Zawrzało! Rozwścieczona Francja chłodzi kontakty dyplomatyczne z Polską, zachodnie media ujadają na polski rząd, a politycy opozycji wraz z ich ramieniem prasowym ogłaszają regres międzynarodowych relacji. Patrząc na to wszystko można by sądzić, że Warszawa wypowiedziała Paryżowi wojnę. A tymczasem… Polski rząd zrobił tylko i wyłącznie to, co jest jego podstawowym obowiązkiem. Zadbał o narodowy interes.
Prezydent Francji odwołał swój przyjazd do Polski, uznając decyzję MON za niewybaczalny policzek. Francuska prasa piekli się na nasz rząd, pokazując przy okazji w jaki sposób traktuje się nad Sekwaną Polaków.
Francuskie źródła dyplomatyczne wskazują, że Polska jest głównym beneficjentem funduszy strukturalnych UE
— pisze „La Tribune”, sugerując, że w związku z tym Polska ma obowiązek kupować europejskie uzbrojenie.
Czy czegoś nam to nie przypomina? Przez 8 lat Platforma wbijała Polakom do głów jedną fundamentalną zasadę: podrzędności wobec dobrodziejstw Unii Europejskiej. Politycy PO zachowywali się jak przekupione dzieci. Byli gotowi przyjąć każdą kwotę imigrantów, tłumacząc to faktem, że przecież otrzymujemy dotacje unijne, co zobowiązuje nas do „solidarności”. To jedno z najbardziej przekłamanych pojęć poprzednich kadencji. Nie o solidarność szło za każdym razem, a podrzędność, drugoplanowość i uległą bierność.
Politycy PO byli ulegli w każdej istotnej dla Polski sprawie. Nigdy nie postawili własnych warunków, skutecznie broniąc interesu narodowego. Było tak w przypadku imigrantów, dekarbonizacji, wygaszania kopalń, likwidacji polskich stoczni, narzucenia drastycznych kwot połowowych, podniesienia VAT na artykuły dziecięce. Tak samo przedstawiała się sprawa zbrojeniówki. Dlaczego polski rząd na dwa miesiące przed wyborami zdecydował się na gigantyczny kontrakt na zakup śmigłowców dla polskiej armii, nie kierując się narodowym interesem? Przypomnijmy, że w wyniku tego przetargu odrzucone zostały oferty amerykańskiej firmy Sikorsky i należącej do niej PZL Mielec, oferującej śmigłowiec S-70i Black Hawk i jego morską wersję Seahhawk, a także oferta włosko - brytyjskiej grupy Augusta Westland i ich zakładów PZL Świdnik, oferujące helikopter AW149. Decyzja ta była kompletnie niezrozumiała i wywołała potężną burzę wśród ekspertów. Śmigłowce amerykańskie są przecież na wyposażeniu 22 armii świata. Amerykanie przetestowali je w wielu konfliktach wojennych. Walka wokół tego przetargu trwała wiele miesięcy. Prawo i Sprawiedliwość już wtedy zapowiadało, że jeśli dojdzie do władzy, zweryfikuje tę decyzję. Świdnik i Mielec domagały się ponownego rozpatrzenia ich oferty. Platforma nie chciała słuchać. Postanowiła wydać wiele miliardów na helikoptery, które już wtedy eksperci uznali za szrot.
Caracal to stary śmigłowiec, który został opracowany w II połowie lat 60. Jego konstrukcja była dość udana w owych latach, natomiast jeżeli chodzi o nasze potrzeby, to jest ona obarczona bardzo poważnymi wadami
— mówił w czerwcu 2015 roku mjr Michał Fiszer, ekspert ds. lotnictwa.
Jak się wkrótce okazało, szefowie Airbus Helicopters poinformowali, że przystępują do budowy nowego śmigłowca, który ma zastąpić Caracale. Polska zdecydowała się więc na zakup maszyn, schodzących z oferty Airbusa. Co ciekawe, nagle drastycznie wzrosły ceny. Wcześniej informowano, że zakup 70 śmigłowców dla polskiej armii będzie kosztował od 8 do 12 mld zł. W czerwcu 2016 roku zakup zmniejszono do 50 śmigłowców, a cena wzrosła do 13 mld zł. Oznaczało to, że w ciągu kilku tygodni podrożały co najmniej o kilkadziesiąt milionów zł na sztuce. Jednym z kluczowych problemów tej transakcji było również to, że śmigłowce musiałaby być serwisowane za granicą. Z punktu widzenia Francji, rewelacyjny układ. Usłużna Polska przyjęła wszystkie najbardziej niekorzystne rozwiązania.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zawrzało! Rozwścieczona Francja chłodzi kontakty dyplomatyczne z Polską, zachodnie media ujadają na polski rząd, a politycy opozycji wraz z ich ramieniem prasowym ogłaszają regres międzynarodowych relacji. Patrząc na to wszystko można by sądzić, że Warszawa wypowiedziała Paryżowi wojnę. A tymczasem… Polski rząd zrobił tylko i wyłącznie to, co jest jego podstawowym obowiązkiem. Zadbał o narodowy interes.
