Prowokacja czy nie? Kijowski sam się już w tym gubi, ale jazgot trwa. A umierający KOD dostaje tlenu

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. M. Czutko
fot. M. Czutko

Mateusz Kijowski od jakiegoś czasu już nawet nie udaje, że walczy o coś więcej niż rozhuśtanie państwa rządzonego przez PiS. W jednym z ostatnich felietonów naczelny KOD-er twierdzi, że wobec powtarzających się pytań jest „zmuszony wywalić kawę na lawę”. Pytanie brzmi bowiem: czy KOD walczy z PiS-em?

A oto jedna z odpowiedzi Mateusza Kijowskiego:

Walczymy z PiS-em. Cokolwiek zrobi, będziemy protestować. Naszym celem jest zniszczenie PiS-u. Jeżeli ten cel osiągniemy, KOD straci rację bytu

— zaznacza bez ogródek szef rebeliantów na oficjalnej stronie Komitetu.

Kijowski podaje również drugą wersję odpowiedzi, podobno jemu bliższą. Mówi ona o tym, że KOD walczy o „demokrację, wolność i równość”. Chwilowo jednak wrogiem jest PiS, bo to ta partia ta owe wartości - według KOD-erów - właśnie dybie.

PiS to jedynie wypadek przy pracy, z którym musimy sobie poradzić. Ale poświęcać mu całe swoje życie? Wszystkie myśli i wysiłki? Moim zdaniem szkoda czasu. Walka z PiS-em to tylko etap na drodze do wolności i demokracji

— pisze Kijowski. Tak, czy owak - to, co rozgrywa się na naszych oczach, to walka z PiS.

Gdańska prowokacja KOD (nie waham się tego słowa użyć, dosyć zgrabnego alibi o potrzebie uczczenia bohaterów nie kupuję) musiała się odbyć z dwóch powodów. Po pierwsze - dogorywający KOD, który nie jest już w stanie rozgrzać serc i umysłów coraz bardziej zagmatwanym sporem wokół Trybunału Konstytucyjnego, potrzebował tlenu. Dostał go, a właściwie wziął go sobie sam, stając naprzeciwko narodowcom podczas Mszy za „Inkę” i „Zagończyka”. Efekt jest. Mówimy wciąż o Kijowskim, Szumełdzie i otartych naskórkach, a nie o bohaterach, których tak pięknie Polska pożegnała.

CZYTAJ TAKŻE: W hołdach dla „Inki” i „Zagończyka” nie ma ani grama fałszu. Byłem, widziałem, wzruszyłem się do łez. ZOBACZ ZDJĘCIA

Drugi powód jest stricte polityczny. Otóż Danuta Siedzikówna i Feliks Selmanowicz chowani byli w Gdańsku, mateczniku Platformy Obywatelskiej. Uroczystości ich pożegnania, z przemówieniami prezydenta, premier i ministrów w rządzie PiS były symbolicznym „przejęciem terenu”, gdzie poprzednia władza panowała dotąd niepodzielnie. Jest jasne, że bez zgrzytu odbyć się to nie mogło, że oni na to nie pozwolą. Stąd to demonstracyjne wyjście Lecha Wałęsy z katedry podczas przemówienia Andrzeja Dudy i gimnazjalna akcja KOD-erów przed bazyliką.

Jedyną skuteczną odpowiedzią byłoby milczenie. Sami jednak sprawiliśmy, że jest o tym głośno. Skoro tak, to trudno, ale mówmy teraz chociaż, o co w tym wszystkim chodzi.

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych