Zagrodzki o publikacji „Newsweeka”: Autor tekstu jest zwykłą hieną. To przeszło granicę dopuszczalnych działań. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl/Newsweek
Fot. wPolityce.pl/Newsweek

Ten, kto przekazał zdjęcia „Newsweekowi” zachował się haniebnie. Tego się nie robi

— mówi portalowi wPolityce.pl kuzyn śp. Ewy Bąkowskiej Stanisław Zagrodzki.

wPolityce.pl: „Newsweek” publikuje zdjęcia, które zostały wykonane 10 kwietnia w rządowym tupolewie, który uległ katastrofie w Smoleńsku. Na jednej z fotografii widać Ewę Bąkowską. Jak Pan ocenia tę publikację? To przekroczenie granicy czy dopuszczalna decyzja?

Stanisław Zagrodzki, kuzyn śp. Ewy Bąkowskiej: Staraliśmy się o te zdjęcia od grudnia 2014 roku. Gdy dowiedziałem się, że one są w aktach zwróciłem się z wnioskiem o wyciągnięcie tych plików. Ten wniosek został zrealizowany niedługo przed Świętami Wielkiej Nocy. Nigdy do głowy by mi nie przyszło, żeby publikować takie zdjęcia bez zgody rodzin ofiar, które są na tych zdjęciach. Nigdy mi nie przyszło do głowy, że ktoś to będzie publikował bez takiej zgody. Nie wiem nawet jak to określić. Na to nie ma żadnego porządnego słowa, słowa, które opisywałoby przekroczenie kolejnej granicy.

Rozumiem, że do Pana nikt się nie zwracał z pytaniem o zgodę?

Nie, nikt się do mnie z żadnymi pytaniami nie zwracał. Warto wiedzieć, że te zdjęcia pochodzą z papierowej wersji akt prokuratury. Widać w gazecie charakterystyczne błędy z drukarki wykonującej te zdjęcia do akt prokuratury. To jest jednoznaczny sygnał, że z prokuratury nie tylko „cieknie”, ale leje się pełnym strumieniem. Te zdjęcia są znane prokuraturze od 2011, jednak to nie oznacza, że ktoś może sobie pozwalać na takie publikacje. Nas nikt o nic nie pytał w tej sprawie, nie informowano nas o takim ruchu. Nawet okiem nie mrugnięto. To jest bardzo przykre. Ja nawet nie zdążyłem przekazać zdjęć Ewy Bąkowskiej jej mamie. To są ostatnie zdjęcia jej córki… Dla mnie to jest podwójny cios.

Jak to może zostać odebrane?

Nie mam słów. Gdy zobaczyłem zapowiedź publikacji, uznałem, że to przeszło już wszelką możliwą granicę dopuszczalnych działań. Szczególnie, że część rodzin chce mieć takie zdjęcia jedynie dla siebie. Niektórzy wprost prosili, by takich fotografii nie upubliczniać. Dla mnie ta publikacja to jest szok. Ja nie mam w swoim prywatnym słowniku żadnego przyzwoitego słowa, którym mogę określić zdziczenie, jakie panuje obecnie przy sprawie smoleńskiej.

Ostatnio widać dużo smoleńskich „wrzutek”, jak się zdaje, rodem z prokuratury. Czemuś to ma służyć?

Mam wrażenie, że ta publikacja nie zjawiła się znikąd. Proszę pamiętać, że po zdjęciach jest wywiad z mec. Rafałem Rogalskim, który jest jednym wielkim skandalem. Ten człowiek nie ma zielonego pojęcia, co się znajduje w aktach, nie wie nawet, ile jest tomów. Mówi, że jest ich 500, choć to już jest ponad 565. Nie wiemy ile jest dodatkowych tomów w aktach tajnych. Niestety mam podejrzenie, że za tymi zdjęciami, za tym materiałem stoi właśnie Rafał Rogalski.

Skąd takie podejrzenie?

Tylko to źródło przychodzi mi do głowy. Jeśli to rzeczywiście on, zachował się w sposób haniebny. Ten, kto przekazał ten materiał, zachował się haniebnie. Tego się nie robi. Jeśli się nawet współpracuje z dziennikarzami, jeśli się chce przekazać jakieś materiały to zawsze pod jednoznacznym warunkiem: rodziny wszystkich uwidocznionych muszą wyrazić zgodę. Tak nie było. Nie ma takiej zgody i nie było takiej zgody. Nikt nas nawet o nic nie pytał. Pan Krzymowski jest zwykłą hieną. Dostał materiał i nawet nie potrafił go przeanalizować. On nawet nie wie, kto jest na tych zdjęciach, opisując tylko część z pasażerów. To nie jest dziennikarstwo, to jest dziennikarstwo przeciekowe na zamówienie.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

CZYTAJ TAKŻE: „Newsweek” pompuje się Smoleńskiem i lekceważy rodziny ofiar. Na zdjęcia z TU-154M trzeba patrzeć w kontekście śledztwa


NOWOŚĆ!

Nieznane kulisy katastrofy i śledztwa smoleńskiego: „Zamach na prawdę” autorstwa Małgorzaty Wassermann i Bogdana Rymanowskiego. Książka dostępna wSklepiku.pl. Polecamy!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych