Polska i jej szanse na przetrwanie...

Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

Czy Karol Marks miał racje mówiąc, że kiedy historia się powtarza to za pierwszym razem jest tragedią, a za drugim farsą? Czy właśnie taki dzisiaj rozciąga się widok z otwartego na świat polskiego okna? Jak dziś oceniamy swoje szanse na gospodarczy i duchowy rozkwit w świecie, który dąży do globalizacji i podporządkowania sobie małych i średnich państw, ich ekonomii i suwerenności?

Ponad 35 lat temu upadające cuchnące cielsko sowieckiego potwora szczęśliwym trafem zapadło się samo w siebie niszcząc i dewastując swoje centrum. Jak przystało na naród z pięknymi kartami wolności, Polacy już wcześniej zbuntowali się przeciwko czerwonym nieudacznikom, którzy osiągali realny wzrost jedynie we wskaźnikach aparatu represji kierowanej przeciwko wolnościowym zrywom swoich obywateli.

Na międzynarodowej scenie wspomagał nas szczęśliwy sojusz ołtarza z tronem. Papież Jan Paweł II powołał i duchowo uzbroił swoje polskie dywizje, aby w porozumieniu z prezydentem USA Ronaldem Reaganem otworzyć polską wybuchową puszkę Pandory.

W kraju w którym wcześniej Hitler, a później Stalin wykończyli państwowo twórczą warstwę polskiego Narodu, dominował przeszczepiony i zabezpieczony bagnetami, sowiecki komunizm. Tu i ówdzie odrastały, często infiltrowane i brutalnie niszczone, niezapominajki polskiej tożsamości narodowej, ale twardo panowały: izolacja, bieda, szarość i podłość bolszewickiej klasy rządzącej.

Na kolejną rewolucję długo nie trzeba było czekać. Młodzi ludzie zrozumieli już, że normalny świat jest inny, bogatszy, wolnościowy, a oni duszeni prymitywnymi czerwonymi łapami ideologów, nie mają co włożyć do garnka. Z drugiej strony karmiąca kłamstwem rządowa telewizja wmawiała im, że żyją godnie i zasobnie w najbardziej wydajnym i sprawiedliwym ustroju tego świata. Pomoc inspirowana przez porozumienie między Papieżem, a Prezydentem USA z powodu skąpych kontaktów szła głównie kanałami obsługiwanymi przez izraelski MOSSAD (i częściowo przez kościół katolicki) i trafiała przeważnie do ich kontaktów w Warszawie i Gdańsku, w konsekwencji wspierając tzw. “lewą nogę” oporu i wpływu. Niebezpiecznie rozkwitła “Solidarność”, nad którą komuniści stopniowo tracili kontrolę.

Sowiecki namiestnik w Warszawie, gen. Jaruzelski aby uratować władzę czerwonego aparatu wypowiedział w grudniu 1981 r. wolnościowo rozbudzonemu polskiemu społeczeństwu wojnę, urządzając brankę na zdolnych pokierować oporem aktywistów. Jaruzelski zapomniał, że wojnę łatwo rozpocząć, ale plan wojny w realnej rzeczywistości bardzo szybko się dezaktualizuje.

W centrum sowieckiego imperium w przeciwieństwie do Polski, władzę utrzymała partia, nie oddając jej kompletnie w ręce wojska i bezpieczeństwa. Jak było do przewidzenia wojskowa junta nie mogła wyprowadzić z kryzysu niedomagającej gospodarki. Wtedy (1985 r.) Jaruzelski przy zielonym świetle z Kremla przyjął zaloty dotychczasowych zachodnich sponsorów polskiej rewolucji, którzy przygotowali mu plan rekonstrukcji polskiego przemysłu i całej ekonomii. Polska miała być poletkiem doświadczalnym przemian (nowy NEP) dla całego sowieckiego imperium. W swojej części Jaruzelski miał schować swojego sowieckiego nagana do pochwy i przy okrągłym stole otworzyć ramiona dla części opozycji, która już była na garnuszku zaprzyjaźnionych grup finansistów z zachodu.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.