Sikorski mógłby mieć litość choćby dla własnej żony. Wprawdzie i ona nie przebiera w słowach, ale taki mąż przynosi jej ujmę jako dziennikarce i kobiecie.
Koszarowe dowcipy i mądrości na temat „laski” w kontekście współpracy z Amerykanami, wypowiadane przez Radosława Sikorskiego podczas nagranej rozmowy z Jackiem Rostowskim, były prostackie. Ale mogły być wypadkiem przy pracy. Szybko jednak trzeba się było pozbyć złudzeń. Wieloletni minister spraw zagranicznych RP, wcześniej minister obrony, a później marszałek Sejmu i przez chwilę pretendent Platformy Obywatelskiej na prezydenta Polski, pokazał taką dyplomatyczną klasę jak wywołujący bójki w studiach telewizyjnych i nie znający pojęcia „takt” Władimir Żyrinowski, rosyjski polityk. Kiedy Sikorski był ważniakiem w polityce, przynajmniej publicznie się hamował. Kiedy politycznie stał się nikim, po prostu wykręcił bezpieczniki. I pokazuje swoją „klasę”, głównie w mediach społecznościowych. Trudno zresztą określić, jaką klasę pokazuje, bo jest to klasa resztek liści herbaty pozmiatanych z podłogi pomieszczenia, gdzie się ją pakuje.
Najnowszą manifestacją bezklasowej klasy Sikorskiego jest „dowcip”, że w limuzynach BOR powinny być głośniki, które przy przekraczaniu prędkości grzmiałyby: „Terrain ahead! Pull up!”. Ileż w tym krótkim wpisie taktu, wrażliwości, empatii, powściągliwości i szacunku wobec ofiar największej tragedii w powojennej historii Polski i ich rodzin. I wobec tego, co spotkało premier polskiego rządu. A gdy już były szef MSZ wpadł w trans, postanowił z właściwą sobie klasą docenić szefową „Wiadomości” TVP – najważniejszego i najpopularniejszego programu informacyjnego w nadających w Polsce telewizjach. Najpierw nazwał ją „tępą propagandystką”, a gdy został za to szeroko skrytykowany, z właściwym sobie taktem zapytał: „Czy pisowskiej propagandystce, używającej kłamstwa i manipulacji, należy się szacunek tylko dlatego, że ma piersi?”. Cóż za wyrafinowanie w tym sprowadzeniu dziennikarki, szefowej ważnej redakcji do „piersi”? Oczywiście feministki, działaczki kobiecych organizacji i wszyscy święci od równości, zwalczania dyskryminacji oraz hejtu nawet się nie zająknęli w sprawie kultury, wrażliwości i subtelności gentlemana po studiach (licencjackich) w Oxfordzie. Gdyby coś takiego zdarzyło się w którymś z państw zachodniej Europy, do których Sikorski tak się lubi odwoływać, zostałby po prostu zrównany z ziemią. I nawet nie muszę wymieniać tych wszystkich określeń, jakie przypisałyby mu feministki, działaczki kobiece oraz wszyscy święci od równości, zwalczania dyskryminacji i hejtu.
Można by zrozumieć rozstrojenie Sikorskiego, który już się witał z gąską stanowisk sekretarza generalnego NATO, przewodniczącego Rady Europejskiej czy prezydenta RP, a stał się tylko mężem swojej żony, gdyby się choć trochę hamował. Ale wyraźnie widać, że ruina jego wielkich planów zamienia go w małego internetowego hejtera, złośnika i zawistnika. Pal licho jego osobistą kompromitację i demonstrowanie, że nie radzi sobie z problemami. Ale to był przecież szef polskiej dyplomacji, reprezentujący nasz kraj na wielu ważnych forach, wobec wielu ważnych przywódców. Nikt poważny, a szczególnie jego zagraniczni znajomi i przyjaciele, mu w oczy nie powie, że swoimi wpisami szoruje o dno od spodu, ale przecież nawet nie znając polskiego można łatwo się dowiedzieć, co wypisuje (na Twitterze jego konto obserwuje na przykład ponad 860 tys. osób, i to nie tylko z Polski) i jaki to reprezentuje poziom.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Sikorski mógłby mieć litość choćby dla własnej żony. Wprawdzie i ona nie przebiera w słowach, ale taki mąż przynosi jej ujmę jako dziennikarce i kobiecie.
Koszarowe dowcipy i mądrości na temat „laski” w kontekście współpracy z Amerykanami, wypowiadane przez Radosława Sikorskiego podczas nagranej rozmowy z Jackiem Rostowskim, były prostackie. Ale mogły być wypadkiem przy pracy. Szybko jednak trzeba się było pozbyć złudzeń. Wieloletni minister spraw zagranicznych RP, wcześniej minister obrony, a później marszałek Sejmu i przez chwilę pretendent Platformy Obywatelskiej na prezydenta Polski, pokazał taką dyplomatyczną klasę jak wywołujący bójki w studiach telewizyjnych i nie znający pojęcia „takt” Władimir Żyrinowski, rosyjski polityk. Kiedy Sikorski był ważniakiem w polityce, przynajmniej publicznie się hamował. Kiedy politycznie stał się nikim, po prostu wykręcił bezpieczniki. I pokazuje swoją „klasę”, głównie w mediach społecznościowych. Trudno zresztą określić, jaką klasę pokazuje, bo jest to klasa resztek liści herbaty pozmiatanych z podłogi pomieszczenia, gdzie się ją pakuje.
Najnowszą manifestacją bezklasowej klasy Sikorskiego jest „dowcip”, że w limuzynach BOR powinny być głośniki, które przy przekraczaniu prędkości grzmiałyby: „Terrain ahead! Pull up!”. Ileż w tym krótkim wpisie taktu, wrażliwości, empatii, powściągliwości i szacunku wobec ofiar największej tragedii w powojennej historii Polski i ich rodzin. I wobec tego, co spotkało premier polskiego rządu. A gdy już były szef MSZ wpadł w trans, postanowił z właściwą sobie klasą docenić szefową „Wiadomości” TVP – najważniejszego i najpopularniejszego programu informacyjnego w nadających w Polsce telewizjach. Najpierw nazwał ją „tępą propagandystką”, a gdy został za to szeroko skrytykowany, z właściwym sobie taktem zapytał: „Czy pisowskiej propagandystce, używającej kłamstwa i manipulacji, należy się szacunek tylko dlatego, że ma piersi?”. Cóż za wyrafinowanie w tym sprowadzeniu dziennikarki, szefowej ważnej redakcji do „piersi”? Oczywiście feministki, działaczki kobiecych organizacji i wszyscy święci od równości, zwalczania dyskryminacji oraz hejtu nawet się nie zająknęli w sprawie kultury, wrażliwości i subtelności gentlemana po studiach (licencjackich) w Oxfordzie. Gdyby coś takiego zdarzyło się w którymś z państw zachodniej Europy, do których Sikorski tak się lubi odwoływać, zostałby po prostu zrównany z ziemią. I nawet nie muszę wymieniać tych wszystkich określeń, jakie przypisałyby mu feministki, działaczki kobiece oraz wszyscy święci od równości, zwalczania dyskryminacji i hejtu.
Można by zrozumieć rozstrojenie Sikorskiego, który już się witał z gąską stanowisk sekretarza generalnego NATO, przewodniczącego Rady Europejskiej czy prezydenta RP, a stał się tylko mężem swojej żony, gdyby się choć trochę hamował. Ale wyraźnie widać, że ruina jego wielkich planów zamienia go w małego internetowego hejtera, złośnika i zawistnika. Pal licho jego osobistą kompromitację i demonstrowanie, że nie radzi sobie z problemami. Ale to był przecież szef polskiej dyplomacji, reprezentujący nasz kraj na wielu ważnych forach, wobec wielu ważnych przywódców. Nikt poważny, a szczególnie jego zagraniczni znajomi i przyjaciele, mu w oczy nie powie, że swoimi wpisami szoruje o dno od spodu, ale przecież nawet nie znając polskiego można łatwo się dowiedzieć, co wypisuje (na Twitterze jego konto obserwuje na przykład ponad 860 tys. osób, i to nie tylko z Polski) i jaki to reprezentuje poziom.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/327273-radoslaw-sikorski-upadl-i-pograza-sie-w-autodestrukcji-wiec-trzeba-mu-jakos-pomoc