Prokuratura Regionalna w Krakowie, która prowadzi śledztwo w sprawie podszywania się pod sędziego Wojciecha Łączewskiego zwróciła się o pomoc prawną do USA, dotyczącą wpisów na Twitterze - poinformował PAP w piątek rzecznik PR Włodzimierz Krzywicki.
Jak dodał, śledczy otrzymali już opinię biegłego informatyka, który badał sprzęt informatyczny sędziego Łączewskiego po kątem ewentualnego włamania się i „kradzieży tożsamości”, ale nie ujawnia jej treści.
Opinia wpłynęła, jest przedmiotem analizy i dalszych czynności dowodowych w tej sprawie
— zaznaczył Krzywicki.
To, że się skończyły prace, to jest mocno przesadzone, dlatego, że prokurator prowadzący to śledztwo zamierza je dalej kontynuować, to nie jest tak, że ta opinia jest kompletna
— dodał rzecznik.
Według niego prowadzący śledztwo oczekuje na pomoc prawną z USA, o którą się zwrócił. Chodzi o ustalenie „czy się coś ukazało na Twitterze i skąd”.
Nie ma na pewno jeszcze informacji ze Stanów z Twittera z głównej siedziby, ale zdaje się, że poważnie to potraktowali i jednak informacje od nich dostaniemy, te wyjaśnienia, która nam są potrzebne. Tego nie jesteśmy w stanie w żaden sposób zweryfikować tutaj w kraju, nie posiadamy takich możliwości technicznych
— powiedział Krzywicki.
Krakowska prokuratura prowadzi śledztwo ws. podszywania się pod sędziego Wojciecha Łączewskiego, który miał w internecie uzgadniać taktykę działań przeciw rządowi PiS z osobą podającą się za dziennikarza. W czwartek Wiadomości TVP, powołując się na portal wPolityce.pl podały, że biegli wykluczyli możliwość włamania do komputera, tabletu i telefonu komórkowego sędziego.
Jedyna informacja, jaką mogę przekazać, to że prokurator prowadzący to śledztwo nikomu nie przekazywał wiedzy na temat zawartości opinii, która jest wydana w sprawie. To, co się ukazało w mediach, to jest coś, co jest poza naszą kontrolą
— ocenił Krzywicki.
Rzecznik przypomniał, że w Prokuraturze Okręgowej w Łodzi toczy się postępowanie na temat nielegalnego ujawniania informacji z tego śledztwa.
Według portalu wPolityce.pl i Wiadomości takie ustalenie biegłych informatyków pracujących dla prokuratury może oznaczać, iż sędzia Łączewski, który w marcu ub.r. przewodniczył składowi Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście (skład ten skazał na kary więzienia Mariusza Kamińskiego i b. członków kierownictwa CBA, ułaskawił ich później prezydent Andrzej Duda) - mijał się z prawdą twierdząc, iż włamano się do jego komputera.
Z analizy informatyków, o której napisał portal wPolityce.pl wynika, że w sprzęcie sędziego Łączewskiego nie było szpiegowskiego oprogramowania, które mogłoby posłużyć do włamania i rozsyłania w jego imieniu wiadomości na portalu internetowym, zaś zdjęcie, tzw. selfie, które sędzia wysłał do swojego rozmówcy (przepraszając, że jest na nim w rozciągniętej koszulce), zostało zrobione jego telefonem. Poprzez tzw. chmurę, umożliwiającą automatyczne przesyłanie plików i zapisywanie ich zdalnie na innych urządzeniach, miało się znaleźć w innych komputerach Łączewskiego i w jego tablecie.
Była to kolejna opinia biegłych, którzy kilka razy przebadali komputer stacjonarny, laptop, tablet i telefon sędziego, który po ujawnieniu tej sprawy sam zwrócił się o śledztwo. Od pewnego czasu nie orzeka już w wydziale karnym, tylko w wydziale cywilnym stołecznego sądu.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Prokuratura Regionalna w Krakowie, która prowadzi śledztwo w sprawie podszywania się pod sędziego Wojciecha Łączewskiego zwróciła się o pomoc prawną do USA, dotyczącą wpisów na Twitterze - poinformował PAP w piątek rzecznik PR Włodzimierz Krzywicki.
