Co dalej z OFE? NASZ WYWIAD. Prof. Oręziak: Taki system mógł powstać tylko w takich krajach jak Polska, inne na to nie pozwoliły. "Utrzymywanie tego systemu niczemu nie służy"

Fot. wPolityce.pl/Polskie Radio
Fot. wPolityce.pl/Polskie Radio

Jeśli rząd nie wytłumaczy, że cały system OFE jest bez sensu, to będą dominować lobbyści mówiący o rozbiorze OFE, którzy myślą kategoriami banków, instytucji finansowych, graczy giełdowych, a nie państwa

— mówi prof. Leokadia Oręziak, komentując pomysł zmian dotyczących Otwartych Funduszów Emerytalnych, jaki przedstawił Mateusz Morawiecki.

TAKŻE: Wicepremier Morawiecki ucina przekłamania ws. OFE: „Plan jest taki, że pieniądze z OFE chcemy przekazać Polakom”

Opozycja krytykuje rządowy plan: „To co proponuje PiS, to drugi i ostateczny rozbiór OFE”. „Władza dobiera się do prywatnych oszczędności milionów Polaków”

wPolityce.pl: Wicepremier Mateusz Morawiecki ogłosił, na razie dość mglisty, pomysł zmian, jakie mają objąć środki zgromadzone w OFE. Z jednej strony słyszymy narrację o „drugim rozbiorze środków zgromadzonych przez Polaków”, z drugiej konieczność „oddania tych pieniędzy Polakom”. Jak Pani patrzy na ten zarys proponowanych zmian?

Prof. Leokadia Oręziak, katedra Finansów Międzynarodowych SGH: Trzeba zacząć od tego, że OFE nigdy nie powinny powstać. A jeśli już się to stało, to powinny być niezwłocznie zlikwidowane, jak to uczyniły niektóre kraje. Dlatego sama popierałam te zmiany, które proponował poprzedni rząd. Mam nadzieję, że nowy rząd zrobi coś pożytecznego z tymi pieniędzmi i rozwiąże problem z OFE.

Przytoczył Pan pewne krytyczne opinie - to z całą pewnością nie jest żaden „rozbiór” - rozwiązanie w postaci OFE jest niesprawiedliwe, krzywdzące, bezsensowne, a w dodatku rujnuje finanse publiczne i krzywdzi emeryta. Utrzymywanie tego systemu niczemu nie służy - pozostaje pytanie, czy to, co proponuje rząd, jest słuszne i dobre? Sama jestem zwolenniczką sposobu węgierskiego, gdzie bardzo skutecznie rozwiązano problem, a Węgrzy zapomnieli o czymś takim jak fundusze emerytalne.

Sugeruje Pani pełną „nacjonalizację” OFE?

Nacjonalizować można coś, co jest prywatne. To są środki publiczne - sugeruję, by państwo zagospodarowało nimi w inny sposób niż dotychczas. U nas wciąż ciężar OFE wlecze się za nami.

Pierwsza rzecz - z powodu OFE ciągle narasta zadłużenie publiczne. Polska nie ma i nie miała nadwyżek, by odkładać na OFE. By pokryć ubytek z ZUS, musimy się zapożyczać. Tylko na ten rok potrzeby pożyczkowe związane z OFE to 3 mld złotych. Jest 2,5 mln osób, które dalej przekazują do OFE część swojej składki - jeśli one się nie wycofają, to dalej trzeba będzie pożyczać pieniądze, by pokryć dziurę w ZUS. Niestety, nie jest jasne, co wicepremier Morawiecki i rząd zamierzają zrobić z obecną składką. Przypomnę, że wspomniane 2,5 mln osób przekazuje 15% składki do OFE. Nie słyszałam, by to miało się zmienić. Nie jest to jasne i wymaga doprecyzowania.

Popieram pomysł przekazania 25% tych pieniędzy na Fundusz Rezerwy Demograficznej, ale mam duże wątpliwości co do planowanych Indywidualnych Kont Emerytalnych, na które ma trafić 75%. Pieniądze z OFE są już przecież na rynku finansowym, a gdyby przeszły do III filaru, to też byłyby inwestowane…

Jak rozumiem, tym razem zamiast funduszy emerytalnych inwestowaniem zajęłyby się instytucje państwowe.

Tak. W tym sensie mam wątpliwości, bo system rynkowy byłby utrzymywany w systemie emerytalnym. Państwo dalej stawiałoby na wzmocnienie roli rynku w systemie emerytalnym, który opiera się na solidarności społecznej. A rynek to rozwiązanie dla tych, którzy mają nadwyżki środków i nie boją się ponieść ryzyka - kierowanie tam publicznych pieniędzy nie jest uzasadnione.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych