Do Kaplicy Królewskiej przy Bazylice Mariackiej w Gdańsku wpadłem trochę z rozpędu. Prosto z drogi. Zderzenie z tym, co tam zastałem było jak uderzenie obuchem. Najpierw długa na kilkaset osób kolejka osób, którzy w wieczór poprzedzający uroczystości pogrzebowe chciały pochylić głowę, uklęknąć, zmówić modlitwę, czasem tylko dotknąć trumien ze szczątkami Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”. Młodzi, w średnim wieku i starsi. W t-shirtach, mundurach i w garniturach. Przyszli, bo tego chcieli. Bo potrzebowali.
Dopiero chwilę po opuszczeniu kaplicy dotarło do mnie, że chętnie zaprosiłbym tutaj tych, którzy podważają mit Żołnierzy Wyklętych. Żeby zobaczyli, jak jest on prawdziwy i że porywa Polaków w każdym wieku. Najbardziej wzruszające było dla mnie to, że trumny odwiedzali często rodzice z dziećmi, także maleńkimi - na rękach, albo jeszcze w wózkach. Nie mam wątpliwości, że wychowają swoje pociechy na takie, które w trudnej chwili po prostu zachowają się jak trzeba.
Popatrzcie Państwo na kilka fotografii z tej wzruszającej, momentami do łez chwili. A jutro, w miarę możliwości bądźmy razem na ICH pogrzebie.
ZAPRASZAMY: Pożegnaj bohaterów, obejrzyj film, weź udział w dyskusji. IPN zaprasza po pogrzebie „Inki” i „Zagończyka”
Nie wolno tej książki przeoczyć! „Szukając Inki. Życie i śmierć Danki Siedzikówny” - Łuniewska Luiza. Pozycja dostępna „wSklepiku.pl”!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/306262-w-holdach-dla-inki-i-zagonczyka-nie-ma-ani-grama-falszu-bylem-widzialem-wzruszylem-sie-do-lez-zobacz-zdjecia