Dziś sędzia sądu okręgowego zarabia z dodatkami prawie 15 tys. zł miesięcznie. Majątek niektórych sędziów, według NIK, nie miał pokrycia w ich dochodach.
– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.
wPolityce.pl: Resort sprawiedliwości jest atakowany ze wszystkich stron. W ministerstwo uderza środowisko sędziowskie, razów nie szczędzi też prof. Rzepliński, a nawet dziennikarze. Z czego to wynika?
Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości: Ze strachu. Podjęliśmy największą po 1989 roku reformę polskiego wymiaru sprawiedliwości i jesteśmy zdeterminowani, żeby ją doprowadzić do końca. Bo stoją za nami Polacy. To oni od lat domagają się uczciwości i równego traktowania w sądach. Zaczęliśmy to zmieniać i napotykamy opory wpływowego prawniczego środowiska. Mieliśmy przez lata do czynienia z pobłażaniem dla przestępców, a jednocześnie z pogardą dla ludzi, którzy dochodzą sprawiedliwości w sądach. Pogardą, która nie licuje z godnością sędziego, ale urąga również zwykłej ludzkiej przyzwoitości.
Podam przykład. Mama mojej koleżanki poszła do sądu na sprawę spadkową po śmierci męża. Młoda sędzia chciała ukarać starszą panią karą porządkową, gdyż ta nie wstawała z miejsca, odpowiadając na pytania sądu. Wdowa odpowiedziała z płaczem, że po raz pierwszy jest w sądzie i nie zna wszystkich zasad.
To pokazuje pychę i butę części sędziów. Ale podkreślam, że części, bo wielu wykonuje swój zawód uczciwie. To w ich interesie leży, żeby uporać się z patologiami. Najbardziej hałaśliwi są jednak ci, którzy boją się zmian i za wszelką cenę bronią swoich interesów.
Podam jeszcze jeden przykład. Proszę przypomnieć sobie ujawniony w marcu przez portal wPolityce.pl tekst decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie nowelizacji ustawy o Trybunale, który powstał zanim jeszcze nowelizacją zajęli się sędziowie. Wiceprezes Trybunału, pan Stanisław Biernat, mówił wtedy: „Tak jest we wszystkich sądach. To nie może być tak, że sędziowie idą na rozprawę i dopiero po rozprawie myślą, a co by tutaj zrobić, jaki by wydać wyrok”. To przecież zaprzeczenie istoty wymiaru sprawiedliwości! Co ma myśleć o sprawiedliwości i o sądach zwyczajny Polak, jeśli wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego mówi publicznie, że to norma, iż wyroki zapadają przed rozprawą?! Po co przeprowadzać procesy, po co wysłuchiwać oskarżycieli i obrońców, po co dawać głos oskarżonym czy stronom w przypadku cywilnych procesów, skoro wyroki – jak twierdzi sędzia Biernat – są przesądzone z góry?!
Coraz głośniej mówi się też o potrzebie rzetelnego rozliczenia sędziów z okresu PRL.
I słusznie. Zło tamtego czasu nigdy nie zostało potępione. Nie zrobiono rachunku sumienia. Nie uderzono się w pierś. Najgorsze, że nawet młodzi sędziowie, którzy wchodzili do zawodu z otwartymi głowami, ulegają przekonaniu, że – jak to w przypływie szczerości powiedziała sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego, pani Irena Kamińska – są „zupełnie nadzwyczajną kastą ludzi”. Zachłystują się, że to taki ekskluzywny zawód. Zapominają jednocześnie o godności urzędu i obowiązkach.
Sytuacja w sądownictwie, szczególnie w kwestii uposażeń i nakładów, polepsza się.
To prawda. W ciągu ostatnich dziesięciu lat nakłady na sądownictwo wzrosły dwukrotnie. Sporą część tych pieniędzy przeznaczono na asystentów, którzy wspierają sędziów w ich obowiązkach. Ich liczba w ciągu dziesięciu lat wzrosła o 100 proc. Znacząco wzrosły zarobki samych sędziów. Dziś sędzia sądu okręgowego zarabia z dodatkami prawie 15 tys. zł miesięcznie. Sędzia, który dopiero rozpoczyna karierę, zarabia w Polsce równowartość dwóch średnich krajowych, podczas gdy jego niemiecki kolega ma niecałą jedną. Już na starcie polscy sędziowie mają więc pozycję uprzywilejowaną. A jednocześnie efekty pracy sędziów spadają, a sprawy sądowe ciągną się latami. Pod względem przewlekłości procesów jesteśmy w niechlubnej czołówce w Europie.
Cd na następnej stronie…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dziś sędzia sądu okręgowego zarabia z dodatkami prawie 15 tys. zł miesięcznie. Majątek niektórych sędziów, według NIK, nie miał pokrycia w ich dochodach.
– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.
wPolityce.pl: Resort sprawiedliwości jest atakowany ze wszystkich stron. W ministerstwo uderza środowisko sędziowskie, razów nie szczędzi też prof. Rzepliński, a nawet dziennikarze. Z czego to wynika?
Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości: Ze strachu. Podjęliśmy największą po 1989 roku reformę polskiego wymiaru sprawiedliwości i jesteśmy zdeterminowani, żeby ją doprowadzić do końca. Bo stoją za nami Polacy. To oni od lat domagają się uczciwości i równego traktowania w sądach. Zaczęliśmy to zmieniać i napotykamy opory wpływowego prawniczego środowiska. Mieliśmy przez lata do czynienia z pobłażaniem dla przestępców, a jednocześnie z pogardą dla ludzi, którzy dochodzą sprawiedliwości w sądach. Pogardą, która nie licuje z godnością sędziego, ale urąga również zwykłej ludzkiej przyzwoitości.
Podam przykład. Mama mojej koleżanki poszła do sądu na sprawę spadkową po śmierci męża. Młoda sędzia chciała ukarać starszą panią karą porządkową, gdyż ta nie wstawała z miejsca, odpowiadając na pytania sądu. Wdowa odpowiedziała z płaczem, że po raz pierwszy jest w sądzie i nie zna wszystkich zasad.
To pokazuje pychę i butę części sędziów. Ale podkreślam, że części, bo wielu wykonuje swój zawód uczciwie. To w ich interesie leży, żeby uporać się z patologiami. Najbardziej hałaśliwi są jednak ci, którzy boją się zmian i za wszelką cenę bronią swoich interesów.
Podam jeszcze jeden przykład. Proszę przypomnieć sobie ujawniony w marcu przez portal wPolityce.pl tekst decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie nowelizacji ustawy o Trybunale, który powstał zanim jeszcze nowelizacją zajęli się sędziowie. Wiceprezes Trybunału, pan Stanisław Biernat, mówił wtedy: „Tak jest we wszystkich sądach. To nie może być tak, że sędziowie idą na rozprawę i dopiero po rozprawie myślą, a co by tutaj zrobić, jaki by wydać wyrok”. To przecież zaprzeczenie istoty wymiaru sprawiedliwości! Co ma myśleć o sprawiedliwości i o sądach zwyczajny Polak, jeśli wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego mówi publicznie, że to norma, iż wyroki zapadają przed rozprawą?! Po co przeprowadzać procesy, po co wysłuchiwać oskarżycieli i obrońców, po co dawać głos oskarżonym czy stronom w przypadku cywilnych procesów, skoro wyroki – jak twierdzi sędzia Biernat – są przesądzone z góry?!
Coraz głośniej mówi się też o potrzebie rzetelnego rozliczenia sędziów z okresu PRL.
I słusznie. Zło tamtego czasu nigdy nie zostało potępione. Nie zrobiono rachunku sumienia. Nie uderzono się w pierś. Najgorsze, że nawet młodzi sędziowie, którzy wchodzili do zawodu z otwartymi głowami, ulegają przekonaniu, że – jak to w przypływie szczerości powiedziała sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego, pani Irena Kamińska – są „zupełnie nadzwyczajną kastą ludzi”. Zachłystują się, że to taki ekskluzywny zawód. Zapominają jednocześnie o godności urzędu i obowiązkach.
Sytuacja w sądownictwie, szczególnie w kwestii uposażeń i nakładów, polepsza się.
To prawda. W ciągu ostatnich dziesięciu lat nakłady na sądownictwo wzrosły dwukrotnie. Sporą część tych pieniędzy przeznaczono na asystentów, którzy wspierają sędziów w ich obowiązkach. Ich liczba w ciągu dziesięciu lat wzrosła o 100 proc. Znacząco wzrosły zarobki samych sędziów. Dziś sędzia sądu okręgowego zarabia z dodatkami prawie 15 tys. zł miesięcznie. Sędzia, który dopiero rozpoczyna karierę, zarabia w Polsce równowartość dwóch średnich krajowych, podczas gdy jego niemiecki kolega ma niecałą jedną. Już na starcie polscy sędziowie mają więc pozycję uprzywilejowaną. A jednocześnie efekty pracy sędziów spadają, a sprawy sądowe ciągną się latami. Pod względem przewlekłości procesów jesteśmy w niechlubnej czołówce w Europie.
Cd na następnej stronie…
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/309577-wiceminister-sprawiedliwosci-marcin-warchol-korupcja-wsrod-sedziow-nie-jest-fikcyjnym-problemem-nasz-wywiad?strona=1