Pana doświadczenie w polskiej polityce jest duże, widział Pan jak niepozorna zadyszka potrafi zmienić się w gruźlicę, która ekipę rządzącą doprowadza do stanu agonalnego.
Widziałem wielkie sukcesy i jeszcze bardziej spektakularne upadki. Nie chcę krakać, ale historia powinna nas uczyć. Trzeba przeceniać znaczenie przeciwnika. Leszek Miller nie wyczuł bluesa przy wyborach 2015 z progiem ośmioprocentowym… Jakby zapomniał o doświadczeniu AWS, które też w pewnym momencie straciło słuch społeczny. Trzeba słuchać ludzi.
A na nasze zwycięstwo, absolutnie niezwykłe, złożyło się wiele okoliczności. Jak choćby Adrian Zandberg, który okazał się rydwanem nieszczęścia dla lewicy, aniołem zagłady - ten, który ostro z Kościołem ma na pieńku przybył z odsieczą dla nas…
Proszę się nie rozpędzać z tymi porównaniami, bo Czytelnicy mogą nie wytrzymać.
Zgoda. (śmiech) Mówię tylko, że to wszystko powinno nas zdopingować do pracy, bo mamy kruche naczynko. 38% głosów, jakie dostaliśmy w wyborach zamieniło się w ponad 50 procent na sali wyborczej. Wspominam to wszystko nie po to, by umniejszać wagę naszych sukcesów, ale jako zachętę do nabrania dystansu. Nasz mandat demokratyczny jest czysty, legalny, choć rzeczywistość była i jest trudna.
Wam wolno mniej?
Odpowiem tak: pycha z tronu spycha. To nic odkrywczego, ale agresywna wypowiedź ze strony naszego polityka będzie o wiele dłużej przebijała się w mediach niż trzy razy mocniejsze słowa polityków Platformy czy Nowoczesnej.
Również dlatego proponuję mojemu obozowi czujność, bo poprzeczka jest postawiona wysoko. Nic gorszego jak przekonanie, że mamy gąskę i nie trzeba nic robić, niż pozwolenie sobie na pławienie się radością i władzą nie może się nam przydarzyć.
Teflon i tak został trochę naruszony. Rządzący zaczynają się, siłą rzeczy, kojarzyć z dygnitarzami. A PiS miało przecież wizerunek, i chyba jeszcze ma, partii ludzi. Tymczasem choćby takie przypadki jak rozbijanie się limuzynami odkleja od PiS to dobre znamię.
To nam na pewno nie służy, tabloidy tym wszystkim żyją, eksponują, do czego zresztą mają prawo. Receptą na to wszystko jest, a przynajmniej powinna być refleksja. Kiedyś usłyszałem od znajomego, że dobry polityk raz na rok powinien przeprosić wyborców. Nawet coś stworzyć, za co trzeba będzie przeprosić. Jak się przeprasza na okrągło, to jest to śmieszne…
W przypadku PiS akurat problem wydaje się odwrotny…
… ale jak się tego nie robi w ogóle, to też niedobrze.
A to proste słowa - proszę, przepraszam, dziękuję. Prawdziwa partia jest jak człowiek. Ludzie cenią sobie, gdy przyzna się do błędu, gdy powie albo zrobi się coś złego..
Zapyta Pan pewnie, czy mamy za co przepraszać? Zapewne tak. Jeśli ktoś mnie skontruje, że nie mamy za co przepraszać, to znaczy, że jest oderwany od rzeczywistości.
Słyszał Pan plotki o rekonstrukcji rządu? Marszałek Karczewski mówi, że ma taką intuicję.
Pan marszałek Karczewski powiedział ciekawie… Plotki dzielę na poważne i niepoważne. Ta jest poważna i ma pewne racje za sobą. Są pewne zamieszania - o jednych resortach mówi się głośno i często, wspaniale, o innych raczej źle.
Proszę też pamiętać, że jesteśmy koalicją, że mamy w rządzie osoby, które mogą sobie pozwalać na więcej, to wszystko nie jest łatwe wyzwanie dla prezesa Kaczyńskiego.
Jacek Karnowski napisał u nas, że niektórzy politycy stali się koalicjantami, nie podwładnymi. I że w tym leży problem, w braku gry zespołowej.
Tak. Dobrze, że wśród prawicowych publicystów jest refleksja - to od Was oczekuję, że czasem pokropicie nas zimną wodą. Zimny prysznic od czasu do czasu nikomu krzywdy nie zrobił. Mnie jest łatwiej mówić, bo nie mam odpowiedzialności w rządzie. W najtrudniejszej sytuacji jest pani premier - ona wie najwięcej. Kiedyś, jak Pan Bóg pozwoli, napisze wspomnienia i zapewne będą bardzo ciekawe. (śmiech)
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Pana doświadczenie w polskiej polityce jest duże, widział Pan jak niepozorna zadyszka potrafi zmienić się w gruźlicę, która ekipę rządzącą doprowadza do stanu agonalnego.
Widziałem wielkie sukcesy i jeszcze bardziej spektakularne upadki. Nie chcę krakać, ale historia powinna nas uczyć. Trzeba przeceniać znaczenie przeciwnika. Leszek Miller nie wyczuł bluesa przy wyborach 2015 z progiem ośmioprocentowym… Jakby zapomniał o doświadczeniu AWS, które też w pewnym momencie straciło słuch społeczny. Trzeba słuchać ludzi.
A na nasze zwycięstwo, absolutnie niezwykłe, złożyło się wiele okoliczności. Jak choćby Adrian Zandberg, który okazał się rydwanem nieszczęścia dla lewicy, aniołem zagłady - ten, który ostro z Kościołem ma na pieńku przybył z odsieczą dla nas…
Proszę się nie rozpędzać z tymi porównaniami, bo Czytelnicy mogą nie wytrzymać.
Zgoda. (śmiech) Mówię tylko, że to wszystko powinno nas zdopingować do pracy, bo mamy kruche naczynko. 38% głosów, jakie dostaliśmy w wyborach zamieniło się w ponad 50 procent na sali wyborczej. Wspominam to wszystko nie po to, by umniejszać wagę naszych sukcesów, ale jako zachętę do nabrania dystansu. Nasz mandat demokratyczny jest czysty, legalny, choć rzeczywistość była i jest trudna.
Wam wolno mniej?
Odpowiem tak: pycha z tronu spycha. To nic odkrywczego, ale agresywna wypowiedź ze strony naszego polityka będzie o wiele dłużej przebijała się w mediach niż trzy razy mocniejsze słowa polityków Platformy czy Nowoczesnej.
Również dlatego proponuję mojemu obozowi czujność, bo poprzeczka jest postawiona wysoko. Nic gorszego jak przekonanie, że mamy gąskę i nie trzeba nic robić, niż pozwolenie sobie na pławienie się radością i władzą nie może się nam przydarzyć.
Teflon i tak został trochę naruszony. Rządzący zaczynają się, siłą rzeczy, kojarzyć z dygnitarzami. A PiS miało przecież wizerunek, i chyba jeszcze ma, partii ludzi. Tymczasem choćby takie przypadki jak rozbijanie się limuzynami odkleja od PiS to dobre znamię.
To nam na pewno nie służy, tabloidy tym wszystkim żyją, eksponują, do czego zresztą mają prawo. Receptą na to wszystko jest, a przynajmniej powinna być refleksja. Kiedyś usłyszałem od znajomego, że dobry polityk raz na rok powinien przeprosić wyborców. Nawet coś stworzyć, za co trzeba będzie przeprosić. Jak się przeprasza na okrągło, to jest to śmieszne…
W przypadku PiS akurat problem wydaje się odwrotny…
… ale jak się tego nie robi w ogóle, to też niedobrze.
A to proste słowa - proszę, przepraszam, dziękuję. Prawdziwa partia jest jak człowiek. Ludzie cenią sobie, gdy przyzna się do błędu, gdy powie albo zrobi się coś złego..
Zapyta Pan pewnie, czy mamy za co przepraszać? Zapewne tak. Jeśli ktoś mnie skontruje, że nie mamy za co przepraszać, to znaczy, że jest oderwany od rzeczywistości.
Słyszał Pan plotki o rekonstrukcji rządu? Marszałek Karczewski mówi, że ma taką intuicję.
Pan marszałek Karczewski powiedział ciekawie… Plotki dzielę na poważne i niepoważne. Ta jest poważna i ma pewne racje za sobą. Są pewne zamieszania - o jednych resortach mówi się głośno i często, wspaniale, o innych raczej źle.
Proszę też pamiętać, że jesteśmy koalicją, że mamy w rządzie osoby, które mogą sobie pozwalać na więcej, to wszystko nie jest łatwe wyzwanie dla prezesa Kaczyńskiego.
Jacek Karnowski napisał u nas, że niektórzy politycy stali się koalicjantami, nie podwładnymi. I że w tym leży problem, w braku gry zespołowej.
Tak. Dobrze, że wśród prawicowych publicystów jest refleksja - to od Was oczekuję, że czasem pokropicie nas zimną wodą. Zimny prysznic od czasu do czasu nikomu krzywdy nie zrobił. Mnie jest łatwiej mówić, bo nie mam odpowiedzialności w rządzie. W najtrudniejszej sytuacji jest pani premier - ona wie najwięcej. Kiedyś, jak Pan Bóg pozwoli, napisze wspomnienia i zapewne będą bardzo ciekawe. (śmiech)
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/334570-nasz-wywiad-tadeusz-cymanski-zalecam-obozowi-rzadowemu-czujnosc-nie-chce-krakac-ale-historia-powinna-nas-uczyc?strona=2