„Czyje jest moje ciało? Feminizm a prawa zwierząt”, czyli dziewczyny, o co Wam chodzi?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. TVP Info/wPolityce.pl
Fot. TVP Info/wPolityce.pl

Piątkowo-sobotniemu Kongresowi Kobiet poświęciliśmy już na tym portalu trochę miejsca. Było i o głowo-torbach i Matuszu Kijowskim, który w jednej osobie łączy (jak on to robi?) alimenciarza i bożyszcze kobiecych mas, zgromadzonych na kongresie. Poświęcę więc słów kilka pewnemu panelowi, który przykuł moją uwagę.

Panel nosił tajemniczy tytuł „Czyje jest moje ciało? Feminizm a prawa zwierząt”. Tak, tak, to nie pomyłka. Też w pierwszej chwili myślałam, że to dwa różne tematy. Nic podobnego. Organizatorki właśnie tak zaplanowały dyskusję. Brzmi co najmniej zagadkowo. Reporterka programu „W tyle wizji” postanowiła więc zapytać o ten panel napotkanego Mateusza Kijowskiego.

Czy kobieta nie jest tu sprowadzona do roli zwierzęcia?

-próbowała dociec.

Bywa, bywa, oczywiście, że tak

-rzucił filozoficznie Kijowski i pobiegł dalej, by przypadkiem nie musieć odpowiadać na pytania o związek feminizmu z prawami zwierząt oraz by nie musieć się zastanawiać czyje jest jego ciało lub ciało jego koleżanek.

Jednak kwestia dylematu czyje jest ciało feministek i co mają z nim wspólnego prawa zwierząt kazała mi szukać odpowiedzi w internecie. Okazało się tak zatytułowana dyskusja pojawia się co pewien czas podczas spotkań, w których biorą udział feministki. O czym się wtedy rozmawia? Np. o

opresji, jakiej doznają zwierzęta płci żeńskiej – o przymusowym zapładnianiu, zabieraniu dopiero co narodzonych dzieci, straconej możliwości macierzyństwa (i straconym dzieciństwie), o braku możliwości samostanowienia i decydowania o sobie.

I zupełnie nie mogę pojąć jak to możliwe, że kobiety, które litują się świnką, której zabrano dzieci lub takiej, która straciła możliwość macierzyństwa, jednocześnie zupełnie nie mają litości dla nienarodzonych dzieci i domagają się prawa do ich masowego mordowania. Dlaczego zwierzęta kochają bardziej niż bezbronnych ludzi?

Może feministki wolą zwierzęta od mężczyzn? Taki pies, na przykład, zje co mu się poda i nie grymasi. Jak każą warować, to waruje i chętni chodzi przy nodze. Faktycznie z facetem tak się nie da.

Na tegorocznym Kongresie Kobiet pojawił się także temat „Nasza siostra orangutana – czyli o ochronie różnorodności życia”. Na wszelki wypadek wolę się nie wgryzać o czym dyskutowano podczas tej sesji.

Czy panie, które organizują Kongres na prawdę uważają, że powyższe kwestie, to są problemy większości polskich kobiet? A skoro tak, to chyba nie można się dziwić, że feministki po prostu wkurzają zwykłe Polki nad czym w ubiegłym roku tak rozdzierały szaty „Wysokie Obcasy”.

Czytaj także:

Narodowa Organizacja Kobiet: Kongres Kobiet nie reprezentuje Polek, lecz działa na ich szkodę

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych