Mec. Hambura: "Dziwi mnie, że prokuratura wojskowa dopiero teraz wystąpiła do BND o informacje na temat Smoleńska". NASZ WYWIAD

Fot. flickr.com/wSieci.pl
Fot. flickr.com/wSieci.pl

Gdyby okazało się kiedyś, że jednak Berlin posiada takie informacje, ale nie podzielił się nimi z zaprzyjaźnionym krajem, z którym ma podobno „najlepsze relacje w historii”, to wynikłaby z tego istotna szkoda polityczna

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl mec. Stefan Hambura, berliński prawnik, pełnomocnik kilku pokrzywdzonych w katastrofie smoleńskiej.

wPolityce.pl: Czy podziela pan optymizm swojego kolegi po fachu – mecenasa Piotra Pszczółkowskiego, który powiedział nam, że spodziewa się pozytywnej odpowiedzi strony niemieckiej?

CZYTAJ WIĘCEJ: Mec. Pszczółkowski: Dzięki publikacji Rotha, Niemcy nie zaryzykują kłamstwa. Spodziewam się odpowiedzi pozytywnej. NASZ WYWIAD

Stefan Hambura: Podzielam optymistyczne podejście do tematu. Jednak zdaję sobie sprawę, że będzie to trudne do realizacji. Do czynienia będą miały ze sobą służby specjalne, ABW i BND.

No właśnie. Tematem nie zajmą się organa sprawiedliwości, jak np. prokuratury generalne obu krajów, lecz służby specjalne rządzące się własną logiką.

Tak, to może być technicznie łatwiejsze do wykonania, ale mam wątpliwości, czy BND sama z siebie w ogóle będzie chciała się podzielić swoją wiedzą.

Czy wynika to z typowej dla wszystkich służb chęci ochrony swojej aktywności i wszelkich skutków tej aktywności? Czy też z tego, że BND wie o katastrofie smoleńskiej takie rzeczy, że będzie się bała ujawnić w tego w obawie o utratę kontroli nad procesami politycznymi, które mogą się rozpocząć?

Z relacji Jürgena Rotha wiemy, że BND jest w posiadaniu informacji wskazujących na zleceniodawcę zamachu, którym ma być wysokiej rangi polityk. Tak więc ujawnienie tego typu informacji faktycznie mogłyby wywołać szok. Ale tu jest pewna delikatna kwestia. Mianowicie wszystkie lub duża część informacji, których gospodarzem jest BND, może wyciec. Strona niemiecka nie może mieć pewności, że nic nigdy nie wypłynie i dlatego musi dobrze się zastanowić zanim da odpowiedź: „nic nie ma mamy na temat Smoleńska”. Gdyby okazało się kiedyś, że jednak Berlin posiada takie informacje, ale nie podzielił się nimi z zaprzyjaźnionym krajem, z którym ma podobno „najlepsze relacje w historii”, to wynikłaby z tego istotna szkoda polityczna. Bo przecież chodzi o informacje na temat okoliczności śmierci polskiego prezydenta i 95 innych osób na pokładzie, w tym generałów tej samej struktury militarnej, w której są Niemcy.

Mec. Pszczółkowski jako kontekst swojego optymizmu podaje, że zmienia się klimat polityczny w Polsce. Sytuacja w Rosji też przecież jest inna i Niemcy będą mieli być może mniej oporów przed przekazaniem informacji. Czy kontekst polityczny ma dużą rangę dla strony niemieckiej?

Na pewno. Do tej pory raczej sprawa była nacechowana brakiem zainteresowania ze strony polskiej – rządu, dotychczasowego prezydenta. Prezydent-elekt, na co zwróciłem już uwagę tu w Niemczech, był ważnym urzędnikiem w kancelarii śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. No i to też stanowi polityczny kontekst sprawy. Widać to choćby po gratulacjach pani kanclerz Merkel skierowanych do prezydenta-elekta, które były w inny tonie niż dotychczas.

Czytaj dalej

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.