Czyżby popularność Donalda Trumpa była pokłosiem wzrostu zainteresowania skrajnie prawicowymi ruchami, jakie możemy zaobserwować w Europie?
Generalnie mamy do czynienia w całym świecie zachodnim z kryzysem tradycyjnych systemów partyjnych i głównych partii politycznych. Trump jest objawem tego samego zjawiska, nawet jeśli część zjawiska ma charakter lokalny. Zauważmy, że w znacznym stopniu wiąże się to z globalizacją, z sytuacją, w której oczekujemy czegokolwiek pewnego, np. silnych instytucji publicznych, a z drugiej strony - w obliczu nieznanego – zwracamy się do tradycyjnych postaw. W cyniczny sposób w ten sposób swoją partię skierowała Marine Le Pen. Lepenizm początkowo był bardzo liberalny gospodarczo, a w tej chwili przesunął się zdecydowanie w lewa stronę. Do tego doszły wątki tradycyjnego konserwatyzmu kulturowego, obrony instytucji państwa i obrony przestrzeni publicznej. Kultura amerykańska jest trochę inna – tam prawicowość oznacza liberalizm ekonomiczny.
W Europie można sobie wyobrazić różne modele prawicowości, tam – nie. Można oczywiście odbierać popularność Trumpa jako owoc zwrotu ku tradycyjnym wartościom. Do tego dochodzi asertywna polityka migracyjna czy wręcz wroga postawa wobec imigrantów. Łączy się z tym retoryka establishmentowa, więc rzeczywiście można doszukiwać się pewnych podobieństw.
W Polsce wspomniane zjawisko jest związane z dojściem do głosu przedstawicieli młodego pokolenia. Czy tak jest również w przypadku Trumpa?
Na Zachodzie podziały socjo-polityczne mają inny charakter, przebiegają zupełnie inaczej. Skrajna prawica nie wiąże się tylko z młodymi ludźmi, bardzo często tworzą ją ludzie w średnim wieku i starsi. Polska ma w tym przypadku swoją specyfikę. Nie ulega jednak wątpliwości, że Trump jest jednym z objawów kryzysu ekonomicznego i politycznego, a także pewnego kryzysu cywilizacyjnego. Instytucje polityczne, z jakimi mamy do czynienia, były tworzone w okresie sprzed globalizacji. Mamy wobec nich pewne oczekiwania, a tymczasem są rozsadzane przez międzynarodowe siły.
Donald Trump amerykańską wersją Janusza Korwin-Mikkego? Często pojawiają się takie porównania, chociaż sam lider partii KORWiN zarzuca Trumpowi populizm.
Myślę, że należałoby odbyć bardzo długą drogę jak z Filadelfii do Los Angeles, aby odnaleźć punkty styczne… Warto jednak pamiętać, że Janusz Korwin-Mikke uczynił sporo do popularyzacji w Polsce Margaret Thatcher i Miltona Friedman. Istotna części elit politycznych uległa tym fascynacjom znacznie później niż Korwin-Mikke. Myślę, że należałoby zestawić całe grono polskich polityków, by snuć analogie do Trumpa. Zebrały się tam różne elementy, które złożyły się na ten bunt – bunt środkowych stanów przeciwko wschodniemu wybrzeżu, bunt przeciwko progresji kulturowej, różnym nowinkom przynoszącym przez lewe skrzydło Demokratów, a także bunt przeciwko polityce migracyjnej związany z Latynosami… Pewnie gdybyśmy zestawili wielu różnych polskich buntowników, to mielibyśmy takiego zbiorowego Trumpa. W Polsce kontestacja jest dużo słabsza i znalazła dużo bardziej umiarkowane rozwiązania, bo w naszym kraju wyrazem niezadowolenia było głosowanie na największą partię opozycyjną, która w przeciwieństwie do Janusza Korwin-Mikkego nie snuła XIX-wiecznych czy nawet XVIII-wiecznych rozważań o niczym niezmąconym wolnym rynku i nie snuła kontrowersyjnych dywagacji historycznych.
A wejście do Sejmu ruchu Kukiz‘15 i Kongresu Nowej Prawicy do Parlamentu Europejskiego?
Można również wspomnieć o 140 tys. głosów na Ruch Narodowy w wyborach europejskich. Warto jednak pamiętać, choć zabrzmi to obrazoburczo, że również głosowanie na Janusza Palikota miało taki charakter, choć było tymczasowe i skoncentrowane na legalizacji marihuany, a także na innych obrazoburczych postulatach. Później wyborcy Palikota rozpierzchli się po różnych partiach. Można również wspomnieć casus Samoobrony jako najbardziej odległy przykład kontestacji panującej rzeczywistości i buntu. Dlatego, jeśli w Polsce istnieje Donald Trump, to ma wiele twarzy. Chyba w polskiej kulturze politycznej nie do pomyślenia jest sytuacja, żeby to milioner stał na czele buntu. Wciąż dominuje chłopska mentalność egalitarna.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czyżby popularność Donalda Trumpa była pokłosiem wzrostu zainteresowania skrajnie prawicowymi ruchami, jakie możemy zaobserwować w Europie?
