Uważni Czytelnicy naszego portalu wiedzą, że rozmaite ruchy nowej władzy oceniamy różnie: gdy jest za co, chwalimy, gdy trzeba, zwracamy uwagę na pomysły i działania szkodliwe czy nawet niebezpieczne. Często krytykujemy styl, strategię, personale nominacje, projekty ustaw - i to zupełnie normalne; warto jednak z tyłu głowy mieć świadomość tego, o co toczy się gra.
Okazją, by to sobie przypomnieć lub uzmysłowić mogą być takie artykuły jak ten z najnowszej „Polityki” („Normalny Polak”) autorstwa Mariusza Janickiego i Wiesława Władyki. Pochylmy się nad tym tekstem, bo dawno druga strona, nazwana umownie obozem III RP, zwolennikami status quo sprzed 2015 roku, nie powiedziała tak otwarcie, o co im chodzi.
To, z czym mamy do czynienia, to nie jest demokratyczna zmiana władzy, obojętnie zła czy dobra. To jest polityczna wojna domowa
— przekonują autorzy.
I z otwartą przyłbicą przyznają: chodzi o to, że muszą się posunąć w mainstreamie, że nie jest tak, jak było, że nie mają monopolu na narzucanie tematów i lepienie obowiązujących poglądów i wykładni na to, jak interpretować kolejne zjawiska.
Przez ostatnie lata polski mainstream był liberalny, otwarty kulturowo, powiązany z dominującymi europejskimi trendami: socjaldemokratycznym i liberalno-konserwatywnym, w tej współczesnej, łagodnej postaci. Radykalna narodowo-katolicka prawica była mniej lub bardziej sekciarską grupą, która już nigdy nie miała dojść do władzy. Wyborcze zwycięstwa PiS w 2015 r. mocno zachwiały tym przekonaniem. Odbywa się teraz proces przekierowania głównego nurtu za pomocą jego rozwadniania i relatywizacji
— ubolewają publicyści „Polityki”.
To interesujące, że mimo kolejnych wyraźnie i jednoznacznie przegranych wyborów, mimo kolejnych badań opinii społecznej i po prostu odczuwalnego przesunięcia się większości Polaków ku nurtowi konserwatywnemu, autorzy „Polityki” konsekwentnie powtarzają, że to tylko „zwarta mniejszość”, która dziwnym trafem, zbiegiem okoliczności i przypadkiem ma dziś wpływ na losy kraju.
Z wielu sondaży wynika, że traktowany łącznie nie-PiS ma dużo większe poparcie niż partia rządząca (gdzie te badania? - dop. MF). Ale mimo to ma się wrażenie, jakby w kraju przybyło kilka milionów pisowców. (…)
Będąc przez wiele lat w opozycji, PiS miał dużo czasu i pieniędzy. Stworzył wielką sieć organizacji, klubów, zależnych mediów, terenowych struktur (także wspieranych przez Kościół), które, nawet jeśli małe, złożyły się na wielką siłę
— piszą oburzeni autorzy.
I to jest dopiero kuriozalna teza. Czy nie na tym bowiem polega normalna, zdrowa i codzienna rywalizacja w demokratycznym państwie? Czy wyścig po władzę to nie - także - pojedynek na sprawność działania, profesjonalizm, mobilizację, dotarcie do wyborców? Czy nie miał racji Stefan Niesiołowski, jeden z politycznych ojców tamtego środowiska, który w nerwach rzucił kiedyś: „Wygrajcie wybory, to też będziecie mogli wszystko przegłosować!”? Czy wprowadzane zmiany - niechby nawet niemiłe dla salonów „Polityki”, niechby nawet nietrafne - nie są zwyczajnym prawem tych, którzy zostali wybrani i to w skrajnie trudnych warunkach?
Dobrze wiemy, że poprzedni rok nie był zwyczajną kampanią wyborczą, jakich wiele w innych państwach. W samym szczycie kampanijnej gorączki wyborczej Krzysztof Skórzyński („Fakty TVN”, nie żaden prawicowy portal) napisał, że to walka Dudy z wszystkimi instytucjami państwa, nie tylko z Komorowskim.
Wyrwa w zabetonowanym układzie III RP została zrobiona, a z każdym kolejnym tygodniem i miesiącem utrwalania się nowej władzy - powiększa się na tyle, że dziś trzeba pytać już o to, czy układ na starych warunkach ma jeszcze szansę się ostać. Można i trzeba rozmawiać o tym, jak ma wyglądać nowy system, wskazujmy błędy, punktujmy arogancję i hipokryzję rządzących - to wszystko jest normalne i potrzebne - ale na litość, dzisiejszy, przepraszam za wyrażenie, ryk niektórych jest wyłącznie próbą cofnięcia czasu.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Uważni Czytelnicy naszego portalu wiedzą, że rozmaite ruchy nowej władzy oceniamy różnie: gdy jest za co, chwalimy, gdy trzeba, zwracamy uwagę na pomysły i działania szkodliwe czy nawet niebezpieczne. Często krytykujemy styl, strategię, personale nominacje, projekty ustaw - i to zupełnie normalne; warto jednak z tyłu głowy mieć świadomość tego, o co toczy się gra.