Jak dodał, śledczy otrzymali już opinię biegłego informatyka, który badał sprzęt informatyczny sędziego Łączewskiego po kątem ewentualnego włamania się i „kradzieży tożsamości”, ale nie ujawnia jej treści.
Opinia wpłynęła, jest przedmiotem analizy i dalszych czynności dowodowych w tej sprawie
— zaznaczył Krzywicki.
To, że się skończyły prace, to jest mocno przesadzone, dlatego, że prokurator prowadzący to śledztwo zamierza je dalej kontynuować, to nie jest tak, że ta opinia jest kompletna
— dodał rzecznik.
Według niego prowadzący śledztwo oczekuje na pomoc prawną z USA, o którą się zwrócił. Chodzi o ustalenie „czy się coś ukazało na Twitterze i skąd”.
Nie ma na pewno jeszcze informacji ze Stanów z Twittera z głównej siedziby, ale zdaje się, że poważnie to potraktowali i jednak informacje od nich dostaniemy, te wyjaśnienia, która nam są potrzebne. Tego nie jesteśmy w stanie w żaden sposób zweryfikować tutaj w kraju, nie posiadamy takich możliwości technicznych
— powiedział Krzywicki.
Krakowska prokuratura prowadzi śledztwo ws. podszywania się pod sędziego Wojciecha Łączewskiego, który miał w internecie uzgadniać taktykę działań przeciw rządowi PiS z osobą podającą się za dziennikarza. W czwartek Wiadomości TVP, powołując się na portal wPolityce.pl podały, że biegli wykluczyli możliwość włamania do komputera, tabletu i telefonu komórkowego sędziego.
Jedyna informacja, jaką mogę przekazać, to że prokurator prowadzący to śledztwo nikomu nie przekazywał wiedzy na temat zawartości opinii, która jest wydana w sprawie. To, co się ukazało w mediach, to jest coś, co jest poza naszą kontrolą
— ocenił Krzywicki.
Rzecznik przypomniał, że w Prokuraturze Okręgowej w Łodzi toczy się postępowanie na temat nielegalnego ujawniania informacji z tego śledztwa.
Według portalu wPolityce.pl i Wiadomości takie ustalenie biegłych informatyków pracujących dla prokuratury może oznaczać, iż sędzia Łączewski, który w marcu ub.r. przewodniczył składowi Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście (skład ten skazał na kary więzienia Mariusza Kamińskiego i b. członków kierownictwa CBA, ułaskawił ich później prezydent Andrzej Duda) - mijał się z prawdą twierdząc, iż włamano się do jego komputera.
Z analizy informatyków, o której napisał portal wPolityce.pl wynika, że w sprzęcie sędziego Łączewskiego nie było szpiegowskiego oprogramowania, które mogłoby posłużyć do włamania i rozsyłania w jego imieniu wiadomości na portalu internetowym, zaś zdjęcie, tzw. selfie, które sędzia wysłał do swojego rozmówcy (przepraszając, że jest na nim w rozciągniętej koszulce), zostało zrobione jego telefonem. Poprzez tzw. chmurę, umożliwiającą automatyczne przesyłanie plików i zapisywanie ich zdalnie na innych urządzeniach, miało się znaleźć w innych komputerach Łączewskiego i w jego tablecie.
Była to kolejna opinia biegłych, którzy kilka razy przebadali komputer stacjonarny, laptop, tablet i telefon sędziego, który po ujawnieniu tej sprawy sam zwrócił się o śledztwo. Od pewnego czasu nie orzeka już w wydziale karnym, tylko w wydziale cywilnym stołecznego sądu.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/313478-prokuratura-zwraca-sie-do-amerykanow-o-pomoc-ws-laczewskiego-to-ze-sie-skonczyly-prace-jest-mocno-przesadzone