Czego boją się sędziowie?
Ostatnio – jawności. Opór przed ujawnianiem oświadczeń majątkowych sędziów jest zdumiewający. A jawne powinny być także postępowania dyscyplinarne sędziów, którzy w tej kwestii posiadają przywileje znacznie szersze niż pozostałe grupy prawnicze. Po upływie trzech lat od chwili czynu nie można wszcząć wobec sędziego postępowania dyscyplinarnego. Jeżeli nawet zostanie wszczęte, ale nie zostanie w ciągu tych trzech lat prawomocnie zakończone, sąd dyscyplinarny musi umorzyć postępowanie w zakresie wymierzenia kary. W praktyce oznacza to tyle, że wiele czynów stanowiących ewidentne przewinienia dyscyplinarne nie zostaje osądzonych. Mimo orzeczeń Trybunału w Strasburgu, który stwierdzał, że konkretny sędzia naruszył prawo, na gruncie prawa krajowego okoliczność ta nie rodzi żadnych konsekwencji, chociażby właśnie dyscyplinarnych.
Sędziowie dbają tylko o siebie?
Przede wszystkim zbyt często nie dbają o ludzi. A przepisy tworzone przez lata sprawiły, że proces był dla sędziego, a nie dla obywatela. Podam przykład: żeby złożyć pismo w sprawie cywilnej, wymagana jest zgoda sędziego. To uwalnia sędziego od „przykrego” obowiązku czytania akt. Kolejna sprawa: jeśli ktoś chce podnieść uchybienie w apelacji, musi wykazać się refleksem i zgłosić to już do protokołu. Co oznacza, że trzeba być cenzorem działań sędziego. Najlepiej więc mieć adwokata i razem z nim czuwać nad tym, czy sędzia nie popełnia błędu w czasie procesu.
Środowisko sędziowskie podnosi zarzut, iż pomysł resortu, by upubliczniać oświadczenia majątkowe sędziów, to tak naprawdę wskazówka dla bandytów.
Jeśli ktoś jeździ luksusowym samochodem albo mieszka w wystawnym domu, to i tak będzie zwracał na siebie uwagę. Niech się obawia nie bandytów, tylko zwykłych ludzi i organów ścigania, jeśli nie potrafi udowodnić, że majątku dorobił się uczciwie.
Samo składanie oświadczeń majątkowych przez sędziów to żadna nowość. Zmiana polega tylko na ich publikowaniu w Biuletynie Informacji Publicznej. Tak jak każdego urzędnika gminy czy miasta, posła czy senatora. Dlaczego przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości mają być traktowani inaczej? Publikowanie oświadczeń ma właśnie chronić przed niesłusznymi zarzutami o korupcję sędziów. Ma odbudować zaufanie Polaków do wymiaru sprawiedliwości. Bo korupcja w tej grupie zawodowej nie jest fikcyjnym problemem. Opinię publiczną bulwersowały w ostatnich latach tak głośne sprawy, jak sędziego nadzorującego aferę Amber Gold, który – o czym mówił w 2012 roku rzecznik CBA – zataił otrzymaną od żony darowiznę w wysokości 200 tysięcy złotych.
A nie on jeden miał taki problem. Już w 2005 roku, kiedy Najwyższa Izba Kontroli zbadała oświadczenia majątkowe osób pełniących funkcje publiczne, okazało się, że niektórzy prokuratorzy i sędziowie nie wypełniali wielu rubryk, nie ujawniali kredytów, pożyczek, akcji, nie podawali, skąd mieli pieniądze na nowe domy. Majątek niektórych sędziów, według NIK, nie miał pokrycia w ich dochodach. Dlatego opór sędziów, którzy sprzeciwiali się nawet temu, żeby ich oświadczenia majątkowe były wyrywkowo kontrolowane przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, jest niezrozumiały.
Nie boicie się powstania drugiego obiegu prawniczego w Polsce? Ostatni kongres sędziów może na to wskazywać.
Nie. Mimo głosów nawiązujących do bezprawia, takich jak: „Ja takiej ustawy nie widzę”.
To słowa prof. Rzeplińskiego…
Tak. Ale środowisko sędziowskie nie jest jednolite. Bardzo wiele osób uczciwie wykonuje swoją pracę. To ludzie pełni idei i zasad. Właśnie dla nich chcemy oczyścić tę stajnię Augiasza. Będzie to z korzyścią dla uczciwych sędziów.
Rozmawiał Wojciech Biedroń
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czego boją się sędziowie?
Ostatnio – jawności. Opór przed ujawnianiem oświadczeń majątkowych sędziów jest zdumiewający. A jawne powinny być także postępowania dyscyplinarne sędziów, którzy w tej kwestii posiadają przywileje znacznie szersze niż pozostałe grupy prawnicze. Po upływie trzech lat od chwili czynu nie można wszcząć wobec sędziego postępowania dyscyplinarnego. Jeżeli nawet zostanie wszczęte, ale nie zostanie w ciągu tych trzech lat prawomocnie zakończone, sąd dyscyplinarny musi umorzyć postępowanie w zakresie wymierzenia kary. W praktyce oznacza to tyle, że wiele czynów stanowiących ewidentne przewinienia dyscyplinarne nie zostaje osądzonych. Mimo orzeczeń Trybunału w Strasburgu, który stwierdzał, że konkretny sędzia naruszył prawo, na gruncie prawa krajowego okoliczność ta nie rodzi żadnych konsekwencji, chociażby właśnie dyscyplinarnych.
Sędziowie dbają tylko o siebie?
Przede wszystkim zbyt często nie dbają o ludzi. A przepisy tworzone przez lata sprawiły, że proces był dla sędziego, a nie dla obywatela. Podam przykład: żeby złożyć pismo w sprawie cywilnej, wymagana jest zgoda sędziego. To uwalnia sędziego od „przykrego” obowiązku czytania akt. Kolejna sprawa: jeśli ktoś chce podnieść uchybienie w apelacji, musi wykazać się refleksem i zgłosić to już do protokołu. Co oznacza, że trzeba być cenzorem działań sędziego. Najlepiej więc mieć adwokata i razem z nim czuwać nad tym, czy sędzia nie popełnia błędu w czasie procesu.
Środowisko sędziowskie podnosi zarzut, iż pomysł resortu, by upubliczniać oświadczenia majątkowe sędziów, to tak naprawdę wskazówka dla bandytów.
Jeśli ktoś jeździ luksusowym samochodem albo mieszka w wystawnym domu, to i tak będzie zwracał na siebie uwagę. Niech się obawia nie bandytów, tylko zwykłych ludzi i organów ścigania, jeśli nie potrafi udowodnić, że majątku dorobił się uczciwie.
Samo składanie oświadczeń majątkowych przez sędziów to żadna nowość. Zmiana polega tylko na ich publikowaniu w Biuletynie Informacji Publicznej. Tak jak każdego urzędnika gminy czy miasta, posła czy senatora. Dlaczego przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości mają być traktowani inaczej? Publikowanie oświadczeń ma właśnie chronić przed niesłusznymi zarzutami o korupcję sędziów. Ma odbudować zaufanie Polaków do wymiaru sprawiedliwości. Bo korupcja w tej grupie zawodowej nie jest fikcyjnym problemem. Opinię publiczną bulwersowały w ostatnich latach tak głośne sprawy, jak sędziego nadzorującego aferę Amber Gold, który – o czym mówił w 2012 roku rzecznik CBA – zataił otrzymaną od żony darowiznę w wysokości 200 tysięcy złotych.
A nie on jeden miał taki problem. Już w 2005 roku, kiedy Najwyższa Izba Kontroli zbadała oświadczenia majątkowe osób pełniących funkcje publiczne, okazało się, że niektórzy prokuratorzy i sędziowie nie wypełniali wielu rubryk, nie ujawniali kredytów, pożyczek, akcji, nie podawali, skąd mieli pieniądze na nowe domy. Majątek niektórych sędziów, według NIK, nie miał pokrycia w ich dochodach. Dlatego opór sędziów, którzy sprzeciwiali się nawet temu, żeby ich oświadczenia majątkowe były wyrywkowo kontrolowane przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, jest niezrozumiały.
Nie boicie się powstania drugiego obiegu prawniczego w Polsce? Ostatni kongres sędziów może na to wskazywać.
Nie. Mimo głosów nawiązujących do bezprawia, takich jak: „Ja takiej ustawy nie widzę”.
To słowa prof. Rzeplińskiego…
Tak. Ale środowisko sędziowskie nie jest jednolite. Bardzo wiele osób uczciwie wykonuje swoją pracę. To ludzie pełni idei i zasad. Właśnie dla nich chcemy oczyścić tę stajnię Augiasza. Będzie to z korzyścią dla uczciwych sędziów.
Rozmawiał Wojciech Biedroń
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/309577-wiceminister-sprawiedliwosci-marcin-warchol-korupcja-wsrod-sedziow-nie-jest-fikcyjnym-problemem-nasz-wywiad?strona=2