Dlaczego my, Polacy, możemy się obejść bez Latającego Cyrku Monty Pythona? Bo mamy Naczelną Prokuraturę Wojskową

Fot. Smolensk2010.pl
Fot. Smolensk2010.pl

Właśnie przeczytałem, co prezydent Komorowski ma do powiedzenia na temat bezpieczeństwa Polaków:

Region jest zagrożony, stabilność świata jest zagrożona, wojna jest w bezpośrednim sąsiedztwie Polski (…) idą czasy niebezpieczne, co nie znaczy, że powinniśmy się czuć bezpośrednio zagrożeni.

Jak się przeczyta taki bełkot, to paradoksalnie człowiekowi przychodzi na myśl banalne już stwierdzenie, iż życie przerasta kabaret. Ale po chwili uświadamia sobie, że tu chodzi o jego własną skórę i wtedy ona (ta skóra znaczy się) mu cierpnie – nad jej bezpieczeństwem czuwa bowiem głowa państwa, którą dzieli cały kosmos od logicznego myślenia i sformułowania prostego zdania tak, by słuchacz nie parskał kawą w ekran telewizora. Ażeby dopełnić groteski wyskakuje profesor Wojciech Sadurski i mówi nam, że Bronisław Komorowski jest prezydentem świetnym, znakomitym i mądrym. I wtedy człowiek zaczyna podejrzewać, że wszyscy dokoła są racjonalni do szpiku kości, a tylko on ma paranoję.

Trochę podobnie poczułem się w zeszłym roku, gdy przeczytałem, że unijną dotację dostała firma faceta, który buduje zamki z piasku. Dokładnie takie zamki, jak dzieci budują nad morzem, często z rodzicami, zajmując cały brzeg i trzeba te kruche budowle pieczołowicie omijać, kiedy się idzie skrajem plaży. Tylko że te dzieci są małoletnie i one nie dostaną dotacji unijnej, a gdy podrosną, to też nie dostaną, bo już pewnie dotacji ani Unii nie będzie, a może w ogóle nic nie będzie.

Wtedy także doszedłem do wniosku, że Unii nie dorównają grupa Monty Python, Mark Twain i Stanisław Bareja razem wzięci, bo kto inny może wpaść na pomysł, żeby ślimaka zaliczyć do ryb, a marchewkę do owoców? Nie widziałem nigdzie takiego mocarza kabaretowej rozrywki jak unijny urzędnik i pomyślałem nawet melancholijnie, że już nic bardziej groteskowego mnie w życiu nie czeka; że w dziedzinie surrealizmu mamy prawdziwy koniec historii. Myliłem się fundamentalnie.

W Polsce jest instytucja, która nieskończenie przerasta wszystkie wymienione powyżej osoby i instytucje w zakresie surrealizmu stosowanego. Jest to mianowicie nasza niezwyciężona Naczelna Prokuratura Wojskowa. To, co wyprawiają wojskowi prokuratorzy przebija wszystkie dowcipy i anegdoty ze Studium Wojskowego i wojskowości w ogóle, jakie zostały wymyślone. Ja oczywiście już nie będę tu przypominał prokuratorskiej epopei o detektorach materiałów wybuchowych, które co innego wyświetlają na ekranach, a co innego mają na myśli. To już przeszło do legendy i tak zwanych annałów humoru i satyry.

Nie będę, gdyż nie ma potrzeby – NPW nigdy nie spoczywa na laurach i ciągle dostarcza nam nowych emocji i wrażeń. Podpułkownik Janusz Wójcik odpowiedział na wątpliwości  w sprawie braku 5 minut nagrania w ekspertyzie fonoskopijnej: biegli z Krakowa korzystali z kopii rosyjskiej, którą Rosjanie okroili właśnie o te 5 minut.

Prawda, że wyjaśnienie ppłk. Wójcika jest proste, a nawet rozbrajające? Natomiast biegli nie mogli korzystać z kopii komisji Millera, gdyż ta z kolei zawierała błędy techniczne – mówi prokuratura. Mamy więc sytuację, że obie kopie są wybrakowane, co stawia pod znakiem zapytania całą ekspertyzę, bo kto wie, ile materiału Rosjanie wycięli, a ile nie można odczytać z powodu usterek kopii. I tutaj następuje kulminacja wzmożenia prokuratury w celu przekonania nas, że mimo tych fatalnych braków wszystko jest w porządku: brakujący materiał w nagraniu nie ma znaczenia dowodowego. Nawet logiczne, bo jeśli coś nie istnieje, to nie może mieć znaczenia. Tylko, że w tym przypadku to jest logika taka bardziej w stylu braci Marx. No, ale co mu zrobimy, temu prokuratoru, skoro on nie ma i już?

Czy teraz państwo rozumieją, dlaczego my wcale nie potrzebujemy oglądać Latającego Cyrku Monty Pythona?

CZYTAJ TAKŻE: Gdzie jest 5 minut z nagrania z wieży smoleńskiej? Prokuratorzy rozkładają ręce: To nie my je zgubiliśmy, to Rosjanie przysłali taką kopię…

——————————————————————————————————

Warto kupić tę książkę:„wPolityce.pl Polska po 10 kwietnia 2010 r.”

W publikacji znalazły się analizy dziennikarzy oraz wzruszające wspomnienia czytelników związane z wydarzeniami z 10 kwietnia 2010 roku. Teksty w niej zawarte pozwalają zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.