Prezydenta bronię: przed niewiedzą i przed strachliwymi urzędnikami, którzy mają inną wizję Polski niż on sam i jego wyborcy

fot. M.Pawlicki
fot. M.Pawlicki

Wysoko oceniam prezydenturę Andrzeja Dudy. Cieszę się, że na niego głosowałem, znając dorobek tego roku - zagłosowałbym jeszcze raz. Przywrócił godność urzędowi, był aktywny, dotrzymał wielu obietnic, odniósł wiele sukcesów, o których koledzy obszernie piszą w sąsiednich tekstach. I za to mu w rocznicę - dziękuję.

Ale poparcie, podziw i szacunek dla Prezydenta Dudy nie oznacza, że gdy zostaje wprowadzony w błąd, gdy strzela sobie i Rzeczpospolitej w kolano, my i tak będziemy krzyczeć „Och, jaki piękny strzał! Skoro wykonał go nasz Prezydent, to musi być piękny! I ani słowa więcej, bo zaszkodzimy naszemu Prezydentowi…” Otóż nie.

Właśnie szacunek i poparcie dla Prezydenta Andrzeja Dudy oraz ogromne nadzieje nadal z tą prezydenturą wiązane wymagają, by głośno mówić, gdy Prezydent popełnia bardzo poważny błąd, który szkodzi tym, którym obiecał pomoc, szkodzi samemu sobie, ale przede wszystkim szkodzi Polsce.

Takim błędem jest projekt złożonej przez Prezydenta kilka dni temu ustawy o kredytach pseudowalutowych. Doceniam lojalność europosła Kuźmiuka, posła Kowalczyka i senatora Jackowskiego, którzy w mediach próbują bronić tego projektu, ale przecież pamiętam ich niedawne wypowiedzi w tej sprawie, z których wynikało, że dobrze rozumieją istotę „frankowego przekrętu” i skandaliczną bierność polskiego państwa.

Gdy naprawdę dobrze przyjrzą się projektowi i skutkom, jakie by przyniósł – przestaną go bronić. Bo jest fatalny. Bo szkodzi oszukanym kredytobiorcom. Szerzej piszę o tym w najbliższym numerze tygodnika „w Sieci” w tekście „Błąd, który jest groźny”.

Znaczna część środowiska oszukanych na toksycznych kredytach, którego jestem społecznym działaczem, ma pretensje osobiście do mnie, że zbyt mocno, przez kilkanaście miesięcy, namawiałem ich, by uwierzyli Andrzejowi Dudzie.

Dziesiątki razy mówiłem i pisałem, że stanie on po stronie oszukiwanych Polaków w ich batalii z łamiącymi prawo bankowymi korporacjami, że obudzi do działania polskie państwo. Że słowa nie złamie. Że – jak zapowiadał jego rodzice – „uczyni politykę świętą”.

I rozumiem ich, mają pełne prawo mieć pretensje także do mnie. Na spotkaniu z przedstawicielami ruchu Stop Bankowemu Bezprawiu w maju 2015 kandydat na prezydenta RP Andrzej Duda powiedział: „pan Maciej na pewno mnie w tej sprawie przypilnuje”. Nie przypilnowałem.

Fatalny błąd Prezydenta wielu oszukanych „na franka” odczytuje nie jako błąd, ale świadomą, cyniczną grę. Pozyskanie tysięcy głosów obietnicami, a teraz strzepnięcie ich, bo już nie są potrzebni. Ja tak nie uważam, ja wciąż wierzę, że Andrzej Duda rozumie krzywdę setek tysięcy ludzi, bezprawne, wręcz przestępcze działanie bankowych korporacji i skandaliczną, wieloletnią bierność polskiego państwa w tej sprawie.

Czytaj dalej na następnej stronie

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.