Interpretacji jest wiele - od zdrady polskich oficerów wywiadu, przez głupotę, aż po wygodnictwo ludzi służb
— mówi Romuald Szeremietiew, komentując w rozmowie z wPolityce.pl informacje ujawnione przez ministra Mariusza Kamińskiego.
wPolityce.pl: Panie profesorze, minister Mariusz Kamiński ujawnił podczas środowego wystąpienia w Sejmie zdarzenie z 10 maja 2010 roku, kiedy to do polskiego wywiadu miał zgłosić się człowiek ws. informacji o katastrofie smoleńskiej, ale przekazano go rosyjskiej FSB. Jak Pan to odbiera?
Romuald Szeremietiew, dr hab. nauk wojskowych, profesor Akademii Obrony Narodowej: To czyn o charakterze kryminalnym, jeśli chodzi o zachowanie ludzi, którzy coś takiego zrobili z tym gotowym do współpracy człowiekiem. Mam nadzieję, że to, co powiedział minister Kamiński będzie - a może już jest - sprawdzane przez odpowiednie instytucje i służby, bo przecież tego typu działania godzą w interesy państwa! Pojawia się ktoś, kto ma informacje cenne z punktu widzenia Polski, a przedstawiciele polskich służb nie tylko go nie sprawdzają, ale wydają go stronie przeciwnej…
Trzeba tu chyba dodać, że przekazanie go Rosjanom nie oznaczałoby tego, że FSB po prostu zajmie się informacjami, które posiadał ten człowiek…
Zdecydowanie. Jeżeli próba kontaktu z polskim wywiadem była inicjatywą tego człowieka, a następnie trafił w ręce FSB, to z pewnością spotkała go okrutna sytuacja…
Były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz mówi jednak, że choć sam nie wierzy w te informacje, to o takich rzeczach nie można mówić publicznie, bo podkopuje to zaufanie do polskich służb. Może ma trochę racji?
W tym sensie można by się z ministrem Sienkiewiczem zgodzić - rzeczywiście podawanie tego typu faktów do opinii publicznej jest elementem, który może zaszkodzić. Może to być bowiem odebrane jako sygnał, że nie warto współpracować z polskimi służbami specjalnymi. Doradzałbym, by do całej sytuacji podchodzić z dużą ostrożnością, ale tego typu zachowania trzeba napiętnować, zwalczać i ukarać winnych. To zresztą kolejny sygnał w związku z patologiami w funkcjonowaniu służb specjalnych. Nowemu kierownictwu radziłbym trzymać buzię na kłódkę i wszystko to dokładnie sprawdzić.
Gdyby jednak sprawa Rosjanina miała znaleźć potwierdzenie, to czym to tłumaczyć? Niechęcią do zajmowania się kwestią 10/04? Próbą przerzucenia gorącego kartofla?
Powody mogą być różne. Zaczynając od podstawowego - że ludzie, którzy przyjmowali Rosjanina byli na usługach rosyjskiego wywiadu. Nie wykluczam bowiem, że w szeregach polskich służb mogą być rosyjscy agenci wywiadu. Dalej - mogła to być skrajna głupota ludzi, którzy chcieli uniknąć sprawdzenia informacji, ujawnienia czegoś, co mogło wydawać się trudne… Interpretacji jest wiele - od zdrady polskich oficerów wywiadu, przez głupotę, aż po wygodnictwo ludzi służb.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Interpretacji jest wiele - od zdrady polskich oficerów wywiadu, przez głupotę, aż po wygodnictwo ludzi służb
— mówi Romuald Szeremietiew, komentując w rozmowie z wPolityce.pl informacje ujawnione przez ministra Mariusza Kamińskiego.
wPolityce.pl: Panie profesorze, minister Mariusz Kamiński ujawnił podczas środowego wystąpienia w Sejmie zdarzenie z 10 maja 2010 roku, kiedy to do polskiego wywiadu miał zgłosić się człowiek ws. informacji o katastrofie smoleńskiej, ale przekazano go rosyjskiej FSB. Jak Pan to odbiera?
Romuald Szeremietiew, dr hab. nauk wojskowych, profesor Akademii Obrony Narodowej: To czyn o charakterze kryminalnym, jeśli chodzi o zachowanie ludzi, którzy coś takiego zrobili z tym gotowym do współpracy człowiekiem. Mam nadzieję, że to, co powiedział minister Kamiński będzie - a może już jest - sprawdzane przez odpowiednie instytucje i służby, bo przecież tego typu działania godzą w interesy państwa! Pojawia się ktoś, kto ma informacje cenne z punktu widzenia Polski, a przedstawiciele polskich służb nie tylko go nie sprawdzają, ale wydają go stronie przeciwnej…
Trzeba tu chyba dodać, że przekazanie go Rosjanom nie oznaczałoby tego, że FSB po prostu zajmie się informacjami, które posiadał ten człowiek…
Zdecydowanie. Jeżeli próba kontaktu z polskim wywiadem była inicjatywą tego człowieka, a następnie trafił w ręce FSB, to z pewnością spotkała go okrutna sytuacja…
Były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz mówi jednak, że choć sam nie wierzy w te informacje, to o takich rzeczach nie można mówić publicznie, bo podkopuje to zaufanie do polskich służb. Może ma trochę racji?
W tym sensie można by się z ministrem Sienkiewiczem zgodzić - rzeczywiście podawanie tego typu faktów do opinii publicznej jest elementem, który może zaszkodzić. Może to być bowiem odebrane jako sygnał, że nie warto współpracować z polskimi służbami specjalnymi. Doradzałbym, by do całej sytuacji podchodzić z dużą ostrożnością, ale tego typu zachowania trzeba napiętnować, zwalczać i ukarać winnych. To zresztą kolejny sygnał w związku z patologiami w funkcjonowaniu służb specjalnych. Nowemu kierownictwu radziłbym trzymać buzię na kłódkę i wszystko to dokładnie sprawdzić.
Gdyby jednak sprawa Rosjanina miała znaleźć potwierdzenie, to czym to tłumaczyć? Niechęcią do zajmowania się kwestią 10/04? Próbą przerzucenia gorącego kartofla?
Powody mogą być różne. Zaczynając od podstawowego - że ludzie, którzy przyjmowali Rosjanina byli na usługach rosyjskiego wywiadu. Nie wykluczam bowiem, że w szeregach polskich służb mogą być rosyjscy agenci wywiadu. Dalej - mogła to być skrajna głupota ludzi, którzy chcieli uniknąć sprawdzenia informacji, ujawnienia czegoś, co mogło wydawać się trudne… Interpretacji jest wiele - od zdrady polskich oficerów wywiadu, przez głupotę, aż po wygodnictwo ludzi służb.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/292623-nasz-wywiad-prof-szeremietiew-sprawa-reakcji-sluzb-na-informacje-ws-1004-to-czyn-kryminalny-nalezy-to-dokladnie-sprawdzic-i-ukarac-winnych