Medal dla Misiewicza, czyli Macierewicz gra na siebie

Fot. MON
Fot. MON

Niektórzy uznają, że to temat nieważny. Bynajmniej – tego typu poczynania i decyzje mówią wiele o naturze każdej władzy, o jej podejściu do instrumentów, jakie trafiły w jej ręce i stosunku do obywateli. Być może nawet takie właśnie, pozornie drugorzędne epizody są bardziej znaczące niż wystąpienia słuchane przez setki tysięcy ludzi albo wielkie przedsięwzięcia. Tak jak najwięcej o naturze poprzedniej władzy powiedziały nam prywatne konwersacje pomiędzy członkami elity – i to niekoniecznie dotyczące spraw najistotniejszych.

Mowa o sprawie resortowego medalu, przyznanego decyzją Antoniego Macierewicza Bartłomiejowi Misiewiczowi, szefowi gabinetu ministra obrony i zarazem rzecznikowi resortu. W tej sprawie jak w soczewce skupia się kilka kwestii.

Pierwsza to karkołomny, charakterystyczny sposób, w jaki tej decyzji bronią niektórzy zwolennicy PiS. Najczęściej przywołują listę odznaczonych tym samym medalem przez Tomasza Siemoniaka. Nie odpowiadają już jednak na pytanie, czy w takim razie sądzą, że skoro Siemoniak odznaczał osoby ich zdaniem na to niezasługujące, to Macierewicz może odznaczać kogokolwiek. Innymi słowy, nie wyjaśniają, czy ich zdaniem to Platforma ma wyznaczać standardy obecnej władzy. Odwołują się do najgorszego możliwego tłumaczenia: „Za PO było fatalnie, więc za PiS też może być słabo”.

Pamiętam doskonale poruszenie – zwłaszcza że sam w nim uczestniczyłem – jakie wywołało przyznanie tego samego medalu (acz nie złotego) nieżyjącemu już Jackowi Gotlibowi, znanemu bardziej jako bloger Azrael – postaci, mówiąc delikatnie, mocno kontrowersyjnej, atakującej w wyjątkowo agresywny, momentami chamski sposób przeciwników politycznych. Wtedy padały słuszne pytania o to, jakie związki miał skrajnie lewicowy bloger z obronnością i jakie miał dla niej zasługi. Te pytania zadawaliśmy na Twitterze ministrowi Siemoniakowi, który z odznaczenia Gotliba gęsto – acz mało przekonująco – się tłumaczył. Czy obrońcy Macierewicza uważają dzisiaj, że przyznanie medalu Gotlibowi ma uzasadniać przyznanie go Misiewiczowi?

Przypomina się też, że minister Siemoniak odznaczał dziennikarzy – w tym Pawła Wrońskiego z „Gazety Wyborczej” i dziennikarzy „Polski Zbrojnej”. Owszem, dziennikarze dostali resortowe medale, a minister Siemoniak nie dokonał tu nadużycia. Taki jest właśnie charakter tego resortowego odznaczenia – można je przyznać na przykład dziennikarzom, którzy od lat piszą o wojsku. Tak jest w przypadku Wrońskiego, tak jest w przypadku dziennikarzy „Polski Zbrojnej”. Czy dziennikarze powinni takie odznaczenia przyjmować? To już kwestia ich oceny.

W każdym razie fakt, że poprzednia ekipa odznaczała tę czy inną osobę nie może służyć jako usprawiedliwienie kuriozalnych decyzji obecnej. Pod tym – a także innymi – względami PiS zaczyna ponosić konsekwencje własnej retoryki, mocno nasyconej wątkami moralizatorskimi oraz własnych zapowiedzi skromności, czystości i przejrzystości działań. To zaś bardzo przypomina sytuację z lat 2005-2007, gdy rozdźwięk pomiędzy wzniosłymi zapowiedziami a praktyką był coraz bardziej uderzający. Tym razem powinno być łatwiej, bo nie trzeba świecić oczami za koalicjantów. A jednak.

Medal dla Misiewicza za dziewięć miesięcy zwyczajnej polityczno-urzędniczej pracy (której jakość, gdy idzie o pełnienie funkcji rzecznika, powinni oceniać dziennikarze, a nie minister) w odczuciu wielu osób mieści się w podobnej kategorii co pomysł podwyżek dla posłów, nawet jeśli nie dotyka najbardziej bolących kwestii finansowych. Wielu odbiera go jako niczym nieuzasadnione konfitury, rozdzielane pomiędzy swoich nie za autentyczne zasługi dla państwa, ale za partyjną czy środowiskową lojalność. W odczuciu tych, którym partyjne sympatie nie zaciemniają osądu, 25-latek, który na swoim stanowisku nie przepracował jeszcze nawet roku, na żadne odznaczenia nie zasługuje. Kwestia druga: w takiej sytuacji zawsze warto się zastanowić, dlaczego dana osoba podejmuje tak zadziwiającą decyzję. Trudno założyć, żeby Antoni Macierewicz nie potrafił przewidzieć, że jego decyzja wzbudzi krytykę – nie tylko, co oczywiste, po stronie politycznych przeciwników, ale też po stronie konserwatywnej. Zwłaszcza że z powodów wciąż nieznanych szef jego gabinetu otrzymał od razu medal złoty, z pominięciem dwóch wcześniejszych szczebli, przez które przechodzą osoby z niewątpliwie większymi zasługami dla obronności Rzeczpospolitej. Skoro tak, to trzeba uznać, że jest to działanie całkowicie celowe, niewynikające po prostu z przekonania, że tak jest słusznie i właściwie.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.