Generalnie mamy do czynienia w całym świecie zachodnim z kryzysem tradycyjnych systemów partyjnych i głównych partii politycznych. Trump jest objawem tego samego zjawiska, nawet jeśli część zjawiska ma charakter lokalny. Zauważmy, że w znacznym stopniu wiąże się to z globalizacją, z sytuacją, w której oczekujemy czegokolwiek pewnego, np. silnych instytucji publicznych, a z drugiej strony - w obliczu nieznanego – zwracamy się do tradycyjnych postaw. W cyniczny sposób w ten sposób swoją partię skierowała Marine Le Pen. Lepenizm początkowo był bardzo liberalny gospodarczo, a w tej chwili przesunął się zdecydowanie w lewa stronę. Do tego doszły wątki tradycyjnego konserwatyzmu kulturowego, obrony instytucji państwa i obrony przestrzeni publicznej. Kultura amerykańska jest trochę inna – tam prawicowość oznacza liberalizm ekonomiczny.
W Europie można sobie wyobrazić różne modele prawicowości, tam – nie. Można oczywiście odbierać popularność Trumpa jako owoc zwrotu ku tradycyjnym wartościom. Do tego dochodzi asertywna polityka migracyjna czy wręcz wroga postawa wobec imigrantów. Łączy się z tym retoryka establishmentowa, więc rzeczywiście można doszukiwać się pewnych podobieństw.
W Polsce wspomniane zjawisko jest związane z dojściem do głosu przedstawicieli młodego pokolenia. Czy tak jest również w przypadku Trumpa?
Na Zachodzie podziały socjo-polityczne mają inny charakter, przebiegają zupełnie inaczej. Skrajna prawica nie wiąże się tylko z młodymi ludźmi, bardzo często tworzą ją ludzie w średnim wieku i starsi. Polska ma w tym przypadku swoją specyfikę. Nie ulega jednak wątpliwości, że Trump jest jednym z objawów kryzysu ekonomicznego i politycznego, a także pewnego kryzysu cywilizacyjnego. Instytucje polityczne, z jakimi mamy do czynienia, były tworzone w okresie sprzed globalizacji. Mamy wobec nich pewne oczekiwania, a tymczasem są rozsadzane przez międzynarodowe siły.
Donald Trump amerykańską wersją Janusza Korwin-Mikkego? Często pojawiają się takie porównania, chociaż sam lider partii KORWiN zarzuca Trumpowi populizm.
Myślę, że należałoby odbyć bardzo długą drogę jak z Filadelfii do Los Angeles, aby odnaleźć punkty styczne… Warto jednak pamiętać, że Janusz Korwin-Mikke uczynił sporo do popularyzacji w Polsce Margaret Thatcher i Miltona Friedman. Istotna części elit politycznych uległa tym fascynacjom znacznie później niż Korwin-Mikke. Myślę, że należałoby zestawić całe grono polskich polityków, by snuć analogie do Trumpa. Zebrały się tam różne elementy, które złożyły się na ten bunt – bunt środkowych stanów przeciwko wschodniemu wybrzeżu, bunt przeciwko progresji kulturowej, różnym nowinkom przynoszącym przez lewe skrzydło Demokratów, a także bunt przeciwko polityce migracyjnej związany z Latynosami… Pewnie gdybyśmy zestawili wielu różnych polskich buntowników, to mielibyśmy takiego zbiorowego Trumpa. W Polsce kontestacja jest dużo słabsza i znalazła dużo bardziej umiarkowane rozwiązania, bo w naszym kraju wyrazem niezadowolenia było głosowanie na największą partię opozycyjną, która w przeciwieństwie do Janusza Korwin-Mikkego nie snuła XIX-wiecznych czy nawet XVIII-wiecznych rozważań o niczym niezmąconym wolnym rynku i nie snuła kontrowersyjnych dywagacji historycznych.
A wejście do Sejmu ruchu Kukiz‘15 i Kongresu Nowej Prawicy do Parlamentu Europejskiego?
Można również wspomnieć o 140 tys. głosów na Ruch Narodowy w wyborach europejskich. Warto jednak pamiętać, choć zabrzmi to obrazoburczo, że również głosowanie na Janusza Palikota miało taki charakter, choć było tymczasowe i skoncentrowane na legalizacji marihuany, a także na innych obrazoburczych postulatach. Później wyborcy Palikota rozpierzchli się po różnych partiach. Można również wspomnieć casus Samoobrony jako najbardziej odległy przykład kontestacji panującej rzeczywistości i buntu. Dlatego, jeśli w Polsce istnieje Donald Trump, to ma wiele twarzy. Chyba w polskiej kulturze politycznej nie do pomyślenia jest sytuacja, żeby to milioner stał na czele buntu. Wciąż dominuje chłopska mentalność egalitarna.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/291675-co-po-wyborach-w-usa-nasz-wywiad-prof-chwedoruk-pis-stoi-przed-diabelska-alternatywa-wybor-trumpa-na-pewno-poglebi-poczucie-niepewnosci-w-polsce?strona=2