Chyba już nawet Mateusz Kijowski rozumie, że Komitet Obrony Demokracji traci swój impet. Dziś na portalu komitetu zamieścił więc rozpaczliwy apel, w którym zagrzewa zwolenników do walki, przypomina ubiegłoroczny manifest KOD i przyznaje, że kierowana przez niego organizacja ma potężną zadyszkę.
20 listopada 2015 roku zredagowaliśmy na naszej grupie manifest KOD-u. Po jego opublikowaniu grupa zaczęła bardzo szybko rosnąć. Dzisiaj, kiedy jesteśmy trochę zmęczeni 10 miesiącami trudnej walki, warto sobie przypomnieć, o co nam chodziło na początku. Bo przecież chyba nadal chodzi o to samo. Nawet jeżeli czasami, w natłoku spraw i bieżących problemów, na chwilę zapominamy.
– pisze Mateusz Kijowski.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Umysłowa skrobanka, czyli odrodzeni w szeregach KOD-u „niepokorni”, „niezłomni”, „prawdziwi patrioci”, walczący o Polskę do krwi ostatniej…
Lider KOD przyznaje, że, gdy powstawał manifest jego organizacja miała „niezmierzone pokłady energii i entuzjazmu. Jeden powód. I świadomość, że przed nami długa droga.” Ta „długa” droga bardzo zmęczyła wielu leciwych już opozycjonistów. W ostatnim marszu uczestniczyło zaledwie kilkanaście tysięcy osób.
Lider KOD zrozumiał też, że bieganie od jednego studia telewizyjnego do drugiego także na nic się zdaje. Nawet egzotyczne sojusze, takie jak z kołem poselskim Stefana Niesiołowskiego i Jacka Protasiewicza nie pomagają w zdobywaniu zwolenników. Mateuszowi Kijowskiemu pozostaje jedynie egzaltacja, której w jego manifestach i odezwach do „narodu” jest aż nadto. Co się stanie, jeśli ruch upadnie na samo dno? Przestanie być potrzebny, a jego zadanie przejmie inny „opozycjonista”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/310336-kod-traci-impet-mateusz-kijowski-przyznaje-jestesmy-troche-zmeczeni