Prezydent Francji odwołał swój przyjazd do Polski, uznając decyzję MON za niewybaczalny policzek. Francuska prasa piekli się na nasz rząd, pokazując przy okazji w jaki sposób traktuje się nad Sekwaną Polaków.
Francuskie źródła dyplomatyczne wskazują, że Polska jest głównym beneficjentem funduszy strukturalnych UE
— pisze „La Tribune”, sugerując, że w związku z tym Polska ma obowiązek kupować europejskie uzbrojenie.
Czy czegoś nam to nie przypomina? Przez 8 lat Platforma wbijała Polakom do głów jedną fundamentalną zasadę: podrzędności wobec dobrodziejstw Unii Europejskiej. Politycy PO zachowywali się jak przekupione dzieci. Byli gotowi przyjąć każdą kwotę imigrantów, tłumacząc to faktem, że przecież otrzymujemy dotacje unijne, co zobowiązuje nas do „solidarności”. To jedno z najbardziej przekłamanych pojęć poprzednich kadencji. Nie o solidarność szło za każdym razem, a podrzędność, drugoplanowość i uległą bierność.
Politycy PO byli ulegli w każdej istotnej dla Polski sprawie. Nigdy nie postawili własnych warunków, skutecznie broniąc interesu narodowego. Było tak w przypadku imigrantów, dekarbonizacji, wygaszania kopalń, likwidacji polskich stoczni, narzucenia drastycznych kwot połowowych, podniesienia VAT na artykuły dziecięce. Tak samo przedstawiała się sprawa zbrojeniówki. Dlaczego polski rząd na dwa miesiące przed wyborami zdecydował się na gigantyczny kontrakt na zakup śmigłowców dla polskiej armii, nie kierując się narodowym interesem? Przypomnijmy, że w wyniku tego przetargu odrzucone zostały oferty amerykańskiej firmy Sikorsky i należącej do niej PZL Mielec, oferującej śmigłowiec S-70i Black Hawk i jego morską wersję Seahhawk, a także oferta włosko - brytyjskiej grupy Augusta Westland i ich zakładów PZL Świdnik, oferujące helikopter AW149. Decyzja ta była kompletnie niezrozumiała i wywołała potężną burzę wśród ekspertów. Śmigłowce amerykańskie są przecież na wyposażeniu 22 armii świata. Amerykanie przetestowali je w wielu konfliktach wojennych. Walka wokół tego przetargu trwała wiele miesięcy. Prawo i Sprawiedliwość już wtedy zapowiadało, że jeśli dojdzie do władzy, zweryfikuje tę decyzję. Świdnik i Mielec domagały się ponownego rozpatrzenia ich oferty. Platforma nie chciała słuchać. Postanowiła wydać wiele miliardów na helikoptery, które już wtedy eksperci uznali za szrot.
Caracal to stary śmigłowiec, który został opracowany w II połowie lat 60. Jego konstrukcja była dość udana w owych latach, natomiast jeżeli chodzi o nasze potrzeby, to jest ona obarczona bardzo poważnymi wadami
— mówił w czerwcu 2015 roku mjr Michał Fiszer, ekspert ds. lotnictwa.
Jak się wkrótce okazało, szefowie Airbus Helicopters poinformowali, że przystępują do budowy nowego śmigłowca, który ma zastąpić Caracale. Polska zdecydowała się więc na zakup maszyn, schodzących z oferty Airbusa. Co ciekawe, nagle drastycznie wzrosły ceny. Wcześniej informowano, że zakup 70 śmigłowców dla polskiej armii będzie kosztował od 8 do 12 mld zł. W czerwcu 2016 roku zakup zmniejszono do 50 śmigłowców, a cena wzrosła do 13 mld zł. Oznaczało to, że w ciągu kilku tygodni podrożały co najmniej o kilkadziesiąt milionów zł na sztuce. Jednym z kluczowych problemów tej transakcji było również to, że śmigłowce musiałaby być serwisowane za granicą. Z punktu widzenia Francji, rewelacyjny układ. Usłużna Polska przyjęła wszystkie najbardziej niekorzystne rozwiązania.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/311594-nie-moga-zniesc-ze-unijna-kolonia-wstala-z-kolan-drodzy-poslowie-opozycji-czasy-kondominium-odeszly-wraz-z-waszym-panowaniem-teraz-polska?strona=1