Poznański Czerwiec 1956 - więcej niż powstanie?

fot. youtube.com
fot. youtube.com

W poniedziałek w TVP 3 Poznań o godz. 18.55 będzie można zobaczyć debatę „Obrona Czerwca 56” poświęconą Powstaniu Poznańskiemu z 1956 roku.

28 czerwca 1956 roku w Poznaniu doszło do żywiołowego buntu ludności przeciw „ludowej” władzy. W historii powojennej Polski, jest to wydarzenie które zapoczątkowało powolne odrzucanie totalitaryzmu w wersji komunistycznej. Podczas uroczystości rocznicowych na placu Mickiewicza 28 czerwca, podczas przemówienia Prezydenta Andrzeja Dudy rozlegały się gwizdy. Kodowcy nie uszanowali powagi tej rocznicy. Podczas marszu „Droga do wolności” 26 czerwca można było zobaczyć manifestantki przebrane za robotnice. Ciekawe jak by przyjęły tę farsę uczestniczki tych tragicznych wydarzeń 60 lat temu?

Siła mitu

Impuls do buntu wyszedł z zakładów Cegielskiego. Robotnicy poznańscy zdyscyplinowani, racjonalni w swoim działaniach zostali doprowadzeni do ostateczności. Na placu Stalina, wokół Komitetu Wojewódzkiego po godzinie 10.00 zgromadziło się ponad 100 tysięcy ludzi. Żądano przyjazdu władz centralnych z Warszawy. Wkrótce tłum zajął gmachy partyjne. W tym samym czasie kilkutysięczne grupy udały się do więzienia przy Młyńskiej, które opanowały, i pod gmach Wojewódzkiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Publicznego na Kochanowskiego. Około godziny 10.40 padł pierwszy strzał i zaczął się spontaniczna wymiana ognia, w której po stronie atakujących aktywnie brało udział około 400 osób. Wkrótce do miasta wkroczyło wojsko w sile dywizji, które spacyfikowało bunt. Zemsta była krwawa i okrutna, zgodna z logiką stalinizmu. Czerwiec 1956 roku miał być wymazany z pamięci przez komunistyczne władze. Nie mogąc nad mitem całkowicie zapanować, manipulowano pamięcią o nim.

Wraz ze zmieniającą się historią PRL –u, zmieniało się definiowanie Czerwca. Od „Wypadków Poznańskich” poprzez „Czarny Czwartek”, „Wydarzenia Poznańskie”, „bunt robotników” do uznania wydarzeń z 56 roku za powstanie, co dokonało się w końcu wolnej Polsce, chociaż zachodni dziennikarze już w czerwcu 56 roku mówili o powstaniu. W 1981 roku tego sformułowania użył prof. Lech Trzeciakowski. I dzieje się tak niestety do dziś. O mitotwórczej sile tego wydarzenia świadczyły obchody rocznicy Czerwca 56 w 1981 roku, związane z odsłonięciem pomnika. Wzięło w nim udział ponad 200 tysięcy ludzi. Były to uroczystości o narodowo-religijne. W czasie Stanu Wojennego pomnik był miejscem manifestacji opozycji.

Wraz z gniciem systemu totalitarnego następowało stopniowe przywracanie pamięci o tym wydarzeniu. Towarzyszyły temu kłopoty historyków z jego opisem, określeniem. Dopiero w 2006 roku większość historyków uznała to wydarzenie za powstanie. Jednak spory nie ustały i nadal dla największej regionalnej gazety autorytetem w tej materii jest poznański historyk dr Łukasz Jastrząb, który 2006 roku przy okazji 50 – rocznicy Czerwca wydał książkę o Powstaniu Poznańskim, opartą głównie na archiwach UB.

Łukasz Jastrząb ustalił między innymi, że ofiar było znacznie mniej, nie 74 a 57 i że ponad 80 % zabitych były to osoby przypadkowe, ludzie wracający z zakupów, idący do domu przechodnie. Poddał w wątpliwość legendę Romka Strzałkowskiego, który wedle powtarzanych wielekroć przekazów miał nieść zakrwawiony sztandar narodowy a następnie został z premedytacją zastrzelony przez funkcjonariuszy UB. Polemizował z stwierdzeniem, jakoby pierwszy strzał padł z okien Urzędu Bezpieczeństwa na Kochanowskiego.

To, co napisał wzbudziło ostrą polemikę. Zupełnie bezzasadną, bo książka Jastrzębia, z jego ustaleniami, które służyły potwierdzeniu komunistycznej wykładni Czerwca 56 nie była warta polemiki.

