W poniedziałkowym numerze „wSieci” moja analiza „Kaczyński zaprasza do rekonstrukcji”. Opowiadam o dymisji ministra skarbu Dawida Jackiewicza jako pierwszym ruchu w układance pod tytułem „mała korekta rządowa”. Bez wymiany premiera, co zapowiadałem od dawna.
Głównym sensem korekty jest obdarzenie ogromnymi uprawnieniami wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Ma być ostatecznie swoistym oberkontrolerem całej polityki gospodarczej. Z wszystkimi zaletami i wadami jego podejścia do różnych zagadnień. Łącznie z rolą i obciążeniami sektora bankowego.
Służyć temu będzie stworzenie Komitetu Społeczno-Ekonomicznego Rady Ministrów, co do tej pory blokowała premier Szydło wspierana przez takich partyjnych ministrów jak Jackiewicz. Zdecydowała wola Jarosława Kaczyńskiego. Który potraktował tę historię jako okazję do zdyscyplinowania samej Szydło.
Jeśli Kaczyński zdecyduje się na wypchnięcie z rządu ministra finansów Pawła Szałamachy (co wciąż nie jest przesądzone) jego następca będzie uzgadniany właśnie z Morawieckim. Na razie najczęściej wymienia się Stanisława Kluzę, który kierował krótko tym resortem w roku 2006 i który jako dawny szef Komisji Nadzoru Bankowego jest dobrze widziany przez banki.
Można więc uznać, że odejście Jackiewicza to rozstrzygnięcie swoistej rozgrywki w rządzie. Na ostatniej Radzie Politycznej Kaczyński domagał się – skądinąd słusznie – aby rząd stał się jedną drużyną, a nie federacją osób grających przeciw sobie.
Zarazem trudno zlekceważyć sygnał o zaniepokojeniu prezesa PiS sytuacją w spółkach skarbu państwa, nawet jeśli jest w tym też element teatru. Prezes PiS był zbulwersowany natrętną obecnością lobbistów na konferencji w Krynicy, w tym takich związanych z Jackiewiczem ludzi jak były rzecznik PiS Adam Hofman. Załatwiali oni biznesowi dostęp do resortu skarbu.
Już po konferencji na biurku prezesa znalazły się też informacje o drastycznych przykładach umów zawieranych przez niektóre spółki. Miały one charakter klasycznego pompowania pieniędzy na zewnątrz. Wystarczy zamówić wyjątkowo kosztowne usługi prawne lub marketingowe. Do perfekcji tę praktykę doprowadzili ludzie PO.
Można powiedzieć, że rację ma Jarosław Gowin mówiący mediom, że ludzie, którzy dostali posady z nadania nowej władzy zapomnieli o jednym ważnym graczu: szefie CBA Mariuszu Kamińskim. W tym sensie ta władza różni się do poprzedniej. CBA odegrało pewną rolę w tym pierwszym akcie czyszczenia.
Ale do znudzenia będę przypominał, że liczą się też mechanizmy. Wśród nich mechanizm konkursowy pozwalający przynajmniej częściowo trzymać spółki z dala od władzy politycznej. Razem z antykorupcyjną kontrolą tworzy on system zabezpieczeń. Tymczasem PiS realizuje model personalnej inwazji. W tym sensie za często „dobra zmiana” jest w istocie „złą (albo dobrą) kontynuacją”.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W poniedziałkowym numerze „wSieci” moja analiza „Kaczyński zaprasza do rekonstrukcji”. Opowiadam o dymisji ministra skarbu Dawida Jackiewicza jako pierwszym ruchu w układance pod tytułem „mała korekta rządowa”. Bez wymiany premiera, co zapowiadałem od dawna.
Głównym sensem korekty jest obdarzenie ogromnymi uprawnieniami wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Ma być ostatecznie swoistym oberkontrolerem całej polityki gospodarczej. Z wszystkimi zaletami i wadami jego podejścia do różnych zagadnień. Łącznie z rolą i obciążeniami sektora bankowego.
Służyć temu będzie stworzenie Komitetu Społeczno-Ekonomicznego Rady Ministrów, co do tej pory blokowała premier Szydło wspierana przez takich partyjnych ministrów jak Jackiewicz. Zdecydowała wola Jarosława Kaczyńskiego. Który potraktował tę historię jako okazję do zdyscyplinowania samej Szydło.
Jeśli Kaczyński zdecyduje się na wypchnięcie z rządu ministra finansów Pawła Szałamachy (co wciąż nie jest przesądzone) jego następca będzie uzgadniany właśnie z Morawieckim. Na razie najczęściej wymienia się Stanisława Kluzę, który kierował krótko tym resortem w roku 2006 i który jako dawny szef Komisji Nadzoru Bankowego jest dobrze widziany przez banki.
Można więc uznać, że odejście Jackiewicza to rozstrzygnięcie swoistej rozgrywki w rządzie. Na ostatniej Radzie Politycznej Kaczyński domagał się – skądinąd słusznie – aby rząd stał się jedną drużyną, a nie federacją osób grających przeciw sobie.
Zarazem trudno zlekceważyć sygnał o zaniepokojeniu prezesa PiS sytuacją w spółkach skarbu państwa, nawet jeśli jest w tym też element teatru. Prezes PiS był zbulwersowany natrętną obecnością lobbistów na konferencji w Krynicy, w tym takich związanych z Jackiewiczem ludzi jak były rzecznik PiS Adam Hofman. Załatwiali oni biznesowi dostęp do resortu skarbu.
Już po konferencji na biurku prezesa znalazły się też informacje o drastycznych przykładach umów zawieranych przez niektóre spółki. Miały one charakter klasycznego pompowania pieniędzy na zewnątrz. Wystarczy zamówić wyjątkowo kosztowne usługi prawne lub marketingowe. Do perfekcji tę praktykę doprowadzili ludzie PO.
Można powiedzieć, że rację ma Jarosław Gowin mówiący mediom, że ludzie, którzy dostali posady z nadania nowej władzy zapomnieli o jednym ważnym graczu: szefie CBA Mariuszu Kamińskim. W tym sensie ta władza różni się do poprzedniej. CBA odegrało pewną rolę w tym pierwszym akcie czyszczenia.
Ale do znudzenia będę przypominał, że liczą się też mechanizmy. Wśród nich mechanizm konkursowy pozwalający przynajmniej częściowo trzymać spółki z dala od władzy politycznej. Razem z antykorupcyjną kontrolą tworzy on system zabezpieczeń. Tymczasem PiS realizuje model personalnej inwazji. W tym sensie za często „dobra zmiana” jest w istocie „złą (albo dobrą) kontynuacją”.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/308773-zaremba-dlaczego-odszedl-minister-skarbu-sa-powody-do-niepokoju