wPolityce.pl: Skomentował Pan w środę tekst „Gazety Wyborczej” o reprywatyzacji działki na placu Defilad w Warszawie na Twitterze: „Ratusz kłamał w sprawie przejęcia najdroższej w PL działki. Czy w ratuszu działa zorganizowana grupa przestępcza?”. Podtrzymuje Pan te słowa?
Jan Śpiewak, radny Dzielnicy Warszawa Śródmieście, przewodniczący Klubu radnych Miasto Jest Nasze: „Gazecie Wyborczej” nie można zarzucić, że jest przeciwna Platformie Obywatelskiej i obecnym władzom stolicy. Dziennik w środę ujawnił szokujące fakty. Wyróżniłbym w sprawie trzy najważniejsze wątki.
Po pierwsze, działka nie powinna zostać zwrócona, ponieważ zostało wypłacone za nią odszkodowanie na podstawie umowy z 1953 r. Na mocy tego porozumienia państwo polskie spłacało zobowiązania wobec wszystkich obywateli duńskich. Przypomnę, że działka o której mowa w tekście należała do obywatela duńskiego. Druga sprawa to fakt, że urzędnik, Jakub Rudnicki, który podpisał decyzję zwrotową, jak ustaliła „Gazeta Wyborcza” robi wspólne interesy z osobą, której tę działkę „zwrócił”. Jakub Rudnicki był znany wcześniej z tego, że de facto sam sobie zwrócił kamienicę na Kazimierzowskiej, kupił roszczenia na swoją matkę i sam zdecydował o jej „zwrocie”. Kiedy sprawę opisała „Gazeta Wyborcza”, Hanna Gronkiewicz Waltz rozstała się z Rudnickim nim za porozumieniem stron, jakby nic się nie wydarzyło. Mamy urzędnika, który przynajmniej dwukrotnie, a możliwe, że częściej, zachował się w sposób absolutnie nie licujący z godnością urzędniczą. Moim zdaniem doszło w jego działaniu do oczywistego konfliktu interesów. Trzecią rzeczą jest to, co pani prezydent zaczęła mówić od czasu ujawnienia afery. Poszła do Faktów Po Faktach w TVN i jak ustaliła Gazeta Wyborcza kłamała.
Co mówiła?
Powiedziała, że obywatel Danii posiadał obywatelstwo polskie, bo urodził się w Królestwie Polskim. Osoby, które się urodziły w Królestwie Polskim mogły mieć co najwyżej obywatelstwo rosyjskie, a nie polskie. Nie ma żadnych dokumentów potwierdzających słowa pani prezydent. Hanna Gronkiewicz Waltz mówiła również, że tej działki nie ma w spisie nieruchomości za które wypłacono odszkodowania. Tylko, że w umowie z Danią nie ma mowy o żadnym spisie! To jest kolejne mijanie się z prawdą przez panią prezydent. Warszawska reprywatyzacja to biznes warty miliardy złotych. Stoi też za tym dramat tysięcy ludzi. Hanna Gronkiewicz Waltz przez dziesięć lat nic nie zrobiła w tej sprawie, pozwoliła, żeby to się rozwinęło w patologiczny sposób. Pojawia się pytanie, czy ma świadomość tego, co dzieje się w mieście. A jeśli ma świadomość tego, co się dzieje, czy bierze w tym udział?
Powiedział Pan, że jest jeszcze kolejna warstwa tej sprawy, mianowicie zmiana zagospodarowania terenu placu Defilad.
Do 2010 r. obowiązywał plan zagospodarowania terenu, który uchwalono jeszcze kiedy prezydentem stolicy był Lech Kaczyński. Zgodnie z tym planem działka miała być zabudowana do wysokości 30 metrów. Pani prezydent pod koniec swojej pierwszej kadencji zmieniła plan i zwiększyła możliwość zabudowy z 30 do 260 metrów zwiększając dziesięciokrotnie wartość działki. To wszystko razem może sprawiać wrażenie zorganizowanej akcji.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
wPolityce.pl: Skomentował Pan w środę tekst „Gazety Wyborczej” o reprywatyzacji działki na placu Defilad w Warszawie na Twitterze: „Ratusz kłamał w sprawie przejęcia najdroższej w PL działki. Czy w ratuszu działa zorganizowana grupa przestępcza?”. Podtrzymuje Pan te słowa?
Jan Śpiewak, radny Dzielnicy Warszawa Śródmieście, przewodniczący Klubu radnych Miasto Jest Nasze: „Gazecie Wyborczej” nie można zarzucić, że jest przeciwna Platformie Obywatelskiej i obecnym władzom stolicy. Dziennik w środę ujawnił szokujące fakty. Wyróżniłbym w sprawie trzy najważniejsze wątki.
Po pierwsze, działka nie powinna zostać zwrócona, ponieważ zostało wypłacone za nią odszkodowanie na podstawie umowy z 1953 r. Na mocy tego porozumienia państwo polskie spłacało zobowiązania wobec wszystkich obywateli duńskich. Przypomnę, że działka o której mowa w tekście należała do obywatela duńskiego. Druga sprawa to fakt, że urzędnik, Jakub Rudnicki, który podpisał decyzję zwrotową, jak ustaliła „Gazeta Wyborcza” robi wspólne interesy z osobą, której tę działkę „zwrócił”. Jakub Rudnicki był znany wcześniej z tego, że de facto sam sobie zwrócił kamienicę na Kazimierzowskiej, kupił roszczenia na swoją matkę i sam zdecydował o jej „zwrocie”. Kiedy sprawę opisała „Gazeta Wyborcza”, Hanna Gronkiewicz Waltz rozstała się z Rudnickim nim za porozumieniem stron, jakby nic się nie wydarzyło. Mamy urzędnika, który przynajmniej dwukrotnie, a możliwe, że częściej, zachował się w sposób absolutnie nie licujący z godnością urzędniczą. Moim zdaniem doszło w jego działaniu do oczywistego konfliktu interesów. Trzecią rzeczą jest to, co pani prezydent zaczęła mówić od czasu ujawnienia afery. Poszła do Faktów Po Faktach w TVN i jak ustaliła Gazeta Wyborcza kłamała.
Co mówiła?
Powiedziała, że obywatel Danii posiadał obywatelstwo polskie, bo urodził się w Królestwie Polskim. Osoby, które się urodziły w Królestwie Polskim mogły mieć co najwyżej obywatelstwo rosyjskie, a nie polskie. Nie ma żadnych dokumentów potwierdzających słowa pani prezydent. Hanna Gronkiewicz Waltz mówiła również, że tej działki nie ma w spisie nieruchomości za które wypłacono odszkodowania. Tylko, że w umowie z Danią nie ma mowy o żadnym spisie! To jest kolejne mijanie się z prawdą przez panią prezydent. Warszawska reprywatyzacja to biznes warty miliardy złotych. Stoi też za tym dramat tysięcy ludzi. Hanna Gronkiewicz Waltz przez dziesięć lat nic nie zrobiła w tej sprawie, pozwoliła, żeby to się rozwinęło w patologiczny sposób. Pojawia się pytanie, czy ma świadomość tego, co dzieje się w mieście. A jeśli ma świadomość tego, co się dzieje, czy bierze w tym udział?
Powiedział Pan, że jest jeszcze kolejna warstwa tej sprawy, mianowicie zmiana zagospodarowania terenu placu Defilad.
Do 2010 r. obowiązywał plan zagospodarowania terenu, który uchwalono jeszcze kiedy prezydentem stolicy był Lech Kaczyński. Zgodnie z tym planem działka miała być zabudowana do wysokości 30 metrów. Pani prezydent pod koniec swojej pierwszej kadencji zmieniła plan i zwiększyła możliwość zabudowy z 30 do 260 metrów zwiększając dziesięciokrotnie wartość działki. To wszystko razem może sprawiać wrażenie zorganizowanej akcji.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/291687-tylko-u-nas-jan-spiewak-o-kulisach-reprywatyzacji-w-wykonaniu-hgw-czy-w-ratuszu-dziala-zorganizowana-grupa-przestepcza