To nie Kaczyński i nie PiS się zmienili, ale profesor Staniszkis. Kto wie, może kiedyś dowiemy się, dlaczego

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Pytają mnie znajomi i przyjaciele co się stało z profesor Jadwigą Staniszkis. Przyznaję, że nie wiem. Przeprowadziłem (lub współprzeprowadziłem) z nią kilka dużych, a licząc radiowe pewnie kilkanaście, wywiadów. I zawsze miałem poczucie, że myślimy mniej więcej tak samo. Te punkty wspólne były dość oczywiste.

1. Poczucie, że III RP jest imitacją państwa praworządnego, a pod sztandarami pięknej demokracji mamy w istocie coś, co niepokojąco zaczyna przypominać PRL. W roku 2012 pani profesor stwierdzała w rozmowie dla „Uważam Rze”:

System Tuska polega bowiem na tym, że w bardzo wielu obszarach, na niskich piętrach systemu, od oświaty po lokalne firmy, ktoś choćby podejrzewany o inne sympatie nie może funkcjonować. Każde działanie sygnalizujące inną niż prorządowa orientacja jest karane, jest mocno ryzykowne. Opowiadano mi o spotkaniu pani Zuzanny Kurtyki, wdowy po prezesie IPN Januszu Kurtyce w jednej z miejscowości na Podlasiu. Trwało 3 minuty, zablokowała je dyrektorka szkoły w której miało się odbyć.

Ze strachu?

Tak, ze strachu. Boi się wielu ludzi. Trzyma ich przy PO cały system zależności, koncesji. Powodzenie wielu ludzi zależy od subiektywnej decyzji urzędników. Od tego czy przeleją należne subsydia w terminie czy nie. I to może ludzi skłaniać do podtrzymywania poparcia dla władzy już dla wszystkich nieudolnej, bo wszystko może być narzędziem miękkiej represji politycznej.

Ludzie opisują w listach do „Uważam Rze” iż w niektórych środowiskach nawet przyznanie się rodziców do opozycyjnych poglądów ściąga nieszczęście na dorosłe, pracujące dzieci. Ale pytanie jest szersze – jak te represje są możliwe?

Opisuję w swojej najnowszej książce, którą właśnie skończyłam, na czym polega ten dyktat mocy. To sytuacja w której władza uzasadnia się samym posiadaniem władzy, gdzie nadużywany jest argument porządku zapewniany rzekomo wyłącznie dzięki obecnym rządzącym, gdzie oficjalnie głosi się brak alternatywy politycznej, gdzie polityczne układy powodują posunięte bardzo daleko upartyjnienie państwa. I wreszcie, gdzie ekipa rządząca ma zdolność, poprzez media, narzucenia formatowania tych milionów codziennych gier w całym państwie o prestiż, o szacunek. Narzucenie płaszczyzn odniesienia decydujących iż to jest „frajerstwo”, a tamto „cool”.

Mój komentarz: nawet bardzo krytyczny obserwator, choćby chciał podobnie widzieć rządy Prawa i Sprawiedliwości, nawet jeśliby uważał iż ta władza posługuje się podobnymi metodami, musi przyznać, że dziś w Polsce wolności jest więcej. Nikt nikomu nie blokuje spotkań! Media prywatne w zdecydowanej większości ten rząd zwalczają, miejsc niezależnych od władzy PiS jest tysiąc razy więcej niż za rządów Tuska było niezależnych od Platformy. Ludzie, którzy z PiS walczą normalnie funkcjonują, robią kariery. I jestem przekonany, że pani profesor to też widzi.

2. Świadomość, że imitacją jest także innowacyjność gospodarki. I tu inny fragment, z roku już 2013 i już z tygodnika „w Sieci”:

Od wielu lat namawia pani profesor polskie władze do postawienia na innowacje i modernizację infrastruktury. Czy zakup i przyjazd włoskiego superszybkiego pociągu pendolino to jest element takiej strategii?

Każdy kto dużo jeździ pociągami, a ja jeżdżę, zdaje sobie sprawę, że złamano tu pewną sekwencję. Obecna infrastruktura kolejowa nie wytrzymuje równoczesnego przejazdu dwóch ekspresów Warszawa-Kraków, jeden często musi czekać bo jakby oba pojechały równocześnie, nie wytrzymała by sieć elektryczna. Kłopot też w torach, które nie pozwalają na wykorzystanie możliwości obecnych pociągów. Najpierw trzeba by się zająć tymi sprawami. Ale media dość uczciwie mówią o tym, że pendolino wykorzysta swoje możliwości dopiero za kilka lat. Można by to osiągnąć szybciej, ale rząd nie wykorzystał pieniędzy europejskich na modernizację kolei. Więc pendolino to głównie gest propagandowy.

Polska produkowała dobre lokomotywy i pociągi przed wojną, w tym rozpoczęła projekt Lux-torped, produkowała i eksportowała po wojnie. Dlaczego dzisiaj tak łatwo godzimy się na eksport setek miejsc pracy poprzez ich zakup za granicą? I nikogo to nie dziwi.

Niestety, to zjawisko szersze. Stale eksportujemy miejsca pracy, zapaść w sferze innowacji powoduje, że dominują montownie produktów wykonanych za granicą, a jak jakiś produkt powstanie wyłącznie w Polsce to jest za mało nowoczesny by go sprzedać na Zachodzie. Równocześnie na uczelniach technicznych wciąż pojawiają się super pomysły – najczęściej nie wdrożone z braku pieniędzy. Nowe materiały, polskie drony, ekonomiczne paliwa itp. Stajemy się technologicznie niekompatybilni, niezdolni do kooperacji z gospodarkami naprawdę nowoczesnymi. Kolejne decyzje tę zapaść niestety pogłębiają. Przykładem choćby rynek telefonii komórkowej, który został tak poszatkowany, podzielony na drobne części, że ceny wprawdzie spadły, ale zniknęła też motywacja dużych film do wdrażania naprawdę nowoczesnych technologii wymagających dużych inwestycji w infrastrukturę.

W państwie polskim nie myśli się w szerszej perspektywie?

Niestety, dominuje widzenie krótkoterminowe. To się zaczęło od razu po roku 1989, kiedy dziedziny takiej jak elektronika, przemysł maszynowy, optyka, wtedy w miarę nowoczesne, doprowadzano świadomie do bankructwa.

Jak to świadomie?

CIĄG DALSZY CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE_

12
następna strona »

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.