Okazją, by to sobie przypomnieć lub uzmysłowić mogą być takie artykuły jak ten z najnowszej „Polityki” („Normalny Polak”) autorstwa Mariusza Janickiego i Wiesława Władyki. Pochylmy się nad tym tekstem, bo dawno druga strona, nazwana umownie obozem III RP, zwolennikami status quo sprzed 2015 roku, nie powiedziała tak otwarcie, o co im chodzi.
To, z czym mamy do czynienia, to nie jest demokratyczna zmiana władzy, obojętnie zła czy dobra. To jest polityczna wojna domowa
— przekonują autorzy.
I z otwartą przyłbicą przyznają: chodzi o to, że muszą się posunąć w mainstreamie, że nie jest tak, jak było, że nie mają monopolu na narzucanie tematów i lepienie obowiązujących poglądów i wykładni na to, jak interpretować kolejne zjawiska.
Przez ostatnie lata polski mainstream był liberalny, otwarty kulturowo, powiązany z dominującymi europejskimi trendami: socjaldemokratycznym i liberalno-konserwatywnym, w tej współczesnej, łagodnej postaci. Radykalna narodowo-katolicka prawica była mniej lub bardziej sekciarską grupą, która już nigdy nie miała dojść do władzy. Wyborcze zwycięstwa PiS w 2015 r. mocno zachwiały tym przekonaniem. Odbywa się teraz proces przekierowania głównego nurtu za pomocą jego rozwadniania i relatywizacji
— ubolewają publicyści „Polityki”.
To interesujące, że mimo kolejnych wyraźnie i jednoznacznie przegranych wyborów, mimo kolejnych badań opinii społecznej i po prostu odczuwalnego przesunięcia się większości Polaków ku nurtowi konserwatywnemu, autorzy „Polityki” konsekwentnie powtarzają, że to tylko „zwarta mniejszość”, która dziwnym trafem, zbiegiem okoliczności i przypadkiem ma dziś wpływ na losy kraju.
Z wielu sondaży wynika, że traktowany łącznie nie-PiS ma dużo większe poparcie niż partia rządząca (gdzie te badania? - dop. MF). Ale mimo to ma się wrażenie, jakby w kraju przybyło kilka milionów pisowców. (…)
Będąc przez wiele lat w opozycji, PiS miał dużo czasu i pieniędzy. Stworzył wielką sieć organizacji, klubów, zależnych mediów, terenowych struktur (także wspieranych przez Kościół), które, nawet jeśli małe, złożyły się na wielką siłę
— piszą oburzeni autorzy.
I to jest dopiero kuriozalna teza. Czy nie na tym bowiem polega normalna, zdrowa i codzienna rywalizacja w demokratycznym państwie? Czy wyścig po władzę to nie - także - pojedynek na sprawność działania, profesjonalizm, mobilizację, dotarcie do wyborców? Czy nie miał racji Stefan Niesiołowski, jeden z politycznych ojców tamtego środowiska, który w nerwach rzucił kiedyś: „Wygrajcie wybory, to też będziecie mogli wszystko przegłosować!”? Czy wprowadzane zmiany - niechby nawet niemiłe dla salonów „Polityki”, niechby nawet nietrafne - nie są zwyczajnym prawem tych, którzy zostali wybrani i to w skrajnie trudnych warunkach?
Dobrze wiemy, że poprzedni rok nie był zwyczajną kampanią wyborczą, jakich wiele w innych państwach. W samym szczycie kampanijnej gorączki wyborczej Krzysztof Skórzyński („Fakty TVN”, nie żaden prawicowy portal) napisał, że to walka Dudy z wszystkimi instytucjami państwa, nie tylko z Komorowskim.
Wyrwa w zabetonowanym układzie III RP została zrobiona, a z każdym kolejnym tygodniem i miesiącem utrwalania się nowej władzy - powiększa się na tyle, że dziś trzeba pytać już o to, czy układ na starych warunkach ma jeszcze szansę się ostać. Można i trzeba rozmawiać o tym, jak ma wyglądać nowy system, wskazujmy błędy, punktujmy arogancję i hipokryzję rządzących - to wszystko jest normalne i potrzebne - ale na litość, dzisiejszy, przepraszam za wyrażenie, ryk niektórych jest wyłącznie próbą cofnięcia czasu.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/309724-dawno-oboz-iii-rp-tak-sie-nie-odkryl-dzisiejszy-spor-to-wojna-o-to-czy-prawica-moze-miec-wplyw-na-mainstream-widza-nas-w-sekcie-mentalnym-getcie