Protesty przeciwko reformie sądownictwa, która jest zdaniem totalnej opozycji wstępem do zaprowadzenie rządów dyktatorskich, gromadzą nie tylko tych, którym grunt usuwa się pod nogami, gdyż tracą formalne i nieformalne wpływy, ale także sporo osób, które są święcie przekonane, że to rzeczywiście początek dyktatury. Oczywiście to bzdura. Mam też nadzieje że weto prezydenta Andrzeja Dudy, opóźni tylko to, co nieuniknione.
Reforma wymiaru sprawiedliwości ma usprawnić system, upodobniając go do istniejących w dojrzałych demokracjach. Większość Polaków nie ma zaufania do sądów. Owszem tryb reformy może budzić kontrowersję. Niemniej można śmiało zawyrokować, że przy takiej opozycji, obóz rządowy nie ma wyjścia. Cokolwiek zrobi zawsze spotka się z działaniami nakierowanymi na robienie awantur i donoszenie za granicę, w szczególności do Niemiec o przejęciu władzy nad Wisłą przez faszystów. Prawica miała wyginąć jak dinozaury, jak zawyrokował swego czasu w Sejmie Donald Tusk, gdy był premierem. Stało się jednak coś, co neoliberałom i innym bezideowym technikom władzy, nie mieściło się w głowach. Przyszła, jako odpowiedź na rządy kosmopolitycznych oświeconych elit, swoista rewolucja populistyczna, która jest formą odnowienia systemu demokratycznego. A to skandal, że demos się odezwał. Miał pozostać ogłupiony tanią rozrywką, nie zajmować się tak poważnymi problemami jak rządzenie. To miało być scedowane na „mądrych” ekspertów, którzy wiedzą lepiej i gwarantują najwyższą jakość swych usług. Od początku lat dziewięćdziesiątych lansowana była teza o końcu historii, o tym, że wojny to przeszłość, że ludzkość dojrzała w końcu, że armia jest w zasadzie niepotrzebna. Szczególnie w Polsce było to lansowane przez poprzednią ekipę. Towarzyszyło temu obsesyjnie tropienie przejawów nacjonalizmu, którego nie odróżniano od patriotyzmu.
Wszystko, co narodowe było podejrzane. Reductio ad Hitlerum było i jest zabiegiem stosowanym wobec prawicy. Kaczyńskiego przyrównywano do Hitlera i czynili to, wydawało by się poważni publicyści. Absurdalność takich porównań zdradza totalne pomieszanie pojęć, wynikające z nienawiści. Nazizm w swej istocie był jadowicie antyklerykalny.
Szukanie nazizmu w Polsce jest oczywiście niemieckim syndromem, przyniesionym z Berlina. To syndrom lęku przez tym, co narodowe, bo właśnie w Niemczech zrobił się z nacjonalizmu nazizm, najbardziej koszmarny nacjonalizm jaki zna historia. Po pandemonium II wojny, szukając formuły jaka ma jednoczyć Niemców, niemieccy humaniści stworzyli pojęcie patriotyzmu konstytucyjnego. W momencie powstania tego pojęcia, patriotyzm konstytucyjny był intelektualną formą rozliczenia się Niemców z masowego poparcia dla narodowego socjalizmu. I jako taki wewnętrzny niemiecki pomysł na urządzenie sprawiedliwego państwa, ciekawy. Ale to było dawno.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Protesty przeciwko reformie sądownictwa, która jest zdaniem totalnej opozycji wstępem do zaprowadzenie rządów dyktatorskich, gromadzą nie tylko tych, którym grunt usuwa się pod nogami, gdyż tracą formalne i nieformalne wpływy, ale także sporo osób, które są święcie przekonane, że to rzeczywiście początek dyktatury. Oczywiście to bzdura. Mam też nadzieje że weto prezydenta Andrzeja Dudy, opóźni tylko to, co nieuniknione.
Reforma wymiaru sprawiedliwości ma usprawnić system, upodobniając go do istniejących w dojrzałych demokracjach. Większość Polaków nie ma zaufania do sądów. Owszem tryb reformy może budzić kontrowersję. Niemniej można śmiało zawyrokować, że przy takiej opozycji, obóz rządowy nie ma wyjścia. Cokolwiek zrobi zawsze spotka się z działaniami nakierowanymi na robienie awantur i donoszenie za granicę, w szczególności do Niemiec o przejęciu władzy nad Wisłą przez faszystów. Prawica miała wyginąć jak dinozaury, jak zawyrokował swego czasu w Sejmie Donald Tusk, gdy był premierem. Stało się jednak coś, co neoliberałom i innym bezideowym technikom władzy, nie mieściło się w głowach. Przyszła, jako odpowiedź na rządy kosmopolitycznych oświeconych elit, swoista rewolucja populistyczna, która jest formą odnowienia systemu demokratycznego. A to skandal, że demos się odezwał. Miał pozostać ogłupiony tanią rozrywką, nie zajmować się tak poważnymi problemami jak rządzenie. To miało być scedowane na „mądrych” ekspertów, którzy wiedzą lepiej i gwarantują najwyższą jakość swych usług. Od początku lat dziewięćdziesiątych lansowana była teza o końcu historii, o tym, że wojny to przeszłość, że ludzkość dojrzała w końcu, że armia jest w zasadzie niepotrzebna. Szczególnie w Polsce było to lansowane przez poprzednią ekipę. Towarzyszyło temu obsesyjnie tropienie przejawów nacjonalizmu, którego nie odróżniano od patriotyzmu.
Wszystko, co narodowe było podejrzane. Reductio ad Hitlerum było i jest zabiegiem stosowanym wobec prawicy. Kaczyńskiego przyrównywano do Hitlera i czynili to, wydawało by się poważni publicyści. Absurdalność takich porównań zdradza totalne pomieszanie pojęć, wynikające z nienawiści. Nazizm w swej istocie był jadowicie antyklerykalny.
Szukanie nazizmu w Polsce jest oczywiście niemieckim syndromem, przyniesionym z Berlina. To syndrom lęku przez tym, co narodowe, bo właśnie w Niemczech zrobił się z nacjonalizmu nazizm, najbardziej koszmarny nacjonalizm jaki zna historia. Po pandemonium II wojny, szukając formuły jaka ma jednoczyć Niemców, niemieccy humaniści stworzyli pojęcie patriotyzmu konstytucyjnego. W momencie powstania tego pojęcia, patriotyzm konstytucyjny był intelektualną formą rozliczenia się Niemców z masowego poparcia dla narodowego socjalizmu. I jako taki wewnętrzny niemiecki pomysł na urządzenie sprawiedliwego państwa, ciekawy. Ale to było dawno.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/350306-patriotyzm-konstytucyjny-szukanie-nazizmu-w-polsce-jest-niemieckim-syndromem-przyniesionym-z-berlina