Gorzka wyprawa do Holandii. Posmoleńską traumę może zaleczyć tylko sprawiedliwość

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

To, co wyłania się z porównania zachowania urzędników państwa holenderskiego i polskiego po dwóch wielkich katastrofach lotniczych, to oczywista oczywistość. Jedni zrobili to, co zrobić powinien każdy rząd, nic nadzwyczajnego, drudzy nie zrobili prawie nic.

CZYTAJ WIĘCEJ: Tak wyjaśnia się katastrofę! „wSieci”: Poruszający reportaż z Holandii, gdzie badana jest tragedia samolotu MH17!

Jedni uznali dowody (w sprawie czarnych skrzynek duża w tym zasługa zwłaszcza premiera Malezji) za ważne w dochodzeniu przyczyn tragedii, drudzy pozostawili je ludziom w naturalny sposób podejrzewanym o sprawstwo katastrofy. Jedni rejestratory wysłali do badania w Londynie, drudzy - z kartonowego pudła przełożyli je do sejfu Anodiny i nakleili nań świstek papieru, jednocześnie godząc się, by potencjalny sprawca trzymał je do woli.

Jedni zorganizowali konwój po szczątki samolotu, by je zrekonstruować we własnej bazie wojskowej, drudzy zgodzili się, by zostały potraktowane jak złom.

Jedni natychmiast przewieźli ciała ofiar do własnej bazy wojskowej i powołali 200-osobowy (!) zespół do jch identyfikacji i przeprowadzenia sekcji zwłok, drudzy najpierw kłamali, że uczestniczyli w sekcjach na terenie potencjalnego sprawcy, a później - gdy nie dało się już bronić własnych - przekonywali, że warto zadowolić się kłamstwami potencjalnego sprawcy.

Jedni poprawnie definiują terminy: „sojusznik” i „pomoc międzynarodowa”, drudzy udają, że takie zjawiska nie istnieją.

Jedni doprowadzili do tego, że w ich postępowaniach uczestniczą na zasadach kurtuazyjnych pojedynczy przedstawiciele Rosji i Ukrainy, drudzy postawili się wobec potencjalnych sprawców w roli żebraka.

Wreszcie jedni i drudzy opierali się na tym samym dokumencie - 13 załączniku do konwencji chicagowskiej - ale z jakże odmiennym skutkiem.

O różnicach w potraktowaniu rodzin ofiar nawet szkoda wspominać, bo na myśl o tym łzy płyną do oczu, a dłonie zaciskają się w pięści. Po szczegóły odsyłam do aktualnego wydania tygodnika „wSieci” i efektów naszego z Marcinem Wikło kilkudniowego pobytu w Królestwie Niderlandów.

Holandia jest państwem niewiele większym od Mazowsza. Ale jej władze rozumieją, co oznacza działanie w sytuacjach kryzysowych. Polska jest szóstym (ludnościowo i powierzchniowo) krajem Starego Kontynentu, który - jak dowiodły katastrofy smoleńska i posmoleńska - znajduje się w permanentnym kryzysie.

Odpowiedzialni za ten kryzys rozpanoszyli się przez ponad siedem lat jak nikt po ‘89 roku i podporządkowali sobie wszystko, co tylko się da. To nie byłoby jeszcze takie straszne. Gorzej, że swoją cinkciarską z jednej, a postkolonialną z drugiej strony mentalnością doprowadzili do sytuacji, w której człowiek - taki jak ja - z natury dumny z Ojczyzny, musi się za nią wstydzić, gdy rozmawia za granicą o stanie swojego państwa.

Nie było nam przyjemnie uświadamiać holenderskich dziennikarzy, urzędników, prawników, rodziny ofiar, jak w rzeczywistości wyglądają rosyjsko-polskie postępowania „wyjaśniające” katastrofę smoleńską. Naprawdę chcielibyśmy mieć cokolwiek, za co moglibyśmy nasze władze pochwalić. Nie ma takiej rzeczy. Wyjątkiem na plus po polskiej stronie jest może łatwiejszy dostęp rodzin do materiałów śledztwa, lecz po pierwsze to nie zasługa władzy, a przepisów kpk, a po drugie Holendrom brak wglądu w akta śledztwa nie doskwiera. Ufają (bo mają po temu powody) swoim przedstawicielom. Spokojnie czekają na koniec prac prokuratury. Widzą, że wszystko przebiega jak należy.

W każdym państwie zdarzają się afery, jest problem korupcji, rząd bywa nieudolny, może nie radzić sobie w starciu z silniejszymi. To normalne. I do wybaczenia, jeżeli jednocześnie elity pracują na rzecz kraju i nie każą wątpić w to, jak postrzegają swoją misję. Po 10/04 przekonaliśmy się, że nad Wisłą jest walkower, rozkład i sieć kłamstw.

Wstyd mi za to. Teoretycznie nie powinno, bo to nie ja spotykałem się z Putinem na molo, w namiocie, wcześniej z jego ludźmi w Dorian Grey. Nie ja grałem z wrogim państwem przeciw własnemu prezydentowi. Nie ja poddałem się bez walki, gdy rosyjski premier, prokuratorzy i sprawiająca wrażenie zmumifikowanej generalica zakomunikowali, jak to teraz bedą sobie poczynać z polską własnością i ciałami wybitnych przedstawicieli naszego narodu. A jednak mi wstyd.

Nigdy się do tego nie przyznają, ale mam nadzieję, że IM do końca życia też to uczucie będzie towarzyszyć. A w krótszej perspektywie - strach przed sprawiedliwością i odpowiedzialnością za swoje czyny.

CZYTAJ TAKŻE: MH17 vs. TU154M. Po tym, co widziałem w Holandii, jest mi podwójnie wstyd za polskie śledztwo ws. 10/04

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych