjaśnienia tych zarzutów i ich wycofania, to wszystko w porządku. Jeśli nie albo gdyby ci eksperci odmówili konfrontacji z naszą komisją, to do pomocy moglibyśmy zaprosić ekspertów zaproponowanych przez ICAO (Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego) lub Unię Europejską, w której istnieje sieć organizacji badających wypadki lotnicze i która może wytypować ekspertów do pomocy
— mówił Żylicz, uznając, że międzynarodowy charakter prac dot. Smoleńska jednak jest możliwy.
Co warte odnotowania prof. Żylicz jako jedyny członek komisji rządowej przyjął zaproszenie zespołu smoleńskiego i przybył na jedno z jego posiedzeń.
Jednak z drugiej strony prof. Żylicz twardo broni tez zawartych w raporcie Millera, broni oficjalnej wersji wydarzeń, która wydaje się coraz mniej wiarygodna.
Działalność prof. Żylicza przypomina aktywność Edmunda Klicha, któremu zdarzało się zabierać głos zgodny z interesami Polski, któremu zdarzało się ujawniać opinii publicznej ważne okoliczności sprawy smoleńskiej. Jednak zarówno Klich jak i Żylicz ogólnie akceptowali, przyzwalali i popierali skandaliczne wydarzenia i decyzje, jakie zapadały w sprawie 10/04. Obaj prowadzili przy tym swoje medialne gry, których cele pozostają nieznane.
Działalność Żylicza, często wywołująca zaskoczenie i skrajnie różne emocje, kontynuowana jest i dziś. Jego ostatni tekst znów przypomina medialną grę, a być może i poważniejszą kombinację operacyjną.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/262982-zylicz-przekonuje-o-checi-dyskusji-lipiec-i-lasek-chca-tlumaczyc-europie-co-zdarzylo-sie-w-smolensku-lans-czy-kombinacja-operacyjna