To, co napisał wywołało emocje wśród wielu starszych wiekiem ale i młodszych Poznaniaków. I oto w gruncie rzeczy chodziło.

Łukasz Jastrząb mówił faktach tak, że uderzał w tych, którzy uznają Czerwiec 56 za powstanie, a radował tych, którzy mają sentyment do PRL-u. Czyli praca ta wpisywała się w spór o historię PRL –u. Otóż istotę tego sporu w gruncie rzeczy politycznego należy ominąć i przejść na poziom racjonalnej analizy najpierw kontekstu a później dopiero wydarzeń poznańskich. Dlaczego ten kontekst jest tak ważny? Bo to on decyduje o ocenie znaczenia tych wydarzeń, to po pierwsze, a po drugie, jego nakreślenie zdejmuje z zabitych funkcję bycia argumentem w sporze, co jest uwłaczające dla ich pamięci. Po prostu śmierć 57 czy 74 osób ma ten sam ciężar. Dlaczego?

Bunt jako skandal

Lektura klasycznej pracy Hannah Arendt „Korzenie totalitaryzmu” pozwala zrozumieć, że system totalitarny, a stalinizm był jego modelowym przykładem, wyklucza z zasady jakąkolwiek formę oporu społecznego, opozycji, nie mówiąc już o powstaniu. Powstanie wymaga przygotowań, zakonspirowanego kierownictwa, społecznej bazy, a to wszystko było w totalitaryzmie po prostu niemożliwe do zaistnienia. Kiedy pojawia się słowo „powstanie” wyobraźnia historyczna Polaków przywołuje wiek XIX. Zrozumiałym jest więc, że znakomity historyk Lech Trzeciakowski znawca tego wieku, już w 1981 roku stwierdził, że Czerwiec 56 powstaniem był. A być może było to coś więcej ni z powstanie. Młodzi ludzie nie mogą sobie wyobrazić stopnia przemocy, jaki przyniósł stalinizm. Wrzucenie do kosza w pracy kawałka zapisanego tzw. gryzmołami konferencyjnymi papieru powodowało szukanie wśród pracowników wrogów klasowych, przypadkowe urwanie się z gwoździa portretu Bieruta owocowało wezwaniem do Urzędu Bezpieczeństwa, dziennikarze i korektorki w gazetach cierpieli na bezsenność z powodu lęku czy czasem zamiast Stalin w druku nie pojawi się tow. Stalin itp. Więzienia pełne były wrogów ludu, bo wraz ze zbliżaniem się komunizmu zaostrzała się walka klasowa. Wszędzie denuncjatorzy. Nieprzejednani wrogowie komuny zabici. Głodowe pensje. Powstanie było po prostu niemożliwe. Sytuacja ludności w totalitaryzmie nie będącej blisko władzy przypomina sytuacje dzieci poddanych przemocy w rodzinie psychopatów.

Mogą się przyłączyć jako strona do konfliktu między rodzicami, ale nie mają żadnej szansy na uwolnienie się z od nich zależności. Wpływ takiej sytuacji na psychikę jest okrutny i niszczący. Powstanie węgierskie jako bunt przeciw stalinizmowi było możliwe tylko dzięki rozłamowi w obrębie obozu władzy. Żadnego rozłamu w obrębie poznańskiego kierownictwa partii nie było i samo takie przypuszczenie, że mogło mieć miejsce, jest myśleniem życzeniowym. Mogło się natomiast zdarzyć w październiku 1956 roku w Warszawie, co znaczyło duże prawdopodobieństwo wybuchu powstania podobnego do powstania na Węgrzech. Świeża pamięć Powstania Warszawskiego działała w Warszawie otrzeźwiająco.

Dla władzy bunt społeczeństwa „robotników przeciw aktywowi robotniczemu” był skandalem, czymś co, leżało poza wyobraźnią aparatczyków. Nie spodziewali się tego, zwłaszcza w Poznaniu. Bo jak robotnik może wystąpić przeciw robotniczemu aktywowi? Przewrotność komunistycznej ideologii wspierała i legitymizowała system totalnej przemocy, stan totalnego zatomizowania społeczeństwa. Zatomizowane społeczeństwo nie jest zdolne do zorganizowania się, tym bardziej do powstania, nie jest zdolne do niczego, to sterroryzowana masa. A jednak…

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

12
następna strona »

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.