Spotkałem się z żywą reakcją czytelników na mój artykuł w ostatnim numerze tygodnika „wSieci” o prowokacji, jakiej dopuścili się członkowie KOD podczas pogrzebu Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”. Zarzucono mi, że zbyt pochopnie nazwałem ich „złodziejami świętego spokoju” - taki jest tytuł tekstu. Dziś te słowa chcę podtrzymać. Ba, chyba bym je nawet wzmocnił!
Mateusz Kijowski skompromitował się w rozmowie z Konradem Piaseckim w TVN24. Zupełnie przypadkiem wyszło, że nie wie, jak nazywa się „Inka”, w której pogrzebie tak bardzo chciał wziąć udział. Najpierw mówił, że Stańczykowska, potem nakierowany przez prowadzącego, zmienił wersję na Śledzikówna… CZYTAJ TUTAJ.
Jak to możliwe? Czy zdarzyło się Państwu choć raz przyjść na pogrzeb kogoś, kogo nazwiska nie znacie? A może słyszeli Państwo o takim przypadku?
Chcieliśmy wziąć udział w pogrzebie „Inki”, bohaterki, która jest ważna dla wszystkich Polaków
— mówił na konferencji prasowej oburzony, że z uroczystości musiał wraz ze swoją grupą wyjść. Czy to była prowokacja? Wieczorem w dniu pogrzebu Mateusz Kijowski był o to pytany w studiu Polsat News.
A gdyby nawet była to prowokacja, to wolno nam być na pogrzebie, czy nie?
— mówi bez zażenowania, wywołując za to zażenowanie u mnie. Powtórzę zatem - grupa Kijowskiego to byli „złodzieje świętego spokoju”, którzy przyszli robić zadymę na pogrzebie.
W rozmowie z Piaseckim Kijowski powiedział coś jeszcze bardziej kompromitującego, że „nie zna pseudonimu swojego dziadka z partyzantki”. Bo to nieważne. Ważne dla niego jest to, że dziadek „z powodu wstydu przeniósł się z NSZ, bo do Batalionów Chłopskich”. Wstydził się tego, że walczy w szeregach Narodowych Sił Zbrojnych.
Nieważne jest dla lidera KOD nazwisko „Inki”. Stańczykowska, Śledzikówna… Jakoś tak to leciało…
Nieważne, to jest nieważne!
— powtarzał przyłapany na niewiedzy.
Otóż, drogi panie Mateuszu! Nazwisko Danuty Siedzikówny, znanej także jako „Inka” jest cholernie ważne! Na tym właśnie, na przywracaniu im nazwisk polega wyrywanie naszych bohaterów z niepamięci. To komunistom, ich oprawcom zależało na tym, by zrzucić ich do dołów śmierci w nieznanych miejscach. By na zawsze tam pozostali - bezimienni!
P. S. Choć nie jestem w stanie zaakceptować skali chamstwa i agresji, z jaką spotkali się członkowie KOD podczas uroczystości w Gdańsku, to nikt mnie już teraz nie przekona, że pojawienie się tam Kijowskiego, Szumełdy i innych nie było prowokacją.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/307859-panie-kijowski-nazwisko-inki-jest-wazne-cholernie-wazne-to-komunisci-chcieli-ja-zostawic-bez-wlasnego-grobu-i-imienia