Tak się wpada we własne sidła: „Wyborcza” publikuje eksperta, który wyśmiewa „nowe” odczyty z tupolewa!

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Redaktorzy z Czerskiej, którzy wiedli prym w nagłaśnianiu „wrzutki” z rzekomo nowymi odczytami rozmów z kokpitu tupolewa, powinni połknąć własne języki. Sami opublikowali rozmowę ze światowej rangi specjalistą od akustyki, który wyśmiał te rewelacje!

Przekaz „wrzutki”, wywołanej przed rocznicą tragedii smoleńskiej, był taki, że oto biegli prokuratury dokonali przełomu, bo sporządzili nowe kopie taśm z rejestratora pokładowego TU 154M. Tym razem w bardzo wysokiej rozdzielczości, dzięki czemu mieli odczytać 30 proc. słów więcej.

„Wyborcza” rozmawia na ten temat z Peterem Frenchem, prezesem Międzynarodowego Stowarzyszenia Akustyki i Fonetyki Sądowej. A ten na metodach biegłych z wojskowej prokuratury nie zostawia suchej nitki.

Jak podkreśla Peter French, rozdzielczość użyta przy wykonywaniu pierwszej kopii była w zupełności wystarczająca dla odwzorowania pełnego zakresu rozmów z czarnej skrzynki. Zostawiała nawet pewien margines bezpieczeństwa. Sporządzenie nowej kopii nie miało więc żadnego sensu.

Istotą rzeczy nie jest jednak to, co potrafi odtworzyć magnetofon, ale to, co jest zapisane na taśmie. Jeśli urządzenie rejestrujące nie mogło wychwycić dźwięków powyżej pewnej częstotliwości, to na nagraniu ich nie będzie

— mówi ekspert w wywiadzie dla „GW”.

French tłumaczy, że skonwertowanie nagrań z tupolewa do pliku o jakości 24 bit/96 kHz, jakim posłużono się sporządzając „nowy” stenogram, było absurdalne.

To trochę jak przewożenie myszy w kontenerze przeznaczonym dla słonia. Kontener jest olbrzymi, ale mysz nie zrobi się od tego większa. Wokół niej pozostanie masa wolnej przestrzeni

— wyjaśnia obrazowo w rozmowie z Jackiem Krywko.

I dodaje:

Nie nazwałbym tego błędem - dźwięk nie stanie się od tego gorszy. Natomiast twierdzenia, że dzięki temu wypowiadane słowa stały się wyraźniejsze, są moim zdaniem wyssane z palca. To przeczy podstawowym zasadom akustyki.

Peter French, nie wyklucza, że biegli wojskowej prokuratury mogli odczytać dodatkowe 30 proc. słów. Jego zdaniem mógł być to efekt pracy nad nagraniami aż siedmiu biegłych.

To jednak nie liczba zaangażowanych specjalistów (w krakowskim Instytucie Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna, uznawanym za najlepszy tego typu ośrodek w Polsce, który sporządził poprzedni odczyt, też specjalistów nie brakuje), ale lepsza jakość nagrań miały być podstawą sporządzenia „nowego” stenogramu.

CZYTAJ WIĘCEJ: Por. Artur Wosztyl: „Nowo opublikowane” stenogramy pomijają korespondencję radiową między wieżą kontrolną a załogą Tu-154M

JUB/”GW

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych