Bill Clinton przemówił głosem Anne Applebaum i jej męża oraz głosem gazety Michnika

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
YT
YT

Bill Clinton zrobił sobie z rządów Polski i Węgier chłopców do bicia, twierdząc, że zmęczyła je demokracja i wolą autorytaryzm w stylu Putina.

WIĘCEJ: „Mądrości” Billa Clintona. Były prezydent USA: „Polska i Węgry zdecydowały, że demokracja jest zbyt kłopotliwa, wolą przywództwo w stylu putinowskim”

Oczywiście były prezydent USA użył przykładu Polski i Węgier całkowicie instrumentalnie, żeby dokopać głównemu przeciwnikowi jego żony Hillary w wyścigu prezydenckim – Donaldowi Trumpowi. Ostrzegł Amerykanów, że jeśli wybiorą Trumpa, będą mieli jakąś wersję Putina. A ponieważ Putin sympatii w Ameryce nie budzi i jest jednak prezydentem największego obszarowo państwa świata, i to mocarstwa atomowego, Clinton uznał, że lepiej postraszyć Polską i Węgrami, czyli Kaczyńskim i Orbanem. Żeby pomniejszyć Trumpa.

Uznał, że z Polską i Węgrami może tak zrobić bezkarnie, bo są atakowane nie tylko przez unijnych poprawniaków, ale i przez unijne instytucje. Polska i Węgry zostały potraktowane przez byłego prezydenta USA jak mięso armatnie w kampanii prezydenckiej jego żony, co o Clintonie dobrze nie świadczy. Nieprzypadkowe jest odwoływanie się przez Clintona do tych samych stereotypów, jakich użył niedawno wokalista U2 – Bono (jest on Irlandczykiem, lecz w USA często bywa i ma poglądy mocno zbliżone do demokratów). Po prostu lewica w USA (to słowo znaczy w Ameryce co innego niż w Europie) ma w wielu sprawach takie poglądy jak generalnie lewicowe media ze wschodniego wybrzeża. W sprawach Polski pod rządami PiS są to w istocie niedorzeczności wypowiadane i wypisywane przez znajomych i przyjaciół Anne Applebaum i jej męża Radosława Sikorskiego. A ponieważ wśród tych przyjaciół są m.in. tak znane i wpływowe postacie jak zajmująca się sprawami zagranicznymi Christiane Amanpour z CNN czy mający tam swój program Fareed Zakaria, Clintonowie mówią to, co od nich usłyszą. Mówią też to, co przeczytają w „New York Times”, a co pisali tam m.in. autorzy „Gazety Wyborczej” Joanna Berendt czy Mateusz Żurawik. W wypadku „Washington Post” chodzi m.in. o takich autorów jak prof. Radosław Markowski czy sama Anne Applebaum.

Mechanizm jest taki, że najpierw Anne Applebaum bądź jej mąż albo ich przyjaciele, polscy politolodzy mocno wspierający PO albo dziennikarze „Gazety Wyborczej” czy „Tygodnika Powszechnego” wypisują niestworzone rzeczy o Polsce pod rządami PiS. Potem media mainstreamu w Polsce to cytują jako głos zachodnich mediów, bardzo zaniepokojonych tym, co się w naszym kraju dzieje. A najlepiej jest, gdy wyjątkowo stronnicze opinie, a często ewidentne kłamstwa pochodzące z Polski, a zaprezentowane w zachodnich mediach powtarzają politycy w USA czy państwach UE. Wtedy media mainstreamu w Polsce cytują to już z uwielbieniem graniczącym z ekstazą, oczywiście zapominając wyjaśnić, czyje są to w istocie poglądy. Upraszczając, Bill Clinton „poleciał” „Gazetą Wyborczą”, a w najlepszym razie poglądami Anne Applebaum i jej męża. „Poleciał” tak, aby pomóc swojej żonie w kampanii, ale przede wszystkim dlatego, że mógł sobie na to pozwolić.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych