Minister Radziwiłł walczy z palaczami, czyli paternalistyczne państwo w akcji

Fot. Fratria
Fot. Fratria

Tyle że sprawa wcale prosta nie jest. Kampanie informacyjne – ale nie ograniczenia – dotyczące papierosów mogły mieć sens 60 czy 70 lat temu, gdy ze skutków palenia nie wszyscy zdawali sobie sprawę. Dziś regulacje takie jak pokrywanie kolejnych procentów powierzchni opakowań papierosów ostrzeżeniami o ich szkodliwości są – co widać gołym okiem – czystym absurdem. Nikt nigdy nie przedstawił nawet śladu dowodu na to, że podobne zabiegi mają jakikolwiek wpływ na zainteresowanie papierosami. Z kolei obowiązujące w niektórych państwach regulacje, nakazujące na przykład sprzedaż papierosów wyłącznie spod lady, zakrawają na dręczenie palaczy. W końcu kupują całkowicie legalny produkt, więc dlaczego mają być traktowani jak klienci drugiej kategorii?

Trudno sobie wyobrazić, żeby dzisiaj palący nie rozumieli konsekwencji palenia. Zatem trzeba uznać, że jeżeli ktoś pełnoletni sięga po papierosy, to jest to jego świadoma decyzja: ponosi ryzyko zdrowotne, w zamian otrzymując specyficzną przyjemność. Wolno mu.

Czy na pewno? Państwo najwyraźniej jednak uważa, że nie wolno. Uważa, że może zakazu jeszcze nie wprowadzamy, ale już sięgamy po obostrzenia z nim graniczące. Traktujemy obywateli jak niedorozwiniętych – tych samych obywateli, którym dajemy prawo wybierania posłów, senatorów i prezydenta. To jak to jest? Obywatele są dość dojrzali, żeby mieć czynne prawo wyborcze, ale nie dość, żeby sięgnąć po papierosa z pełną świadomością skutków tej decyzji?

Minister Radziwiłł podaje i ten argument – na pozór trafny – że leczenie chorób związanych z paleniem dużo nas kosztuje. To prawda. Ale w Polsce działa system opieki zdrowotnej, który nie uzależnia otrzymanego od państwa świadczenia lub wysokości składki od trybu życia lub zainteresowań potencjalnego pacjenta. Jest zatem całkowicie niezrozumiałe, dlaczego na cenzurowanym mają być akurat palacze, a nie także, powiedzmy, uprawiający sporty ekstremalne: freestyle’ową jazdę na nartach czy na desce, kitesurfing, skoki spadochronowe, rajdy samochodowe. Tu prawdopodobieństwo wypadku i bardzo kosztownego leczenia jest niezmiernie wysokie – zapewne wyższe niż prawdopodobieństwo zawału czy raka u przeciętnego palacza. Może należałoby zatem zacząć zniechęcać ludzi do takich zajęć – albo nałożyć na nich dodatkowe obciążenia w zamian za możliwość korzystania z publicznej służby zdrowia?

No dobrze – powie ktoś – ale uprawiających sporty ekstremalne jest jednak o wiele mniej niż palaczy. Zgoda. W takim razie dlaczego minister zdrowia nie miałby zabrać się za jedzących zbyt tłusto? Wszak nie ma wątpliwości, że jest to szkodliwe, a koszty leczenia otyłości i związanych z nią chorób serca czy cukrzycy są potężne.

Otóż właśnie – nie wiadomo właściwie, dlaczego minister nie miałby się nimi zająć. Na przykład wprowadzając początkowo obowiązek umieszczania stosownych ostrzeżeń na opakowaniach wszystkich tłustych produktów – na wzór tych na pudełkach papierosów – a potem deklarując, że jego celem jest, „aby Polacy przestali w ogóle jeść tłusto” i że zamierza to osiągnąć drogą zakazów i nakazów.

Logicznie rzecz biorąc, nie ma tu żadnej granicy. Jeśli w jednej sprawie państwo rości sobie prawo do wychowywania nas, uszczęśliwiania na siłę, odbierania choćby i szkodliwej przyjemności – to równie dobrze może to uczynić w innej. Postawiłbym tezę, że padło na papierosy wyłącznie z powodu spektakularności sprawy. Tak jak w walce ze spalinami unijni urzędnicy skupiają się od lat na narzucaniu coraz bardziej wyśrubowanych norm producentom samochodów, kompletnie nie interesując się potężnie kopcącymi ogromnymi dieslami okrętowymi, których emisja przewyższa tę samochodową. Ale samochody widać na co dzień, a statków – nie.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

« poprzednia strona
123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.